Odwieczny spór: czy fakt, iż jestem ignorantem jazzowym sprawia, że nie mogę pisać o jazzie. Odpowiedź wydaje się oczywista: no niby możesz, ale po co, skoro i tak nic nie napiszesz, NO BO jesteś ignorantem. I kiedy już zamierzacie zamknąć stronę, bo domyślacie się, że nie spotkacie tu odniesień do historii tych rejonów muzycznych, bardzo Was proszę: nie róbcie tego. Bo LP Jazzpospolitej zasługuje na to, by wysłuchiwać ich fanów. Nawet jeśli nie mają zbyt wiele do powiedzenia o jazzie jako takim.
Otóż: mam ojca a ojciec ma płyty. Ta pozorna oczywistość i pozorna nieistotność tego zdania w kontekście recenzji rozpadają się w pył, gdy powiem, że trzon kolekcji mego płodziciela (ale ej, serio - gdzieś to musiałem usłyszeć, bo przecież na taką durnotę bym nie wpadł) to płyty jazzowe. Nie zbliżyło mnie to do klasyki gatunku bardziej niż na Ej, tato, weź to ścisz, bo mi zakłóca mecz, no ale w owych czasach miałem od 8 do 12 lat i nie bardzo jakoś obchodzili mnie "czarni panowie z saksofonem na niebieskich okładkach".
Tak czy siak, przygotowałem kilka tez o płycie Jazzpospolitej i jej odniesień do historii jazzu na podstawie odświeżonej dla mej pamięci klasyki gatunku:
- płyty taty są - sprawdziłem kilka - bardzo dobre;
- płyta Jazzpospolitej jest - sprawdziłem kilka razy - bardzo dobra;
- ze słuchania płyt taty odczuwam średnią przyjemność;
- ze słuchania Almost Splendid odczuwam przyjemność dużą;
- przesłuchanie kilku albumów z kolekcji taty nie powiedziało mi o historii jazzu nic nowego - i bardzo niedobrze;
- przesłuchanie albumu Jazzpospolitej nie powiedziało mi o historii jazzu nic - i bardzo dobrze;
- Ty to przesłuchasz, ale nie przesłuchasz płyt mojego taty; to nic, i tak będziesz czerpać przyjemność;
- zawsze to chciałem powiedzieć, a teraz jest okazja: HAMBURGERY > LONGERY, i to nie tylko kwestia ceny;
No.
A ja, że zacytuję mojego kolegę Tadeusza, co to kolega jest teraz w Bukareszcie, napiszę, że "Adidos to nie to samo co Adidas". Dzięki za recenzję !
OdpowiedzUsuńStefan