środa, 4 lutego 2009

Kazik: Silny Kazik pod Wezwaniem

Kazimierza zawsze lubiłem. Bo i za poglądy i za styl życia, i za koncerty, bo mimo wieku, dalej w wielkiej formie jest i całe swe zatłuszczone serce w nie wkłada. No i wiadomo, za muzykę również. Przede wszystkim za KNŻ (reaktywowali się!), potem KULT (koncert w Krakowie 04.03, Studio!), na końcu za jego Kazikowanie. Bo i to takie jęczenie zawsze było prawie nie do wysłuchania albo trzeba było mieć dużą wenę w danym dniu, żeby daną porcję przeboleć. No, chyba, że dzień bardziej procentowy był. Wtedy sama przyjemność.

I tak, patrząc na twórczość Kazika pod szyldem "Kazik" to trzecia płyta, która traktuje o twórcach inniejszych. Najpierw był se Kurt Weill (płyta znakomita), potem był se Tom Waits (też fajna ale bardziej po pijaku, z resztą, sam Waits swój śliczny zachrypnięty głos odpowiednim dawkom alkoholu zawdzięczał przecież) no i przyszła pora na Silną Grupę. Popularna bardzo swoją drogą za ciemnych czasów głębokiej komuny.

Super jest. Od płyty Sidneya "2000" Polaka nie było dobrej płyty do spotkań towarzyskich spod znaku tych zakrapianych. Kaziowi się nie spieszy, wszystko tam tak powoli leci, płynie sobie, układa się w całość. Oryginałów słuchać nie miałem okazji, pomimo wszystko, podoba mnie się. Chociaż "Południca" w wykonaniu KNŻ'etu dla mnie lepsza. Ta tutej bardziej surowsza.

Płyta nie dla każdego. Bo przecież nie każdy spotkania zakrapiane musi lubić. Siądźcie sobie kiedyś w zaufanym gronie, które Kazikiem nie gardzi, odkręćcie nakrętkę i...delektujcie się.

2 komentarze:

  1. Ok, ukazała się jedna recenzja w styczniu, druga w lutym, to moja może ukazać się dopiero w marcu? :D

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.