czwartek, 9 lutego 2012

Space Sugar: Space Sugar (EP)

OCENA: 5
Space Sugar jest trójmiejskim zespołem powstałym w ubiegłym roku. Członkowie grupy są bardzo ambitni, bo mimo, że dopiero kilkanaście dni temu ukazała się ich debiutancka EP-ka, to już planują zagraniczne koncerty. Mają też bardzo ciekawą notkę prasową z której oprócz takich oczywistych informacji jak krótka biografia czy skład zespołu, możemy się dowiedzieć jakie gatunki są podobno przez nich wykonywane. Lista jest długa, a na niej m.in shoegaze, cold wave, space rock, czy nieśmiertelne indie. Brzmi ciekawie, chociaż po przesłuchaniu materiału można z pewnością powiedzieć, że są to niestety tylko losowe "tagi". Z shoegaze ma to tyle wspólnego, co Smashing Pumpkins z ojcostwem tego gatunku. Zimną falę poczułem co najwyżej w czasie spaceru przy temperaturze minus dziesięć w Rio. Space występuje jedynie w nazwie zespołu, a indie to już chyba nawet nie trzeba tłumaczyć. Jednak mimo tych niezgodności nie można się zrażać. Dlatego ta recenzja pomimo tego posiada też rozwinięcie i zakończenie.

Kolejność piosenek na płycie ma bardzo duże znaczenie. Ciekawe otwarcie, ustawienie tworzące odpowiedni klimat, czy zakończenie które powinno być doskonałą klamrą. Nie może być tak, że początek płyty składa się z samych highlightów i singli, a druga cześć materiału to te gorsze utwory. A przecież doskonale wiemy, że za często to się zdarza. W przypadku Space Sugar jednak nie mogę tego ocenić, bo otrzymałem płytę nieotagowaną, więc i też bez numerków. Mogę więc lecieć albo alfabetycznie, albo po takim wstępie się zlitować i zacząć od najciekawszych utworów. Więc wybieram opcję numer dwa.

Może to jedynie zasługa głośności, ale w głowie pozostaje Gangrenada i Niki. Pierwszy utwór z początkową perkusją brzmiącą niczym ta z  Niewarto CKOD-u jest najbardziej gitarowym momentem na płycie. Być może wg zespołu to właśnie tutaj grają shoegaze. Ja mam co do tego wątpliwości. Odstawmy jednak te wszystkie gatunki i podgatunki na bok, bo kogo to w 2012 roku obchodzi, zajmijmy się muzyką. Gangrenada jest sinusoidalnym utworem z klimatycznymi powolnymi zwrotkami i głośnym refrenem. Standardowy rockowy kawałek, który mógłby się spodobać słuchaczowi Trójki, a może i nawet w Teraz Rocku by pochwalili. Że świeże, przez nich niespotykane i że być może w końcu pojawia się szansa na następczyni Anji Ortodox i Kory. Oczywiście to nie atak w stronę wokalistki Space Sugar, która naprawdę dobrze śpiewa, a jedynie mało odkrywczy przytyk w stronę podsumowania roku wg Teraz Rocka. Wracając do sedna, o Niki w sumie można powiedzieć to samo. Siostra to jednak ładniejsza i czas można z nią milej spędzić. Nieznacznie urozmaicona praca gitar oraz wyskandowany wokal mogą na moment zwrócić uwagę. Jednak przypominam, że mamy 2012 roku i takie granie nie robi już na nikim wrażenia. Chociaż nie do końca, bo są też tacy ludzie którzy mogą się nie znać, bo muzyki rockowej słuchają od 1984 roku i mają niepełną wiedzę, ale będą uważali, że takie kawałki są w najlepszej rockowej tradycji.

Dobra, przyznam się. Podoba mi się The Four of Us. Space Sugar brzmi tu trochę jak Sorry Boys. A że byłem na dobrym koncercie Sorry Boys, a na dodatek zaintrygowała mnie wokalistka, to z tego powodu mogę polubić The Four of Us. W Can You Reach Me mamy za to dużo trąbienia, bo Maciej Lubieniecki poza tym, że jest gitarzystką, gra też na trąbce. Zatrąbił m.in na dwóch płytach Blindead. Czy ktoś z Was był na offowym koncercie Blindead? Pewnie nie, bo albo byliście na koncercie TCIOF, albo tak jak ja byliście jeszcze w drodze do Trzech Stawów. Folkujące Silence dodaje materiałowi sporej dawki wdzięku i lekkości, a Smudge, które alfabetycznie ustawiło się jako ostatnie, prawdopodobnie w rzeczywistości też zamyka tę płytę. Wyraźnie czuć w nim, że zespół żegna się ze słuchaczami. Oby następnym razem przywitali nas mniej przewidywalnie.  

Płyta powstawała pod okiem i uchem Kuby Mańkowskiego, który jest odpowiedzialny za produkcję m.in takich zespołów jak Acid Drinkers czy Behemoth. Uważa on, że Space Sugar jest czymś świeżym. Więc jak widać, moja teoria o chwaleniu przez Teraz Rock by się sprawdziła. Trójmiejskie media też bardzo przychylnie oceniają zespół, pisząc, że jest to muzyka dla fanów Radiohead czy PJ Harvey, a nawet, że jest to jeden z najciekawszych trójmiejskich debiutów ostatnich miesięcy. Niestety z  obiema opiniami zgodzić się nie mogę. Fani dwóch wymienionych wykonawców mają na tyle rozwinięty gust, że zapewne znajdą dla siebie coś ciekawszego do słuchania. Wszyscy też wiemy, że trójmiejska scena jest na tyle duża i ciekawa, że takie Space Sugar ginie wśród masy świetnych zespołów i projektów. Mimo wszystko życzę powodzenia w podbijaniu zagranicznych klubów i festiwali, bo pomimo małej odkrywczości jest to w miarę solidny materiał i kilku zadowolonych słuchaczy z pewnością się znajdzie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.