sobota, 23 stycznia 2010

10 najlepszych płyt 2009

Rok 2009 w muzyce był rokiem rewolucyjnym. Dlaczego? Powstało Uchem w Nutę, rzecz jasna, najlepszy blog o płytach, singlach itd. w sieci. Wszyscy to wiemy, rozumiemy, wielkie wydarzenie. I oto na 4 dni przed obchodami naszej z Wami rocznicy, pokazujemy Wam listę albumów, które wymiatały w 2009 roku.

A było czym się ekscytować. Od bardzo dobrych płyt wyjadaczy rockerki i nie tylko (Flaming Lips, Dinosaur Jr., te klimaty) przez przeróżne popowe epki (Nite Jewel, Baxter, znamy to) po wydawnictwa, o których nam się nie śniło (kusi mnie, by zażartować, ale nie zrobię tego i nie wpiszę tu Stachursky'ego) i nawet nie pamiętamy ich nazw. Spędziliśmy wiele godzin na przeszukiwaniu rynku. Potem na słuchaniu tego, co zdołaliśmy upolować. Kolejne dni i tygodnie spędzaliśmy na opisywaniu, przybliżaniu Wam tego, co wartościowe. Aż wreszcie nadszedł czas podsumowań. Oto owoc tych setek godzin. Oto owoc muzycznego roku 2009. [Yeti]


10
Sunset Rubdown
Dragonslayer
recenzja [Piąty Bitels]



Od opublikowania listy singli minęły jakieś dwa tygodnie, a ja już żałuję paru rzeczy i parę rzeczy bym zmienił. Czy przepisałbym też listę płyt? Nawet jeśli, Sunset Rubdown bym nie ruszył. Zadziwiające jest, dlaczego tak wartościowe nagranie spotkało się z takim miałkim lansem, przez co jestem jedyną osobą krzyczącą o poziomie Dragonslayera w polskiej blogosferze. A jeśli nie jedyną, to jedną z nielicznych - nieistotne, boli tak samo. A boli, no, bo nie jest ta płyta ani odkrywcza, ani specjalnie oryginalna, ale opiera się na zwięzłym pakiecie przynajmniej bardzo dobrych melodii, których pozazdrościć mogłaby nie tylko cała reszta kanadyjskiej sceny niezależnej, ale i gitarowa scena ogólnie. Poza tym, tegoroczny Sunset Rubdown > tegoroczny Dinosaur Jr. > tegoroczny Modest Mouse (który ma jeden moment, a na tej liście - i wszyscy zastanawiają się jakim cudem - się znalazł). Jeśli uważasz inaczej, nie słuchałeś Sunset Rubdown. [Piąty Bitels]


09
Modest Mouse
No One's First and You're Next (EP)
recenzja [Piąty Bitels]



Tak się zastanawiałem, jak to możliwe, że EP-ka z odrzutami z poprzednich albumów wylądowała u nas na tak wysokim miejscu. Przecież to nie jest zasługa tego, że rok był słaby, bo jak sami próbujemy udowodnić był bardzo dobry. Więc po prostu piosenki Modest Mouse które są za słabe, żeby znaleźć się na albumie długogrającym, są świetnym materiałem, żeby stworzyć bardzo długi album krótko grający, który jest w stanie znowu podbić serca fanów. Przecież na tym albumie znalazł się m.in najlepszy singiel wg. UwN (według Yetiego zdecydowanie przehajpowany, ale nas było dwóch, więc mamy rację) i nie umniejsza mu nawet to, że w 1997 roku w utworze Tundra/Desert był podobny motyw gitarowy, który teraz został udoskonalony. Reszta utworów nie ustępuje The Whale Song, więc jeden z najważniejszych zespołów minionej dekady w pięknym stylu się z nią pożegnał. [SimonS]


08
Bibio
Ambivalence Avenue




Ja w ogóle kiedyś myślałem, że folktronica = folk + electronica, cóż za faux pas. Ten człowiek wcale nie łączy folku i elektroniki, tylko nagrywa i folk, i elektronikę, a później taki album - gdzie połowa piosenek brzmi, jakby był kumplem Aphex Twina, a drugie pół, jakby lubił wyjść na miasto z Fleet Foxes - wydaje i taki album okazuje się być bardzo dobrym albumem. Intrygujący to zabieg, na pewno, a sam autor jakby chciał powiedzieć: po melanżach lubię zbierać grzyby i łowić karasie. Bibio dobrze sprawdza się i w roli wędkarza, i imprezowicza - gdyby rozdzielił tę płytę na dwie części: tę IDM-ową i tę akustyczną, dostałby bez problemu kontrakty w dwóch różnych wytwórniach, specjalizujących się w dwóch różnych gatunkach. I na tym to właśnie polega. [Piąty Bitels]


07
The Witest Boy Alive
Rules
recenzja [Piąty Bitels]



Bliskie spotkanie z melodią, jakąś nieśmiałą przebojowością, ale zawsze przebojowością. Nieopisana jest rola basu i barwy wokalu (ale ten wokal słyszeliśmy już paręset razy wcześniej, wiadomo, poor leno, where you'll be, I'll find you), spora jest zasługa singla - trzeciego ogniwa w ciągu sampli, coverów, re-make'ów i inspiracji: Cola Bottle Baby - Harder, Better, Faster, Stronger - 1517. Ogromny wkład wszystkiego, co się tutaj dzieje, a dzieje się tak naprawdę niewiele, bo klasą i stylem jest tu redukcja dyrdymałów, minimalizm znaczy. [Piąty Bitels]


06
Baxter
Proof (ep)




Gdyby parapsychika istniała, a ja posiadałbym zdolności z tych rejonów, zapewne nie tknąłbym Baxtera. Gdybym wierzył w różne numerologie, literologie itd. pewnie nie posłuchałbym tej epki, ze względu na niekorzystne położenie literki x względem literki e w ksywie artysty. Przeraziłaby mnie także konstelacja o w tytule. Ale sorry, wszystko mam na swoim miejscu, wszystko mam dobrze ułożone (to trochę jak utwory na płytce Baxtera). Nie wierzę w takie pierdoły (to zupełnie inaczej niż z potencjałem przebojowości u Baxtera) dla naiwnych (grupa osób, które nie przesłuchały Baxtera, na przykład). Obalamy mity, ja i Baxter, kumacie. [Yeti]


05
Animal Collective
Fall Be Kind (ep)
recenzja [Yeti]



Nie znam osobiście żadnego wiernego fana Animal Collective który byłby z nimi od początku, ale domyślam się, że wśród takich osób może panować przekonanie, że się sprzedali, stali się znani, popularni, a ich najnowsza muzyka jest łatwa w odbiorze. Ja jednak się cieszę z takiego obrotu sprawy, bo dla mnie starsze albumy Animali jak na razie są za trudne w odbiorze. Na szczęście ludziom z wiekiem zmienia się smak, więc mam nadzieję, że i ja w końcu zasmakuję w poprzednich płytach tego kolektywu. A na razie zajadam się Fall Be Kind i zaczynam degustować poprzednie ich potrawy, które powoli zaczynają nabierać smaku. Więc jest nadzieja, że jeszcze będą ze mnie ludzie. [SimonS]


04
Grizzly Bear
Veckatimest
recenzja [Yeti]



Naprawdę nie rozumiem, dlaczego większość płyt roku w podsumowaniach wcześniej było recenzowanych akurat przeze mnie. Oto macie przed sobą kolejny z tej serii album - najnowsze dziełko Grizzly Bear. I jeśli patrzeć na stosunek wartości artystycznej do hajpu, jaki spotyka danego artystę, to misiek wypada najporządniej. Przehajpowane Girls (także przeze mnie, przyznaję); słabo hajpowane The Bird and the Bee, nagły hajp na Animali - wszystko to może dziwić. A Grizzly Bear w tym szumie zawsze lokuje się gdzieś tam w pierwszych dziesiątkach kolejnych rankingów. I bardzo dobrze, tam ich miejsce. Bo to mocna rzecz jest. [Yeti]


03
Flaming Lips
Embryonic
recenzja [Piąty Bitels]



Nazwać ich współczesnym Pink Floyd to chyba obraza dla obu zespołów. Chociaż taka myśl zapewne pojawia się po informacji, że Flaming Lips scoverowali całe The Dark Side of The Moon. Pink Floyd jest jednak tylko jedno, a Flaming Lips wyrobiło sobie już taką markę, że nie ma prawa porównywać ich do kogokolwiek. Embryonic jest 12 płytą w dorobku, a zespół pokazuje, że jest jak wino, im są starsi, tym nagrywają lepsze albumy. Minęły 23 lata od debiutu, wiele zespołów po dwóch dekadach grania zaczyna odcinać kupony od sławy, a oni się dopiero rozkręcają! Więc już nie mogę się doczekać czym nas zaskoczą na 30 lecie istnienia, i tych oczekiwań nie zmniejsza nawet niepotrzebne zmierzenie się z legendą Pink Floyd. [SimonS]


02
Animal Collective
Merriweather Post Pavilon
recenzja [Yeti]



If I could just leave my body for the night, then we could build four walls and adobe slats for my girls. Tak, jak Hitler chłonie demotywatory, tak Animal Collective pochłonęli mnie, urzekając i przygwożdżając tym, jak można skomplikować proste rzeczy i jak skomplikowane rzeczy można rozprostować. Wyrazy „support” i „sport” jeszcze nigdy nie leżały tak blisko siebie, jak w piosence o pomaganiu bratu, który jest sportowcem. To niedorzeczne i tak obrzydliwie trywialne, że aż urocze. I w ogóle, jak już jesteśmy przy uroku, Animal Collective mają u mnie gej-dyspensę i śmiało, jako zdrowy heteroseksualista, uważam, że są boscy. Niewyczerpani artystycznie, płodni w nagraniach jak mało kto, mocarni i tacy wielcy, choć tacy przecież mali, skromni i prości. Od kiedy stali się hipsterskimi posążkami i maskotkami fanklubu Wayfarerów na Facebooku, trochę obciachem jest nazywanie Merriweather Post Pavilion płytą roku, ale obchodzi mnie to tyle, co zeszłoroczny śnieg, jeśli to faktycznie jest płyta roku. I ja rozumiem, że poprzednie dzieła zwierzęcych przemistrzów mogą się nie podobać, bo miejscami mają - ja ich nie słyszę, ale tak na mieście mówią - ciężkostrawne momenty, ale jeśli nie podoba ci się Merriweather Post Pavilion, to co ci się podoba? [Piąty Bitels]


01
The Bird and the Bee
Rays Guns Are Not Just The Future
recenzja [Yeti]



Kiedy nadchodził czas podsumowań rocznych, niemal wszyscy byliśmy przekonani, że wygrają Animale. Nasze przekonanie graniczyło z taką pewnością, że Bitels to mi nawet na GG skrobał, iż zaszczyt mnie szurnie, bo - jako naczelny - opisywać mam płytę roku, a Merriweather Post Pavilon jest albumem świetnym. I tak dalej, i tak dalej. Jako sporą ironię losu należy więc potraktować fakt, że w ostatecznym rozrachunku to The Bird and the Bee zgarnęło najwyższe laury dla siebie.

Jest to o tyle zabawniejsze, że Rays Guns Are Not Just The Future jest płytą popową, a wcale przecież nie obrodziła w liczne singlaki na naszej liście. Musimy Wam to jednak wyjaśnić: oczywiście Ptaszek i Pszczółka miałyby paru mocnych kandydatów (Polite Dance Song; Love Letter to Japan z najbardziej oczywistych), acz wyrolowali nas i wszystkich naszych faworytów wystawiali w latach 2007 czy 2008. No a podsumowujemy dwanaście miechów 2009, kumacie. Dave Diamond też nam się podoba, bo to dobra piosenka jest. Ray Gun to już w ogóle jeden z mych ukochanych utworów ostatnich dni, tygodni, miesięcy - acz akurat czułbym, że jest pohańbiony, gdybym umieścił go na liście singli. To nie jest singiel. To taka perełka, co ją trzymam pod poduszką. Jest moja i tylko moja. Te zwrotki! Ten refren! To... wszystko!

Meteor, pieśń o pewnym tańcu, jest niesamowicie piękna. Ale nie na singiel, nie pasuje mi tam. Rozczulające Baby to raczej kubek z herbatą i wspominki w późny, zimowy wieczór niż lista wymiataczy roku. To coś jest ponad. O Polite Dance Song już pisałem, więc dodam tylko, że kogo nie zachwyca gra wokali na wysokości would you please, would you please (apologise) etc., ten nie wiem co, ale fajny to raczej nie jest. W You're A Cad miecie partia klawiszy i basta, a masa prostych wyzwań w stylu I should be better, but im worse wyjątkowo celnie trafia. I o ile część muzyczna w Witch pasuje mi średnio, to wokal już wymiata po całości, brawo. Birthday to kolejna z piosenek za które dałbym się pociąć i naprawdę nie wiem, jak mogę tak nieczule pisać o tym, co mną tak wstrząsa. To cudo jednak też nie jest singlem. I jak Ray Gun był perełką, tak Birthday to skarb największy z największych. Chyba nie chcielibyście także na liście singlowej Lifespan Of A Fly, jeden z najlepszych utworów o śmierci ever? Chyba nie chcecie głosu matki proszącej dzieci, by nigdy jej nie zapomniały, na liście piosenek - z całym szacunkiem, kocham te piosenki, ale jednak - o wielorybach czy kupowaniu mieszkania? No proszę Was.

Dlatego jeśli pytacie czy da się nagrać płytę pop, która nie zainkasuje żadnej pozycji w pierwszej piątce singli roku, a wygra plebiscyt na najlepszą płytę, to macie odpowiedź. Animali przepraszam, a my widzimy się wkrótce - przy listach dekady. Myślę, że ani Bird, ani Bee nas wtedy też nie opuszczą. [Yeti]

sobota, 16 stycznia 2010

10 najlepszych polskich płyt 2009

Niewiele blogów i serwisów muzycznych decyduje się na osobne listy dla wykonawców z kraju nad Wisłą. W redakcjach uznaje się bowiem, że nie ma powodu, by Poland traktować jakoś inaczej niż resztę świata i zasadniczo wrzuca się wszystko do jednego worka. Taki koncept, choć zrozumiały, był niemal od początku odrzucany w mojej głowie, jeśli chodzi o plany na podsumowanie roku (i dekady też). Uchem w Nutę nie po to bowiem bawi się w pokazywanie naszymi paluchami tego, co wartościowe nad Wisłą, by w styczniu dorzucić płyty z jUeSejA czy innego jUKeja i cieszyć się, że kogoś tam zrobiliśmy w kokodżambo.

Dlatego też, wraz z kolegą SimonSem, przygotowaliśmy listę 10 albumów, które zmiotły rok. I chociaż pewnie każdy z nas jakoś by tę kolejność pozmieniał, to - powiedzmy sobie szczerze - nie ma bata, to świetna lista, a każda z tych płyt warta niejednego przesłuchania. Dolary w dłoń i do sklepu, choć najpierw przeczytajcie, dlaczego warto. [Yeti]


10
Małpa
Kilka numerów o czymś




Rok 2009 w Polsce upłynął zdecydowanie pod dyktando rapu, którego wybitnym znawcą nie jestem, a Szymon to chyba jeszcze mniej. No ale sorry, taki Małpa na przykład. Koleś wypuszcza nielegala, sprzedaje mu się, ma dobre bity, niezłe flow i charyzmę. Ta ostatnia zaś pozwoliła mu przekonać do siebie niejednego nieprzekonanego do tej pory w ogóle do rapu, wobec czego szacun należy się podwójny, wiadomo. Pozwól mi nie mówić nic ma znamiona świetnego singla, Paznokcie to kawał dobrej liryki (Ty kiedy mijasz ją na alejach Starówki / myślisz o jej czterech literach jakbyś pisał krzyżówki, kumacie), choć i tak absolutem jest Wyjeżdżam by wrócić - jedna z najlepszych niesinglowych piosenek w polskiej muzyce 2009, z doskonałym flow, tekstem i bitem. I chociaż osobiście ciągle sądzę, że Tetris czy Ten Typ Mes zasłużyli na to miejsce nieco bardziej, to i tak cieszę się, że opisuję Małpę. A miał to rzucić. [Yeti]


09
Kolorofon
kpt. Skała
recenzja [Yeti]



Po przesłuchaniu tej płyty miała z nas zostać Hiroszima. Przynajmniej tak zapowiadała to Bomba Atomowa. Niestety: widać, że bomba wybuchła już dawno, czego potwierdzeniem jest fakt, że atomowy singiel pojawił się długo przed płytą, a indie-disco, dance-punk (jak zwał, tak zwał) swój krótki moment panowania na parkietach ma już dawno za sobą. Ale przecież jesteśmy najważniejszym państwem środkowo-wschodniej Europy, więc do nas wszystko przychodzi z lekkim opóźnieniem. A jak mówią, lepiej późno niż wcale. Więc nie ma co się przejmować spóźnieniem dance rockowej kolei i czas wyjść na parkiet, bo oprócz osławionego pierwszego singla są też takie kawałki jak bardzo dobry Funktime. Więc za samą oryginalność na nadwiślańskim rynku muzycznym zasługuje ta płyta na wyróżnienie. Tylko szkoda, że pojawiła się tak późno. [SimonS]


08
Jazzpospolita
Jazzpospolita (EP)



Niektórzy twierdzą, że przy opisie płyty mającej choćby znamiona jazzu, należy koniecznie wykorzystać tekst, iż 'go generalnie nikt nie kuma'. Abstrahując jednak od tego (bo Uchem w Nutę jest tak niesamowicie fajne, że nie przywykło iść za radami mas), kto go kuma, a kto nie, muszę powiedzieć, że ja nie tylko nie kumam, ale nawet nie ogarniam. Dlatego nie będę się tu rozpisywał w opasłych tomach, powiem krótko, jednym zdaniem. Jeszcze nie, bo długość akapitu musi być jakoś tam przyzwoita. Nie miałem dziś szynki na śniadanie, jak Francuzi. O, już. Sprawdźcie tę płytę, warto, choć nie ogarniam dlaczego. [Yeti]


07
The Car Is On Fire
Ombarrops!
recenzja [Yeti]



Odejście Borysa Dejnarowicza z The Car Is On Fire zaowocowało zmianą oblicza zespołu. Formy muzyczne stosowane na Ombarrops! wydają się prostsze, łatwiej wpadające w ucho. Ta decyzja była ryzykowna, ale okazała się słuszna - wątpię, czy w realiach polskich da się nagrać krążek w stylu Lake&Flames będący od niego lepszym. Chyba nie da się. A nowy pomysł na TCIOF, choć staremu równać się nie może (zobaczycie przy podsumowaniach dekady, dlaczego) daje im miejsce w dziesiątce najlepszych polskich płyt najlepszego polskiego bloga muzycznego w najlepszym roku polskiej muzyki od lat kilku przynajmniej. Słowem: kawał dobrej, gitarowej muzyki z moimi ukochanymi Strawberries czy Usignoli Celesti na czele. Dobra robota. [Yeti]


06
Tymon & The Transistors
Bigos Heart




Wyszedł taki bigos. Wrzucone stare kawałki, dodane nowe i posypane bitlesowskimi przyprawami. Nie lubię bigosu, ale ta płyta mi smakuje. Po kilku projektach Tymańskiego mało powiązanych z typowym rockiem dostaliśmy dawkę 100% gitarowych kawałków. I fajnie, bo takiego klasycznego rocka coraz mniej, a polskiego i na poziomie do słuchania prawie wcale. Więc powrót Tymańskiego do korzeni bardzo cieszy. [SimonS]


05
New Century Classic
Natural Process
recenzja [PiątyBitels]



To był bardzo dobry rok dla polskiego post-rocka. Najpierw Tides From Nebula, następnie New Century Classic. Mimo tego samego gatunku trudno porównać oba zespoły, bo TFN charakteryzuje się bardziej cięższymi brzmieniami, a u NCC występują urozmaicenia, między innymi skrzypce czy zróżnicowane melodie. Dlatego pierwszą bitwę wygrywa New Century Classic, ale walka dopiero się zaczęła. Nie sądzę, żeby Polska prasa fascynowała się tym pojedynkiem tak jak brytyjska w latach 90, gdy na listach przebojów królowało Blur i Oasis, ale ja z pewnością będę obserwował poczynania obu zespołów. A jako taka rywalizacja między oboma zespołami pewnie nie istnieje, ale na pewno to motywujący czynnik, jeżeli się wie, że na tak na razie biednym polskim rynku post-rockowym istnieje silna konkurencja. [SimonS]


04
Drivealone
Thirty Heart Attacks A Day
recenzja [Yeti]



Przyłączam się do opinii większości, The Letitout EP było lepsze. Gdyby Maciejewski powtórzył sukces EP-ki byłby na podium i do końca walczyłby o zwycięstwo. A tak dobre 4 miejsce, ale wyżej nie dało rady, a projekt CNC potwierdza, że w krótszych formach Maciejewski wypada lepiej. Bo na Thirty Heart Attacks A Day są dobre kawałki, ale często giną między trochę słabszymi. Więc płyta wymaga większego skupienia wśród słuchaczy, którzy perełki muszą wyszukiwać sami. Ma to swoje plusy i minusy, bo wiadomo, że lepiej by było dostać same świetne kawałki które wciąż za nami chodzą, ale tak dostajemy tajemniczy materiał który będzie można odkrywać na nowo przy każdym kolejnym odsłuchaniu. [SimonS]


03
Ortega Cartel
Lavorama
recenzja[Yeti]



Jeśli pytasz o Ortegę w kontekście najlepszej polskiej płyty rap w historii, to odpowiadam: nie, Lavorama nie jest aż tak mocarna. Jeśli jednak już szukasz czegoś, co mógłbyś wrzucić na listę dekady, to hej, to jest właśnie ten trop. Gdy bowiem wyłączymy poza nawias flow gospodarzy, to mamy tutaj poziom wybitny. A i trzeba przyznać, że ten rap, choć może jakoś nie wspomaga grawitacji w przyciąganiu Twojej szczęki, to z doskonałymi bitami komponuje się dość dobrze. I choć pół roku temu napisałem słaby raczej tekst o tej płytce, to się nie załamujcie. Uchem w Nutę jest fajnym blogiem, ale bez przesady - wymiatać mogą także krążki ze słabymi recenzjami. Ten wymiata, całkowicie. [Yeti]


02
CNC
No Mood




CNC po raz pierwszy, Maciejewski po raz drugi, Dejnarowicz po raz trzeci. Wróć, po raz pierwszy. Ale przelicytowane, CNC na miejscu drugim. Cztery kawałki sklejone trzema sklejkami które tworzą jedną całość trwającą 27 minut. Może za krótko, ale lepsze jest wrogiem dobrego, więc lepiej nie przedobrzyć. A chcemy dostać zwięzłą dobrą całość, niż mieć wrażenie, że coś jest doklejone na siłę i nie pasuje. Najrówniejsze 27 minut w polskiej muzyce 2009 roku. [SimonS]

Heh, to naprawdę zabawne, że postacie Borysa Dejnarowicza i Piotra Maciejewskiego wywołują takie emocje na polskiej scenie muzycznej. I choć można o nich mówić wiele i długo, bo każdy jest postacią barwną, to jedno nie ulega wątpliwości: obaj znają się na dźwiękach. Potrafią je łączyć, mają to wyczucie, którego brakuje mainstreamowym zespołom nad Wisłą. Oni po prostu BRZMIĄ. No mood doskonale to potwierdza. Dla D&M nieistotne, na czym opiera się kompozycja. Od openera do closera jadą po bandzie dobrą muzyką, pokazując swój kunszt kompozycyjny i aranżacyjny. Eleganckie przerywniki wykańczają dziełko do perfekcji - otrzymujemy niezbyt długą, za to masakrycznie dobrą, dawkę dźwięków, które zostają w głowie i zachwycają. Udowadniają, że panowie z CNC zasługują na szacunek za to, co robią. Że bez nich rodzima scena byłaby uboższa. Udowadniają, że to dobrze, że są. To chyba wielki komplement dla artystów. [Yeti]


01
Plastic
P.O.P.
recenzja [Yeti]



Plastic? Coś kojarzę, z 3 lata temu widziałem jakiś teledysk, kiczowaty pop, to nie dla mnie. No ale jak mówisz, że ich nowa płyta jest dobra, to sprawdzę - tak przez dwa miesiące odkładałem, dzień po dniu. Słyszałem Lazy Day - no niezłe, ale czy warte, żeby przesłuchać całą płytę? No nie wiem, ale kiedyś przesłucham. Minęło trochę czasu i pojawił się kolejny singiel - Never Been Better - no, już bardziej mi się spodobał, fajny pop, zostaje w głowie. Wciąż mnie to jednak nie przekonało i dni dalej płynęły, a ja mogę teraz tylko tego żałować. No ale w końcu się zdecydowałem, bo zbliżało się podsumowanie roku, a przecież Yeti by mnie zabił, gdybym przysłał ranking płyt bez przesłuchania tego krążka. Najpierw zakochałem się w Night Butterfly - zapętlony utwór nie opuszczał moich głośników, no ale ile można? Przecież nawet najlepszy utwór kiedyś się nudzi, więc poszedłem dalej i już nie zapętlałem jednej piosenki, a całą płytę. I tak płyta poznana w grudniu została moją płytą roku. Ale chyba zasłużenie, mam taką nadzieję. Debiutu jeszcze nie przesłuchałem, ale mam zamiar to nadrobić, 3 lata temu w ogóle nie znałem się na muzyce i pewnie teraz nie nazwę tego jakimś kiczowatym popem. Chociaż, czy kiczowaty równa się słabemu? No raczej nie. [SimonS]

Hej, hej, hej, no przecież, że Plastic. Murowany kandydat do jednej z najlepszych polskich płyt 2009 nie zawiódł i nagrał krążek, o którym już pisałem, że nie umiem go opisać. I choć dziś pewnie potrafiłbym wykrzesać nieco więcej słów, to jestem zadowolony z tekstu, jaki wtedy opublikowałem. Ekshibicjonizm emocjonalny, jaki wtedy miał miejsce na Uchem w Nutę długo się tu zapewne nie powtórzy (choć w 2010 album wyda Furia Futrzaków, więc kumacie, będzie się działo). I choć ciągle płaczę nieco za Ortegą, to gratuluję serdecznie mym pupilom. Jesteście fajni, naprawdę, a ja naprawdę nie umiem pisać. [Yeti]

sobota, 9 stycznia 2010

10 najlepszych singli 2009


No nie mogę powiedzieć, żebyśmy jakoś strasznie narzekali na ten rok. Owszem, wielu marudzi, że mało albumów, mało singli, mało wszystkiego. Ale myśmy się interesowali i znaliśmy nawet tego zainteresowania obiekty, co zresztą możecie sobie obczaić w listach indywidualnych. Ostateczna lista tradycyjnie nie zadowala więc żadnego z nas, ja zaś szczególnie cierpię ze względu na brak takich wymiataczy jak pewien singiel Amerie, brak docenienia Toro Y Moi czy Emiliany Torini. Piąty Bitels z kolei pewnie uroni jakąś łezkę po tym, w jaki sposób Shazam zremiksował Munka i tak dalej, i tak dalej.

Macie przed sobą 10 singli, które uzyskały najwięcej punktów w głosowaniu redakcyjnym. Listy różniły się znacznie, czego świadectwem może być choćby fakt, że 3 utwory wymienione poniżej nie powtórzyły się na listach i jawią się w zasadzie jako osobiste podjarki redaktorów. [Yeti]


10
Jay-Z (feat. Alicia Keys)
Empire State of Mind
posłuchaj



Jay-Z jako producent stworzył już kilka przebojów, m.in z Rihanną, czy z Beyonce, tym razem nawiązał współpracę z Alice Keys z którą wziął na warsztat ich rodzinne miasto - Nowy Jork. Miasto niepotrzebujące reklamy. Każdy je zna - dzieci myślą, że to stolica USA (a to wielkie miasto nie jest nawet stolicą stanu Nowy Jork). Ale duetowi to nie przeszkadzało i postanowili zaśpiewać pieść pochwalną dla swojego Empire State, co przypadło do gustu zarówno nam, jak i sporej populacji globu. Nie lubię Stanów Zjednoczonych, nigdy nie marzyłem o podróży do NYC ale słuchając tej piosenki i oglądając teledysk przedstawiający walory miasta, aż przychodzi na to ochota. Ale to może kiedyś, jak zniosą wizy i będę miał niepotrzebne 10 tysięcy dolarów. Czyli pewnie nigdy. Wracając do piosenki, otrzymujemy tutaj świetny beat połączony z tym z czego jest znana Keys, czyli z fortepianem, dodajmy do tego jej świetny wokal i otrzymujemy najlepszy radiowy hit zeszłego roku. [SimonS]

I ten refren! Przepraszam, musiałem. [Yeti]


09
The Bird and the Bee
My Love
posłuchaj



Są tacy ludzie, jak Richard David James, którzy mają trzy imiona. A co z tymi, którzy mają dwa imiona: jedno żeńskie i jedno męskie? Tacy ludzie, jak Inara George, są obdarzeni głosem słodkim jak truskawki i łagodnym jak Marcin Najman, a wraz z producencką pomocą kogoś, kto współpracował z gwiazdami muzyki popularnej: Lily Allen, Kylie, a nawet z Beckiem i Flaming Lips, tworzy być może najładniejsze piosenkowe piosenki roku. Oczywiście, i tu redakcja pewnie się zgodzi, najśliczniejszą częścią ich najnowszego albumu jest Love Letter to Japan, ale - jako że został on wydany jeszcze w 2008 roku - nasz wybór padł na cukrowo-lukrowane My Love, śliczną, popową błyskotkę z tak uroczo wyśpiewanym hey boy, would you take me out tonight?, że chce się odśpiewać: yeah, I would. [Piąty Bitels]


08
Mew
Repeaterbeater
posłuchaj



Pięciominutowy teledysk i tylko niecałe trzy minuty muzyki, ale warto czekać, tym bardziej, że to jeden z najciekawszych teledysków ubiegłego roku. Muzycy w czasie hipnozy zaczynają grać utwór i tak właśnie brzmi, jakby powstał w takich warunkach. Charakterystyczne brzmienie Duńczyków na pograniczu psychozy połączone z przebojowością która zostaje w głowie. Tak jak już pisałem w recenzji, Mew się kocha, albo nienawidzi, więc tylko od Was zależy czy docenicie ten utwór, czy nie. [SimonS]


07
Ariel Pink's Haunted Graffiti
Can't Hear My Eyes
posłuchaj



Jeśli chcecie wiedzieć, kim jest Ariel Pink, to Wam nie powiem nic więcej ponadto, że to geniusz. Can't Hear My Eyes to utwór, który znalazł się tu, bo jest jego tworem. Ale nie, nie dlatego, że się do geniusza przywiązałem - po prostu geniusz stworzył dzieło genialne. Minuty na nie poświęcone nie będą straconymi. Naprawdę, zaręczam. Delikatny wokal i wspaniały podkład pod nim czynią z tejże piosenki jednego z najlepszych nienatecznych singli 2009 i doprawdy nie wiem, dlaczego nie znalazła się ona na listach SimonSa czy Bitelsa. No ale Szymon i Paweł Szymonem i Pawłem, a muzyka muzyką i trzeba cenić to, co dobre. Bo mym indywidualnym hajpie Ariel Pink obronił się w dziesiątce i trzeba mu gratulować, bo jest czego. Naprawdę, Szymonku i Pawełku, to nie żarty. To Ariel Pink, you know. [Yeti]


06
Fool's Gold
Surprise Hotel
posłuchaj



Przygotuj się na wilgoć. Jeśli nie w spodniach, to na dworze. W tym roku, specjalnie dla ciebie, wakacje przypadają na styczeń. Miks żydowskiego zawodzenia i klimatycznego - ktoś wołał Davida Byrne'a? - wiosłowania był moją ścieżką dźwiękową do sierpnia dwa tysiące dziewięć, mam nadzieję, że będzie i ścieżką do tego sierpnia oraz że będzie ścieżką do waszych sierpni. Był taki dzień, kiedy w teorii było już za późno, bo i za daleko, bo i nikomu się nie chce - na pływanie, a ten bezimienny wokalista, przy nieopisanej pomocy głównego tematu gitary, wręcz zawołał mnie na plażę. Wszystko, co dobre pod koniec ubiegłorocznych wakacji, działo się przy Surprise Hotel. Jest parę historii, które się wydarzyły, gdy grałem na nosie partię saksofonu, ale nie opiszę: ani zdarzeń, bo są to raczej hermetyczne wspomnienia, ani samego saksofonu, bo trzeba go po prostu posłuchać (ale koniecznie do tego saksofonu dotrwajcie). [Piąty Bitels]


05
Röyksopp
Happy Up Here
posłuchaj



Ja tu się próbuję skupić i wyciszyć, a tu mi jakieś tirli-tirli nad uchem się puszcza, i weź tu się przed tym obroń. Był taki dzień (ale nie miałem jeszcze mikrobloga, to sobie nie zapisałem, który), że od samego rana, kiedy usłyszałem Happy Up Here, do rana drugiego dnia, kiedy na jakieś trzydzieści sekund zapomniałem jak to leciało, moja głowa była zapętlonym odtwarzaczem muzycznym z tym tirli-tirli właśnie. A po tych trzydziestu sekundach - znowu. Później to już tak sporadycznie. Jak teraz. Tirli-tirli. [Piąty Bitels]


04
Nite Jewel
Want You Back
posłuchaj



Dowcipas z cyklu sucharczaki: podczas mojego pierwszego spotkania z Nite Jewel usłyszałem Want You Back. Kumacie, nie że live, ale że sobie wbijam na portal, gdzie generalnie mają być filmy, a jest sporo muzyki i widzę fanowski teledysk. Kumacie, że jakieś piaski, trawy, chwasty i tańczące ludziki z czegoś tam. Wchodzi znakomity podkład i rozmazany wokal. Oglądam do końca, jestem zauroczony. Pod koniec obiecuję, że wrócę. Kiedy parę dni później odpalam płytkę, mówię do Nite: I'm back. Kumacie? [Yeti]


03
Animal Collective
What Would I Want? Sky
posłuchaj



Dobra, przyznaję wam rację, Animal Collective zdominowało 2009 rok. Długo się przed tym broniłem, wciąż tego nie rozumiałem, ale EP-ka wydana pod koniec roku mnie do tego przekonała. A w szczególności utwór który zajął u nas 3 miejsce. Być może My Girls jest bardziej przebojowe, chociaż sam wolę Summertime Clothers, to jednak w What Would I Want? Sky w ciągu prawie 7 minut usłyszymy, to co u Animali jest najlepsze. Zresztą z Fall Be Kind EP mógłbym na tę listę dać wszystkie utwory, bo są tak dobre, ale postanowiłem że dam też szansę innym i dałem tutaj tylko ten utwór, któremu najbliżej do perfekcji. Ale reszta peletonu na serio ma bardzo małą stratę, uwierzcie własnym uszom. [SimonS]


02
Animal Collective
My Girls
posłuchaj



Bo wiecie, ja się z tym naszym werdyktem demokratycznym pogodzić nie mogę. Oto jeden z największych zespołów ostatnich lat nagrywa cudowną, fantastyczną piosenkę, w której jest wszystko, a wygrywa jakiś tam Isaac Brock z jakąś tam piosenką z jakiejś tam epki. A przecież My Girls to jedna z tych melodii, które siedzą i prześladują. Męczą głowę, kolana, ramiona, pięty, kolana, pięty, kolana, pięty, głowę, ramiona, kolana, pięty, oczy, uszy, usta, nos. Gra wokali? Smaczna. Podkład? Smaczny. I teledysk smaczny. I wszystko ogólnie bardzo smaczne, więc zapomnijcie o jakimś Whale Song, zanim jeszcze przeczytacie, dlaczego pamiętać powinniście. A, bym zapomniał: Piąty Bitels jest ode mnie lepszy w piśmiennictwie. Ale to tylko słowa, a liczy się muzyka, przecież. Więc mu nie wierzcie, singlem roku My Girls! [Yeti]


01
Modest Mouse
The Whale Song
posłuchaj




Skomplikowane jest wymierzenie wartości singla ze względu i na potencjał singlowy, i na faktyczną wartość muzyczną. Zostaliśmy przyzwyczajeni do słabych muzycznie singli, ale - no właśnie - singli. Albo po prostu ja zostałem przyzwyczajony. A tu mamy sytuację odwrotną: jako pojedynczaka wydano coś, co istotnie nigdy singlem zostać nie powinno i co już nawet nie jest dobrym singlem, a fantastyczną piosenką. Sprzątacz w biurze, który de facto nie umie sprzątać, ale - gdy nikt nie widzi - rządzi i dzieli w księgowości. Dość czerstwe porównania mam, jak na opis najlepszego utworu roku, ale wiecie, o co chodzi: niesinglowy singiel pozamiatał singlowe single. Rock nie umarł, Whale Song żyje. Widzę tutaj Isaaka Brocka w formie sprzed dziesięciu lat, w utworze, który spokojnie mógłby być dziesięć lat temu wydany i, gdyby był, dziś byłby klasykiem amerykańskiej sceny alternatywnej. Chociaż, dla mnie i tak jest. Bo oto doświadczyłem geniuszu. [Piąty Bitels]

poniedziałek, 4 stycznia 2010

10 najlepszych polskich singli 2009



Przyznam szczerze, że nie pamiętam tak dobrego roku w polskiej muzyce, jeśli chodzi o wysyp singli. 2009 bowiem dla mnie zapisze się głównie jako dominacja rapu na krajowej arenie, co zresztą znalazło odzwierciedlenie w liście osobistej, do obczajenia w komentarzach. Niestety, reszta redakcji rapem się już tak nie jarała, no i ostatecznie wiele dobrych kawałków się nie obroniło.

Ale nie narzekajmy, bo - powiedzmy sobie szczerze - ta lista wymiata. Oto redakcja Uchem w Nutę daje Wam 10 soczystych kawałków ze słuchania których można i nawet powinno odczuwać się sporą przyjemność. Naprawdę sporą. Powodzenia. [Yeti]

10
Tymon&Transistors
Pete Best Was Good Enough
posłuchaj



Według niektórych najlepszy singiel tego roku, u nas na 10 pozycji. Ale to nie znaczy, że go nie doceniamy, bo doceniamy. Jako, że uwielbiamy The Beatles to piosenka w tej stylizacji nam przypadła do gustu. A że Tymon śpiewa o Piątym Bitlesie, to ucieszyliśmy się, że docenił naszego redakcyjnego kolegę. Do tego Paulina is dead (znaczy tylko na naszym blogu, gdzieś tam w Polsce sobie żyje i szuka szczęścia, więc się nie martwcie), dlatego liczymy na taki sam sukces jak czwórka z Liverpoolu, chociaż znowu zostało nas trzech. [SimonS]


09
Quiz
Słowa dla (feat. Brudne Serca)
posłuchaj



Listy były już prawie ułożone i zbliżał się koniec roku. Nagle (bodaj 29XII) obczaiłem na blogu pewnego pana z pewnego serwisu o muzyce, że coś tam Smarki Smark. Nie mogłem odpuścić okazji (no bo przecież Smarki, nie?) i odpaliłem kawałek. Poszedłem zrobić herbatę, zapomniałem, nie słyszałem. Wracam, wchodzę na pewne forum i tam też link. "A, miałem posłuchać". Posłuchałem i od tamtej chwili odpalam niemal codziennie. Brudne Serca w tym kawałku walą z grubej rury życiowy tekst o tym, jak to im było z rodzicami, ale że generalnie mają respekt. Nie brzmi zachęcająco? To posłuchaj, jak im to wyszło, bo ja Ci tego nie opiszę. Znaczy chciałem wybrać najlepsze wersy, ale było to na tyle trudne, że sobie darowałem. Moc, szczególnie wejście Smarka na wysokości Tata nie żałuje, że nie zostałem raperem - my żałujemy, że olałeś marzenie. Serio. [Yeti]

08
kamp!
Cosmological
posłuchaj



Jedyny przedstawiciel muzyki klubowej na tej liście, ale z siłą zawartą w wykrzykniku wtargnęli na alternatywną scenę i pokazali fanom rocka, że elektronika to nie tylko techno, a słuchanie takiej muzyki nie przynosi wstydu. Na razie zaprezentowali dwie EP-ki, ale my z niecierpliwością czekamy na album długogrający, bo chcemy posiadać w swoich zbiorach więcej takich piosenek jak Cosmological. [SimonS]

07
CNC
Magenta Ants
posłuchaj



CNC to projekt, podczas słuchania którego ani na chwilę nie zapominamy, kto jest jego autorem. Magenta Ants to utwór długi jak na single, ma aż 7 minut i opiera się generalnie na graniu czegoś w kółko. Kto ma taki songwriting? No kto? No D. A ten leniwy, rozlazły klimat? No M. I zarówno D., jak i M. są tu bardzo mocną ekipą przecież i bardzo mocno się wykazali. Świetne gitary, dobry wokal, takie ambitniejsze The Car Is On Fire trochę jednak chyba. A może nie, w każdym razie: mocna rzecz. Matko, ile ja razy podczas tych opisów używam "moc" i "mocna". To dobry rok musi w takim razie być. Albo mój zasób słów opada, nie wiem. Oby rok. [Yeti]

06
Mika Urbaniak

In My Dreams
posłuchaj



Jakie to śmieszne! Jakie to śmieszne, że gatunek muzyczny, który w polskim wykonaniu żenuje najbardziej, jeśli go porównać z trendami światowymi, był w roku 2009 najbardziej nadążającym za modą nurtem w Polandzie. No bo ej, jaraliśmy się tu płytką The Bird and the Bee, a i w Polsce mamy coś uderzającego w podobny deseń. Tylko trochę lżejsze. Właśnie, lekkie. Jak ptasie mleczko (w reklamach!). Polecamy, mocna rzecz. [Yeti]

05
Plastic
Night Butterfly
posłuchaj



Niestety dopiero 5 miejsce, a spokojnie ta piosenka powinna znaleźć się na podium, ale Plastic przegrał z... Plastic. Tak więc poznaliśmy najlepszy singlowy zespół 2009 roku na terenie RP. No dobra, Night Butterfly jeszcze nie jest singlem, ale mamy wielką nadzieję, że nim się stanie. Wtedy w kolejnym podsumowaniu będziemy mogli po raz kolejny ją uhonorować. A jest co, piosenka mniej cukierkowata od oficjalnych singli, z przyjemnym riffem, a przebojowość wciąż ta sama. [SimonS]

04
Furia Futrzaków
Brokat
posłuchaj



Jeszcze nie wydali debiutu, a już jestem ich die-fanem. I ten fenomen utrzymali także tym kawałkiem, który MUSIAŁ się znaleźć na tej liście. Brokat pierwszy raz usłyszałem w okolicznościach zwykłych, tzn. siedząc przed komputerem (chciałem napisać "siedząc w kapciach", ale ja akurat w kapciach nie chadzam) i obczajając na Youtube nagranie z pewnego festiwalu w Gdyni. Ej, Czytelniku, do dziś mam to video na odtwarzaczu i do dziś doznaję muzycznie. I nie tylko, bo jak się patrzy na radość wokalistki w pewnym momencie, to i człowiek się raduje. A, że same sentymentalizmy? Że nie ma nic o kawałku? To najlepszy polski pop, jeśli nie ever, to chociaż czasów, w których żyję. Ale jednak chyba ever. MUSISZ to zobaczyć. Niech brokatu deszcz na Ciebie spadnie, powodzenia. Trzymaj, trzymaj, trzymaj, trzymaj się! [Yeti]

03
Plastic
Never Been Better
posłuchaj



Byłem P.O.P.-ędzany, żeby napisać ten tekst, ale - P.O.P.-ierwsze - nie jest ten utwór na tyle P.O.P.-ularny, żeby móc go opisać z głowy, a - po drugie - P.O.P.-rostu trudno jest ująć w słowa polski singiel P.O.P.-owy na światowym poziomie. Tekst, co prawda, jest tak prosty, że napisałbym lepszy nawet teraz, kiedy miłościwie nam panujący redaktor naczelny atakuje mnie na Gadu-Gadu: napisałeś już o Plastic, a może o Plastic już napisałeś? - ale nie o tekst tu chodzi. To jest śliczne i kolorowe jak hybryda drużyny cheerleaderskiej i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Skoczne, szybkie, radiowe, potrzebne polskiej muzyce, potrzebne i mnie. P.O.P.-isowy numer. [Piąty Bitels]

02
Łona&the Pimps
Bumbox
posłuchaj



Mój problem z Łoną jest taki, że ja mam generalnie zupełnie inną hierarchię jego albumów niż każdy, kto ich słuchał spośród obywateli tej planety. Znaczy nie bardzo jara mnie niedopracowane Koniec żartów, wolę wszystkie pozostałe płytki z ubiegłorocznym Insertem (EP) na czele. Bardzo się więc ucieszyłem, gdy usłyszałem o nowej aranżacji tego cudownego tekstu o bumboksie, co się buntuje i płyt czytać nie chce. W samym kawałku zmienia się niewiele - jak zauważył Piąty Bitels, którego wyręczam w tym opisie - głównie czuć tylko i może nawet aż, że automaty zastąpiły żywe instrumenty. Wychodzi to conajmniej tak samo dobrze, jak ostatnio, a teledysk jeszcze dodaje uroku. Nie będę cytował highlightów, bo cały ten tekst świeci jasno na polu wszystkich tekstów wszystkich muzyków ever i na nic groźby, na nic przecieranie innych tekstów szmatką - zdania nie zmienię. I kropka, choć Łona po "i" użył jednak innego słowa. [Yeti]

01
Afro Kolektyw
Mężczyźni są odrażająco brudni i źli (feat. Filip Jaślar)
posłuchaj


Niedawno, pisząc o Przepraszam, dałem znać, że Afro Kolektyw to temat rzeka. Zdanie swe podtrzymuję, dlatego skupiam się wyłącznie na kawałku. Jeśli chodzi o tekst, to cała pierwsza zwrotka jest złożona z linijek absolutnie genialnych, doskonale połączonych i stanowi dla mnie najlepszy tekst polskiego hip hopu spośród tych, które przesłuchałem. Już na początku bowiem Afrojax serwuje nas hipertekstem Jeżeli chcecie, żebym czuł się tu jak w domu / wyrzućcie stąd wszystkich, powinno pomóc, by za chwilę poczęstować nas jeszcze lepszym, autorionicznym Głupie gadki? Widziałem głupsze / rzeczy w życiu - większość w lustrze, no i przejść do opisu, jak bardzo ma gdzieś to, co nadaje ta babka (studentka socjologii) i ujawnić swoje cele: Kto jest zły, a kto dobry / i po co tu przyszedłem? Przyszedłem na podryw. Wchodzi refren, o którym nic nie piszę, bo kumacie i druga zwrotka, gdzie Afrojax dissuje studentkę wybitnym Nie szukam idei, szukam dziewczyny/ kleisz socjologię, więc cię to nie dziwi. No hej, słyszeliście równie genialne wersy? Nie chcecie odpowiadać? To ja odpowiem: nie słyszeliście.

Ale ej, Afro Kolektyw to nie tylko linijki, ale też i muzyka. Hej, moc tego podkładu zrobionego na syntezatorze? Hej, jak prześwietny jest udział Filipa Jaślara? Hej, jak charakterystyczne jest to, co stworzyli? A jak doskonale czuć tu rytm? Hej, no człowieku, ja wiem, że Połącz kropki była w 2008, ale nie moja wina, że panowie z Kolektywu chcieli też wymieść w 09 i wypuścili jeden z najmocniejszych swych utworów na singla. A ten kawałek to obowiązek każdego, nie tylko fana rzeczy wokół hip hopu. To arcydzieło, kumasz. [Yeti]

piątek, 1 stycznia 2010

2010

No, wywalamy stare kalendarze, wieszamy nowe. A z tej okazji Uchem w Nutę życzy wszystkim swoim czytelnikom, by w 2010 roku wszystko było doskonałe. Przede wszystkim życzymy Wam, by nasz poziom jeszcze się podniósł (niemożliwe, wiem), no i byśmy mieli o czym pisać, znaczy: żeby wychodziło dużo dobrych albumów, którymi wszyscy będziemy się ekscytować.

Rok 2009 się zakończył, czas więc na podsumowania. Uchem w Nutę istnieje od 28.01.2009r. W tym czasie przez redakcję przewinęło się aż 7 obywateli, wszyscy to Polacy. No, poza jednym - Paulina jest bowiem Polką. Niektórzy z nich zrezygnowali w trakcie z różnych przyczyn, nad czym bolejemy. Ale spoko, mamy chusteczki, radzimy sobie.

Przez ten czas napisaliśmy 82 różne notki, z czego recenzji 58, 2 ankiety redakcyjne, 10 zestawień i parę notek organizacyjnych, okolicznościowych itd. Najczęściej pisałem ja, Wasz redaktor naczelny, nad czym wszyscy ubolewamy (38 tekstów). Piąty Bitels i SimonS zatrzymali się na magicznej 20, niech im będzie.

W trakcie tego roku odnieśliśmy już pierwsze sukcesy. Po pierwsze przetrwaliśmy, o co wcale nie było momentami łatwo. Po drugie - liczba czytelników przerosła wreszcie ilość redaktorów i dzisiaj wynosi kilkadziesiąt dziennie. Pojawiliśmy się na tak słynnych portalach społecznościowych jak Twitter, blip.pl, dorobiliśmy się także - fanfary - redakcyjnego maila, mamy własną grupę na last.fm.

Zdaje się także, że przypadliśmy do gustu zespołom Plastic i Kolorofon, które to bandy umieściły nasze teksty na swoich wizytówkach w takich portalach jak Myspace, Twitter, Facebook czy na blogach. Linki do nas można odnaleźć także w paru innych miejscach w Internecie, wliczając w to fora internetowe i przeróżne strony, gdzie w komentarzach nas głównie chwalicie - chwała Wam za to.

Mamy wrażenie, że parę osób nas naprawdę lubi i - co ważniejsze - czyta. Dlatego z przyjemnością mogę ogłosić, że już niedługo Uchem w Nutę przedstawi rankingi podsumowujące 2009 rok w muzyce: będą najlepsze single i płyty. A, że swoją działalnością stale pokazujemy wszystkim, że można także w Polsce - będą również podsumowania muzyczne kraju nad Wisłą. Kto był naszym zdaniem najlepszy w 2009 roku? Przekonacie się już w styczniu.

Na przełomie stycznia i lutego powinny zacząć pojawiać się także kolejne rankingi - tym razem będą to podsumowania dekady. I znowu: osobne listy przeznaczyliśmy dla muzyki polskiej, osobne dla reszty świata. Łącznie ujrzycie więc obszerne, bo zawierające po 50 pozycji każdy, rankingi o muzyce na przestrzeni lat 00-09. W sumie więc 200 mini-tekstów, które wyjaśnią Wam wszystkie Wasze pytania.

A w marcu? W marcu powracamy z regularnymi recenzjami i ankietami. W planach także kolejne ankiety redakcyjne, nie wykluczamy pierwszych wywiadów specjalnie dla naszego bloga. Czyli dla Was, bo co tam my. No i dla naszego ego, wiadomo.

Trzymajcie się, widzimy się w 2010 roku. To będzie pracowity, dobry rok. Uchem w Nutę będzie Wam intensywnie w nim towarzyszyć. :-)