wtorek, 20 września 2011

Benagain: Temat zastępczy (EP)

OCENA: 6.5
"Rzeczy piękne są trudne" (Platon) VS "Co ty tam wiesz?" (ja). Temat zastępczy czyni sytuację klarowniejszą, jaśniejszą, bardziej przejrzystą. Jeden zero dla mnie, wiesz o tym, Szerokoplecy, "nie udawaj Greka".
Jestem zauroczony.

Odkąd Szymon zorientował się, że przy podawaniu maila na pasku narzędzi po prawej stronie z niejasnych przyczyn dodał "www", dostajemy materiałów jakby więcej. Hm. Jest tego trochę, mamy co słuchać - a przecież staramy się też trzymać rękę na pulsie i w życiu, i w muzyce, a to przecież nie takie znowuż. W każdym razie - właśnie tak, ściągając jeden z załączników, poznałem Benagain.

Jestem zauroczony.

Przyznam, że trochę nie rozumiem fenomenu, jaki zasiała ta epka w moim odtwarzaczu. Odpoczywając ostatnio od muzyki (tzn. słuchając głównie rapu; "rap to nie muzyka" (LOL), co zresztą potwierdza część raperów ulicznych - "rap to życie") nie spodziewałem się, że znowu będę dręczył swój odtwarzacz kolejnymi powtórzeniami prostych, gitarowych piosenek.

Jestem zauroczony.

Okej, czas to powiedzieć. Przedstawiam Wam tegoroczną Galanterię. Epkę, która poraża swą prostotą, sympatycznością, otwartością i czułością. Nie ma tutaj ani śladu Ariela Pinka, Chaza Bundicka i innych oszołomów z naszej zgrai ostatnich lat. Dawid Ciesiółka woli kroić śliczne kompozycję na gitarę akustyczną, klawisze czy dęciaki (?). Raczej post-rock niż chillwave, raczej Muchy niż Sky Ferreira. Co to kogo obchodzi w DWA TYSIĄCE JEDENASTYM? A no mnie, całkiem sporo.

Jestem zauroczony.

Nie spotkacie tu kompozycji, które odmienią Wasze spojrzenie na muzykę. Sporo tu bowiem Much, czasem jakieś ślady CKODu, Kolorofonu czy innych chłopaków z gitarami, którym chętnie przybilibyśmy piątki. I właśnie. Chciałbym wierzyć, że odpowiedniki Tematów zastępczych piszą zakochani studenci w akademikach, salonach po powrocie z knajpy.

Jestem zauroczony.

Lirycznie jest... świeżo. Momentami pachnie tu głosem pokolenia młodych AD 2011, vide: nawiązania do Skinsów, hipsterów, studentek fotografii. Dawid Ciesiółka jawi się jako ktoś w rodzaju romantyka doby komputerowej, świadomego internetowych trendów i doskonale operującego popkulturalnym kodem. Jasne, w lirykach tych bywają przestoje, ale one są czymś naturalnym i paradoksalnie dodają uroku, podkreślają świeżość, zdawałoby się natychmiastowość procesu twórczego i dystrybucyjnego: momentami mamy wrażenie, jakbyśmy usiedli z Ciesiółką w pokoju, a on przygrywał nam swoje kompozycje wymyślone tuż przed naszym przybyciem.

Jestem zauroczony.

I teraz najlepsze: wszystko to, całe cztery świetne, świeże, chwytliwe i chwytające (za serce) piosenki zostały rozpisane na jedenaście minut. Trzy pierwsze indeksy katuję niemiłosiernie, kiedy tylko mam chęć odpocząć, posłuchać czegokolwiek. W jedenaście minut. Niesamowita skuteczność, synteza materiału i świadomość, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Jakiś rodzaj pokory. Okej, zabieramy Ci czas, ale nie żądamy dla siebie pół godziny. Chcemy jedenastu minut uwagi.

I tak spędzisz przy tym pół godziny, bo po pierwszym odsłuchu nastąpi drugi i trzeci. Będziesz zauroczony.

2 komentarze:

  1. Scena muzyczna w Polsce jak dla mnie ciągle jest jeszcze mało nasyona ciekawymi artystami. Myślę że to się zmienia. Takie programy jak must be the music czy voice of poland to dobry pomysł na zaistnienie. Ostatnio tez w Internecie jest konkurs na www.scena.machina.pl/artysci gdzie można wygrać 10 tysi i nagranie płyty. Myślę że każdy kto tworzy muzykę powinien korzystac z takich okazji bo to może zmienić nasza scenę muzyczną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. i mnie też się podoba!

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.