sobota, 12 stycznia 2013

Semantik punk: abcdefghijklmnoprstuwxyz

OCENA: 8.5
O znaczenie słów spierano się zapewne już u zarania dziejów, kiedy dźwięki ledwo co zaczęły wydobywać się z ludzkich gardeł. Jesteśmy otoczeni zewsząd symbolami i znakami, a każdy z nich odwołuje się do doświadczeń - zarówno naszych indywidualnych jak i tych historycznych. Wygląda na to, że wszystko ma jakieś znaczenie i nie jesteśmy w stanie w żaden sposób sprawić, by coś tego znaczenia pozbawić. Nie jest ważne, czy to głupkowaty film na Youtube, bezmyślne spojrzenie szkolnego idioty czy cokolwiek innego. Nie zamierzam jednak roztrząsać tutaj znaczenia jako tako. Po prostu - wszystko ma znaczenie. Jakie? To już całkiem inna bajka. 

Abcedefghijklmnoprstuwxyz to moja ulubiona zeszłoroczna polska płyta. Nie jestem jeszcze do końca przekonany czy najlepsza, a na pewno nie będę przekonywał nikogo, że tak jest. Jeżeli chodzi o mnie: być może chodzi o kontekst, może jednak większe znaczenie ma w tym przypadku forma. Pewne jest to, że zauroczyłem się od pierwszego odsłuchu i z każdym kolejnym utwierdzam się w przekonaniu, że wędrówka na szczyt mojego prywatnego rankingu, nie jest tylko i wyłącznie moim widzimisię. Zresztą o kontekście już nieco wspomniałem w poprzednim akapicie.  Odbiór tekstów i muzyki bardzo zależy tutaj od samego podejścia do rozumienia muzyki i słowa. Wydaje się wręcz, że to jedna z takich osobistych płyt, która uderza bezpośrednio tam gdzie powinna. Z tym, że jednego uderzy gdzieś po głowie, a drugiego walnie po nerach. Dlaczego? Jeżeli wsłuchamy się w teksty (z czym czasem może być problem) odkryjemy, że ich sens jest wątpliwy. Sens podany wprost. Bo jak tutaj interpretować wyrecytowany w nietakt muzyki alfabet? Dowolnie. Jak interpretować zlepki słów, które składniowo i fleksyjnie w ogóle się ze sobą nie łączą? Dowolnie! A mimo wszystko - jak zauważył Arek Lerch w recenzji na violence-online.pl - Semantik punk zadają pytania i to wcale niełatwe, choć są nieoczywiste. Co więcej, artyści nie podają żadnych odpowiedzi, zostawiają słuchaczy samych sobie. Tak samo jak dla Arka Lercha, dla mnie jest to próba pokazania tej nieuchwytnej czasem potęgi, która kryje się nie tyle w słowie, co w każdym znaku i symbolu. 

Jednak to nie eksperymentalne podejście do tekstów tak bardzo wpływa na moją recepcję debiutu Semantik punk. To co mnie pociąga w tym albumie najbardziej, to awangardowe podejście do formy. A to i tak delikatne określenie. Polirytmia, polimetria, "arytmia", "ametria"? Ciężko stwierdzić chwilami, czy określony numer ma jakieś konkretne metrum, słychać rozgardiasz, bałagan, bębny w jedną stronę, bas w drugą. Takie podejście do rytmu, które każdego może wprawić w lekkie zakłopotanie, słychać bardzo dobrze w drugim utworze, zatytułowanym tak samo jak album. Nie potupiemy tu stopą do rytmu. Próba znalezienia jakiegoś jednego miarowego dźwięku jest naprawdę skazana na niepowodzenie. Takie samo doświadczenie czeka nas w kawałku Ugięcie pa. Zostaje tu poruszona kwestia wszędobylskiej semantyki: "rozumienie (…) nie występuje" i to nie tylko w warstwie liryki. Dźwięki są jakby rozdrobnione, każdy z nich osobno po to, byśmy mogli je sobie sami scalić w swoje własne doświadczenie. Dalej jest już nieco bardziej tradycyjnie: słychać polimetrię (trzepak drepak), wykrzyczany tekst nie pozostawia złudzeń co do agresywnej i bezlitosnej wymowy ("czarnowidze czerwień widzę płonie"). Kolejny numer to nagrany jeszcze pod szyldem Moja Adrenalina y dopatrzenia. Już w nim zawarto ideę, która towarzyszy albumowi od początku: "nie wyrzeknie język myśli". Mocno rytmiczna gitara basowa kontrastuje z brakiem rytmu, reprezentowanym przez postrzępioną i poszarpaną gitarę i pozbawioną rytmu perkusję (choć słychać elementy, które można traktować jako jakiś punkt odniesienia). Bardzo głośny hałas kończy się nagle. Czas na najlepszy chyba utwór na płycie - jest to a. Najbardziej melodyjny, najbardziej rytmiczny, przyjemnie połamany. A to co się dzieje w nim z gitarami, za każdym razem wywołuje ciarki na moich plecach. Liczą się tu tylko emocje. I to nie emocje muzyków, nie emocje Semantik punk. Liczą się tylko moje emocje, uczucia wywoływane bezkompromisowymi dzwiękami, uczucia wywołane bezkompromisowym podejściem do mnie - słuchacza. Po tym utworze przychodzi zmiana; zespół serwuje nam ambientowo - drone'ową zupę zagęszczoną mrocznym noisem. Przechodzimy od ambientu w nic po mnie, przez potężne i chaotyczne noise'y w zza a, do niemal półgodzinnych drone'ów w pstrokątach (zastanawiałem się przez moment, czy mogę swobodnie odmienić ten tytuł i dalej nie jestem pewien), będących w istocie mieszanką wszystkiego, co znalazło się na płycie, schowanego za zasłoną wyciągniętych, poszatkowanych i mocno przesterowanych gitar. Mamy tu do czynienia z pozornym chaosem przypominającym nieco Natural Snow Buildings. Nie bez znaczenia jest też fakt nagrywania pod okiem Rossa Robinsona, kolesia, który jest odpowiedzialny za At The Drive-in czy The Cure. Ale tak naprawdę to rzecz drugorzędna. 

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że Semantik punk udowadniają jedną, bardzo istotną rzecz. Otóż wykrzyczane z niezwykłą niekiedy mocą słowa kolejnych piosenek, zdejmują niemal całkowicie z naszych barków ciężar i przymus rozumienia tekstu. Nie musimy go rozumieć zwłaszcza, że słowa pozbawione naturalnych dla naszego języka końcówek, brzmią bardzo obco. Tak obco jakby były zaśpiewane w innym języku. Dla mnie to jeden z dowodów na to, że to emocje wywołane przez samą muzyką robią największe wrażenie na słuchaczu. Bo ile razy zdarzało się każdemu z nas słuchać, powiedzmy islandzkiej lub szwedzkiej muzyki, nie rozumiejąc przy tym ani słowa i dalej odczuwać przyjemność? Dopiero po tym doznaniu postanawiamy dowiedzieć się o co chodzi. I nawet jeśli przekaz jest płytki i kryje trzy metry mułu, to nie odbiera to przyjemności ze słuchania. Mogę jednak zapewnić, że w wypadku "abcdef…" nie ma mowy o żadnej jakościowej mieliźnie. To w zasadzie mój murowany kandydat na szczyt rankingu na najlepszą polską płytę.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.