środa, 16 czerwca 2010

Casiokids: Topp Stemning På Lokal Bar

Coś w tej nazwie jest, bo Casio kojarzy mi się z dzieciństwem. Sam nie posiadałem keyboardu, ale pamiętam, że ktoś, gdzieś kiedyś miał. Nie umiem teraz powiedzieć kto i po co, ale wyczuwam w powietrzu wspomnień to urządzenie. Najwyraźniej w Norwegii było tak samo i stąd pomysł na Casiokids. Jak sama nazwa wskazuje, najważniejszym instrumentem w zespole jest keyboard. Długi tytuł, w niezrozumiałym języku (rozumiem chyba końcówkę, coś o lokalnym barze, ale czy to by było takie łatwe?) jest drugim albumem w dorobku zespołu, który istnieje od pięciu lat. A jako, że zagoszczą w tym roku na OFF Festival, to musiałem się z nimi zapoznać, przy okazji mogąc zrecenzować ich najnowszą płytę.

Na ośmiu kawałkowym krążku na pewno na czele wybija się Fot i hose. Oficjalnie już go ogłosiłem pierwszym przebojem tegorocznych wakacji. Trwają one dopiero od pięciu dni, a on już gości w moich głośnikach od dnia pierwszego. Jeden z trzech instrumentalnych kawałków na płycie (w Togens hule przeważa instrumental, po drugiej minucie jednak śpiewają o jajach, więc różnie to można rozpatrywać). Jak się domyślacie, genialny główny motyw jest zagrany na keyboardzie, oczywiście rządzi i dzieli. Zostaje na długo głowie i może tam zostać do grudnia. Co oznaczało by, że pojawi się w podsumowaniu singlowym. Chociaż wiadomo, że bym się nie obraził, gdyby wylądował na 11 miejscu. Wynikało by z tego, że powstało w tym roku jeszcze dziesięć lepszych motywów muzycznych. Zwrócić uwagę też może teledysk, na którym przedstawieni są Afrykanie. A, że właśnie trwa Mundial w RPA, to nadaje się idealne. A co ważne, w piosence nie występują wuwuzele! 

Wyróżnia się też Finn bikkjen!, również wydany jako singiel w 2009 roku. Tylko niby skąd ja miałem o nich wtedy wiedzieć? Tak więc mam nadzieję, że w podsumowaniach po raz kolejny zostanie nagięty regulamin. W końcu płyta jest z 2010 roku. W sumie można się teraz zatrzymać przy języku norweskim. Niestety jego twardość często zalatuje niemieckością. Co słychać w Min siste dag. Na szczęście delikatny wokal w większości utworach neutralizuje te stwardnienia. Więc mimo, że za takim brzmieniem głosu nie trzeba przepadać, tak tutaj sprawdza się dobrze. Zresztą u skandynawskim wokalistów taka barwa często występuje. A w Finn Bikkjen! nawet odnosi się wrażenie, że słyszy się Jonsiego.

Verdens største land swoim początkiem przypomina Architekture in Helsinki, co na pewno jest atutem. Jednak przez 7 minut piosenka się rozmywa i traci na dynamiczności. Gdyby było zwięźlej i intensywniej brzmiało by znacznie lepiej. Za to w En vill hest po raz kolejny słyszymy inspirację czarnym lądem. Chociaż te wstawki też kojarzą mi się z płytą OjDADAna Grzegorza Ciechowskiego. A tam były przecież polskie przyśpiewki ludowe, a nie afrykańskie.


Dostajemy kawał solidnego popu, który może świetnie posłużyć jako soundtrack do właśnie rozgrywanych Mistrzostw Świata. Bo po co przez 90 minut słuchać wuwuzel, które brzmią jakby były puszczone z playbacku? Po co słuchać Szpakowskiego, który nie może się przebić przez bzyczące stado afrykańskich pszczół? Wyłączcie głos i pobawcie się razem z Norwegami. Przecież Oni też nie grają na Mundialu, więc kompleksów mieć nie będziecie. A Casiokids zapoda wam i afrykański teledysk i afrykańskie ozdobniki. Może dzięki nim w końcu poczujecie atmosferę tego piłkarskiego święta? Bo w rozkręceniu gry na boiskach na pewno nie pomogą. Możliwe, że nikt nie pomoże.

3 komentarze:

  1. Tak, tytuł jest prosty i znaczy tyle co "świetna atmosfera w lokalnym barze". :) czy oddaje klimat płyty, nie wiem, bo jeszcze nie przesłuchałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Norweski jest tak podobny do szwedzkiego?

    OdpowiedzUsuń
  3. Momentami bardzo. Tu różnica opiera się na jednej literze, więc mi się udało.

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.