poniedziałek, 28 grudnia 2009

Maxwell: BLACKsummers'night

Cześć, dawno się nie widzieliśmy. Widzisz, mam taki problem: podmiotem tego opisu jest pewien album. Płyta ta zasadniczo wpadła mi w ręce parę dni temu i raczej głupio byłoby powiedzieć, że znam ją na wylot. Nie znam jej aż tak dobrze.

Mało tego: niewiele wiem też o samym Maxwell'u. Wedle mej wiedzy jest to człowiek, który nagrywa r'n'b / neosoul i generalnie robi to na różnych instrumentach. Wiem też, że jego celem jest wydanie za rok płyty blackSUMMERS'night, co albo jest głupim żarcikiem, albo konceptem, którego nie zrozumiem i nie wiem czy chcę.

Ale widzisz, ja tę płytę przesłuchałem niedawno. Ma niecałe 40 minut. Nie wiem, jak bardzo jest to odkrywcze, bo nie siedzę w rnb. Nie wiem, jaki ma to wpływ na innych wykonawców i jak się prezentuje na ich tle. Ale, kurde, to jedne z najlepszych 40 minut w tym roku. Listowe sprawy, kumasz.

Od Bad Habits po Pheonix Rise ciężko byłoby wynaleźć cokolwiek słabego. Utworki wkręcają się wszędzie: początkowo na playlistę, potem do głowy. I zostają. Dlatego, na zakończenie tego tekstu (bo trudo go nazwać recenzją) informuję, że jestem chyba w ciągu i jutro pewnie też opublikuję jakąś recenzję. Wiem, to nie miało nic wspólnego z płytą, pech.

Wszystkiego dobrego, zaopatrzcie się w Maxwella.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.