sobota, 23 października 2010

DagaDana: Maleńka

Pojechałem po bandzie, ŁO STARY. Czego słuchasz? zapytał kolega widząc mnie ze słuchawkami w uszach. Utworu DAGADANA zespołu DAGADANA z płyty MALEŃKA, odpowiedziałem i był to raczej koniec naszej konwersacji o muzyce. Niemniej jednak to - dość egzotyczne przecież - zdanie wywołało zaciekawioną reakcję koleżanki, która postanowiła zadać inne z ważnych pytań - co to?. Moja odpowiedź: polsko-ukraińskie trio grające mieszankę jazzu, elektroniki i folku okazała się o tyle wyczerpującą, co i mało interesującą. W efekcie w ciągu kilkudziesięciu sekund zakończyłem dwoma zdaniami dwie potencjalne rozmowy o muzyce.

Nie no, dawno już przestałem się dziwić, że ciężko znaleźć mi z kimś wspólny, muzyczny mianownik. Nie dziwię się, ale żałuję trochę, choć - bądźmy szczerzy - nie ma w tym nic dziwnego. Kto chce dziś, w roku 2010, słuchać polsko-ukraińskiej mieszanki jazzu, folku i elektroniki?

Ano są takie świry i właśnie do nich adresowany jest krążek tria Dagadana. 12 utworów, kilkadziesiąt minut muzyki, którą nie podzielisz się ze sporą ilością znajomych, o ile nie są kosmitami. No chyba, że Twoi znajomi też mają last.fm, Rate Your Music czy Myspace'a i również lubią grzebać w zespolikach, z którymi zawrotnej kariery nie zrobią.

Wszystko to jednak nieważne, bo ja cały czas o potencjalnych niesłuchaczach zespołu, a tu przecież mamy MUZYKĘ i warto byłoby coś o niej powiedzieć. "Tak więc", wszystko zaczyna się od miniaturki o jakże wdzięcznym tytule Preludium Kolir Szczastia, którego to tytułu - podobnie jak i, dość ograniczonego, tekstu utworu totalnie nie rozumiem. Te półtora minutki daje nam jednak okazję, by przywitać się z wokalem Dany i powoli nastawić się na to, jakiej płyty słuchać nam przyjdzie. Intro mija jednak szybko, pojawia się jego druga wersja - Kolir Szczastia, z tytułu której rozumiem jeszcze mniej niż przy indeksie pierwszym. Tym razem otrzymujemy jednak cztery pełne minuty profesjonalnego grania w stylu, jaki zapowiadało preludium - z tym, że tu klawisze jakby bardziej trafiają w duszę, wokal wciąga, a i polskie fragmenty tekstu cieszą, JEST DOBRZE.

Kryjące się pod indeksem trzecim Tango przekonuje mnie, iż teksty ukraińskie znacznie bardziej pasują do muzyki tria niż a teraz, kiedy śpisz, idę w tan / a teraz, kiedy śpisz, idę w taaaaangoooo. Ale nie mam pretensji, nie każdy jest Afrojaksem, wiadomo. 

Jak już jesteśmy przy frontmanie Afro Kolektywu - utworek jedenasty, Dagadana, wzbogaca lirycznie i wokalnie pewien nieznany, choć wielbiony, raper i nawija tu jeden z najlepszych - od strony językowej przynajmniej - zwrotek w karierze. Zabawa słowem świetnie wpisuje się w przedostatni utwór na płycie, dodając mu uroku, podobnie jak późniejsze partie dęciaków. 

I taka jest, w zasadzie, cała ta płyta - niezbyt równa, ale zarówno egzotyczna, jak i eklektyczna. Dająca sporo frajdy, ale i nudząca. Kojarząca się momentami z najfajniejszymi inspiracjami w kraju, by za chwilę irytować klimatem "ambitnych" programów z wielkimi "artystami" muzycznymi ze wschodu w TVP2. Krótko mówiąc: dla świrów, dla pasjonatów, dla die-fanów, dla ciekawskich i dla mnie.

1 komentarz:

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.