poniedziałek, 28 czerwca 2010

Kylie Minogue: Aphrodite

Popołudnie - tak zwykło nazywać się tę porę dnia, w której obudziła się Królowa. Dwunasta minęła już dawno, Słońce powoli zaczynało bieg za horyzont, a dzieci w szkołach przygotowywały się do przerwy obiadowej. Jej Wysokość nieco zdezorientowana rozglądała się na boki usiłując wytropić jakieś oznaki dobrego dnia. Wiedziała jednak, że dość próżne to starania - dochodzący zza okna dźwięk kosiarki uświadamiał Ją, iż nawet Edward, jej najbardziej leniwy z gwardii ogrodników, zaczął swoją normalną, codzienną pracę w ogrodzie. Tak dawno już miała mu powiedzieć, by skosił trawę. Zapomniała.

Ja się jeszcze odegram - pomyślała. Nie chciała, by przylgnęła do niej łatka starej, wyświechtanej i leniwej Władczyni, która nie budzi się nawet wtedy, gdy długość Jej snu przekroczy wszelkie znane najstarszym Kangurom normy przyzwoitości. Doskonale wiedziała, że teraz potrzebuje krawca z prawdziwego zdarzenia. O tak, wieczorem wyjdzie na balkon i podczas audiencji pokaże się jako piękna, silna. Jako potężna. Jako wymarzona władczyni - taka, na której widok wszyscy mężczyźni kiwają głową z uznaniem i proszą Ją nawet o porady w sprawie najbliższych potyczek na wojnach prowadzonych gdzieś daleko stąd.

- Come on into my world, Stuart - rzekła do krawca, który cieszył się dobrą opinią jej znajomej z innego dworu.

***

Temperatura na placu była tak potężnie ogromna, że pocił się nawet termometr. Dochodziła 19.00, zapowiadane wystąpienie Królowej przyciągało mimo skwaru i niebezpieczeństwa nabycia udaru słonecznego. Pomysłowość ludzi nie miała żadnych granic - niektórzy nawet przykładali sobie lód na kark, byle ulżyć sobie w tym tłumie, który teraz bardziej przypominał kocioł. Mimo wszystko czekali. W końcu to ich Królowa.

Odsłoniły się wreszcie kotary i nadeszła Ona. Wyszła w połyskującej, odzdobnej szacie. Zaczęła przemawiać. Kusiła własnych podwładnych, krzycząc Put Your Hands Up (If You Feel Love)!. Starała się, naprawdę dawała z siebie wszystko. Próbowała, apelowała. Tłum wydawał się jednak jakiś markotny. Mieć jakąś większą rezerwę wobec swej Królowej. Sytuacja jeszcze się pogorszyła, gdy dostrzegli niewielkiego kupidynka, który zwisał jej z sukni, zaczepiony na jakiejś nitce.

Ludzie zaczęli się rozchodzić do domów. Nie mogli patrzeć na upadek swojej Królowej. Takie coś, to oni widzieli u byle mieszczan. Wiedzieli, czuli to. Może i nawet te jej stroje, może te przemówienia nie były skrojone najgorzej. Ale im to nie wystarczało. Ona miała ich przekonać, że wciąż jest najlepsza.

Wśród poddanych nagle wzrosło zainteresowanie córką Królowej. Wszyscy wiedzieli: już niedługo nastąpi zmiana warty, ich Królowa odejdzie, będzie nowa. Teraz trzeba jedynie trochę pocierpieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.