Co rok, to gorszy, ale i – co rok, to więcej singli zagranicznych poznaję. A że w tym wyjątkowym przypadku ilość przekłada się na jakość, dziś jedziemy z raczej – jeśli ktoś czyta nas regularnie, a wierzymy, że ktoś na pewno – niezaskakującą, ale moją ulubioną częścią podsumowania. [Piąty Bitels]
Honorable mention:
L-Vis 1990
Lost In Love
[posłuchaj]
nominował: SimonS
W teledysku sobowtór Rafaela Nadala przemierza ulice za sterami Mustanga, by dotrzeć do dziewczyny, która wygląda jak piętnastoletnia Annie z filmu Mr. Nobody. A murzyn, jak to murzyn, na piechotę przemierza pustynię. Tylko proszę, o rasizm mnie nie oskarżać, bo uważam, że ten Afroamerykanin (a niech wam będzie, co z tego, że z Bristolu) bardzo fajnie śpiewa. Niby o tym, że Lost In Love, ale sama para wygląda na szczęśliwą. Nawet na końcu biorą wokalistę jako autostopowicza, a przecież nieszczęśliwi na gapę nie zabierają. Może to On był tą ich utraconą miłością? No ale dobra, przedstawiłem wam aktorów, piosenkarza, który zwie się Javeon McCarthy, a zapomniałem chyba o najważniejszym, czyli o Jamesie Connolly. O kim? O Jamesie, który jest bardziej rozpoznawalny jako L-Vis 1990. Gość znany z neonowych syntezatorów nagrał fajnie bujający letni kawałek, który umilał te nieliczne słoneczne dni. Warto też zwrócić uwagę na logo L-visa 1990. Wygląda znajomo. Dlatego też w tym sezonie planujemy wypuścić na rynek takie oto koszulki. Oczywiście odwrócimy ucho, a pod nim walniemy Uchem w Nutę. Zrobią furorę, bankowo.
Ronika
Forget Yourself
[posłuchaj]
nominował: Yeti
Koledzy przespali? Wake up, wake up, wake up, wake up!! Co mogę pisać o singlu, którego da się opisać w całości tekstem z jego refrenu? Oooooooohhhhhhhhh i hey, hey, YEAAAAAAAH wystarczają w zupełności, ktoś ma wątpliwości? Jeśli Was to nie przekonuje: spójrzcie na teledysk, lata siedemdziesiąte, Polska była trzecia na świecie, a ludzie już szykowali foty na Facebooka.
Ronika
Forget Yourself
[posłuchaj]
nominował: Yeti
Koledzy przespali? Wake up, wake up, wake up, wake up!! Co mogę pisać o singlu, którego da się opisać w całości tekstem z jego refrenu? Oooooooohhhhhhhhh i hey, hey, YEAAAAAAAH wystarczają w zupełności, ktoś ma wątpliwości? Jeśli Was to nie przekonuje: spójrzcie na teledysk, lata siedemdziesiąte, Polska była trzecia na świecie, a ludzie już szykowali foty na Facebooka.
Beyoncé
Countdown
[posłuchaj]
nominował: Piąty Bitéls
Trochę przeprodukcja, trochę prze-produkcja. Czego tu nie
ma? W przepysznym – bo od słowa „przepych” – podkładzie ścigają się harrisonowe
– bo od Richa – perkusjonalia i sekcja dęta, która „wyjaśnia”. Refren, zamiast
rosnąć, opada i to w sposób więcej niż „ciekawy” – motyw odliczanki sprząta
wszystkie Halo, jakie padły z ust Be (i jej fanek!). Poza tym, o czym niżej dam
znać, lubię duszne piosenki (nie, że z duszą, a że duszą – że chwili
wytchnienia nie ma). Najlepsza rzecz, do jakiej przyłożył się (tu: współautor)
The-Dream.
Battles
Ice Cream
nominował: Dzieciak
Gdyby nie Wiadomo Kto, gdyby nie wysyp czarnoskórej muzyki (ta, muzyka ma skórę, w dodatku kolorową!), która niespodziewanie rozpanoszyła się w moich osobistych rankingach, Ice Cream znalazłby się zaraz za podium. Dziwię się kolegom, dziwię się ludziom, dziwię się wszystkim stworzeniom, które nie doceniają. No jak nie doceniają? Słuchu nie mają? Co może być bardziej kochanego niż nieskomplikowany rytm, szalejące gitary, głęboki bas i hipnotyzujący głos Aguayo? Dodatkowy plus to udany (moim zdaniem oczywiście) klip, który w tym roku nie miał chyba sobie równych.
Top 10:
10
Gang Gang Dance
Glass Jar
[posłuchaj]
Siedzicie w mieszkaniu w jakimś wielkim mrówkowcu. Zza ściany dobiegają jakieś dość tajemnicze dźwięki. Cóż to może być? Czyżby grały w ścianach peerelowskie rury? Czyżby prefabrykowane ściany były tak cienkie, że słychać każdą instalację w tym budynku? Nie… dźwięki są… zbyt dziwne. Zbliżasz się do tej ściany i odgłosy stają się nieco wyraźniejsze. Już wiadomo, że to raczej nie rury. Te dźwięki na pewno nie są przypadkowe. Chociaż… Zaraz, zaraz… To nie jest czyjaś łazienka w pobliżu?. Niezupełnie. Zaciekawiony przykładasz ucho. Wyraźnie słyszysz czyjeś głosy. Ale to nie wystarcza. Czuć powtarzający się rytm. Intrygujący, pociągający. Biegniesz szybko do kuchni z obawą, że coś ci może umknąć, bierzesz ten słoik, wracasz i przykładając go do tej nieszczęsnej ściany… w końcu wszystko słyszysz. Ci sąsiedzi z piątego piętra, co wyglądają na obcokrajowców, skąd oni tam są, z Pakistanu, Indii, czy innych Hawajów, robią imprezę, spać nie dają. [Dzieciak]
09
The Rapture
How Deep Is Your Love?
[posłuchaj]
Pamiętacie moje zaskoczenie, gdy dowiedziałem się, że The Rapture wciąż istnieją, a na dodatek wydali świetnego singla? Tę radość, że twórcy Echoes są jeszcze w stanie nagrać coś dobrego? W międzyczasie wydali płytę i okazało się, że może i są, ale zdecydowanie za rzadko. Za kilka lat 2011 rok w wykonaniu The Rapture będzie nam się kojarzył jedynie z How Deep Is Your Love? i tak, będą to miłe wspomnienia. Dzieciak z rozrzewnieniem będzie wspominał pisanie swoich prac naukowych, jazdę rowerową na krawędzi, ze słuchawkami na uszach, a ja z pewnością zapamiętam ten saksofon i zapętlony motyw klawiszowy. [SimonS]
Azealia Banks
212
[posłuchaj]
No kto by przepuszczał, że bit Lazy Jaya
wzbogacony o wokal bezczelnej i wulgarnej dziewuchy z ohydnymi tipsami i ustami
jak kilo wołowiny, ubranej dodatkowo w sweter z Myszką Miki stanie się bangerem
roku. Z Float My Boat zostały wycięte niemal wszystkie
zbędne dźwięki, została sama esencja, tak jak w filiżance z kilkoma torebkami
teatley. Niesamowity flow Azealii jest zakończony prawdziwą wisienką – ta
dziewczyna naprawdę zajebiście śpiewa! Całość porywa, każe podrygiwać do rytmu,
przytupywać nogą i uderzać palcami w stół. Getto jeszcze nigdy nie było tak
łatwo przyswajalne. [Dzieciak]
Rihanna
Gdybyś rok temu powiedział mi, że będę się zachwycał Rihanną w klimatach rege, rzekłbym: ".... fajnie by było!" I oto nadszedł upragniony rok 2011, a ja poznałem pierwszy "fajny, naprawdę fajny" SINGIEL REGE. Rastafarianie wszystkich krajów łączcie się? Nie do końca -- i to mi się tu właśnie podoba. Bujamy się z Rihanną; zaś co do teledysku -- bujaj się, Rihanno. Zbyt pruderyjny jestem, chyba. [Yeti]
Clams Cassino
Przegapiłem moment, w którym zawinął Casino interes i teraz – zamiast kleić bity – składa ścieżki dźwiękowe do lądowań na Marsie. Są ludzie, którzy nie poznają dobrego sampla, choćby uderzył ich w twarz – i jest też Clams, który de facto uderza samplem w twarz (po czym mianuje się Bogiem i niewiele chyba chybi). Oryginał to Just for Now Imogen Heap, ale kogo w tym momencie obchodzi oryginał. Anieli grają, króle witają. [Piąty Bitels]
Sky Fereira
Greg Kurstin, młoda gwiazda pop, popieprzony, szybki refren z wieloma chórkami i jestem kupiony. "Greg Kurstin posiadł klucz do doznawania przyjemności naczelnego", zdiagnozowałby profesor Lew Starowicz -- i miałby rację. To jest gdzieś w mózgu zapisane? W sercu? W czym? Nie chcę znać odpowiedzi Lwa Starowicza. [Yeti]
Violens
Czary-Marry, bo mógł to nagrać Marr. I każdy z C86 w roku
circa 1986 mógł. A to tylko Elbrecht, „brecht”. Jangle > jungle, a przez
trzy minuty When to Let Go – jangle > wszystko. „Wokale łączą się w korale”,
a ja rozpościeram pyszczek i piszczę – i piszę: Violens rock-zespół roku, lekko.
Rasowa kompozycja, o której marzą managementy zespołów, które nigdy nie nagrają
swoich Nine Songs (ani nawet Amorala). [Piąty Bitels]
Class Actress
Keep You znakomitym singlem jest i mimo, że okazał się jedynie wróbelkiem który płyty roku nie czyni, to obrażać na niego się nie możemy. Bo posługując się żarcikiem Yetiego: to wciąż kawałek ze świetnym podwoziem, nadwoziem i trakcją jazdy[1]. Dowody? To tu są te bulgocząco-burczące klawisze które wznoszą się ku górze i – zanim na dobre utworzą bańki – przekłuwane są głosem Elizabeth Harper[2]. W pełni zgadzam się z opiniami cytowanych.
[1] Yeti, Single Player#6: lato 2011, Uchem w Nutę, 31 VII 2011.
[2] Piąty Bitels, Single Player#6: lato 2011, Uchem w Nutę, 31 VII 2011.
[SimonS]
The Go! Team
Nie wierzę w tę piosenkę. Go! Team i Bethany nie zawracają
sobie gitary kondycją gitary w świecie – hooki atakują hurraczeredą; skomasowaną,
skondensowaną, gęstą masą. Lawiną, wodospadem może. Ewenement-nieceregielenie
się – skończony, postawiony na uptempo-shoegazerowym fundamencie pop-pomnik,
trwalszy niż ze spiżu. „Kiedyś po latach historia przyzna nam rację”, Buy
Nothing Day to ciżba wyciśniętych do ostatnich kropli sekund, z których każda
rżnie, tnie i „nie bierze jeńców”. W połowie utworu trzeba wyjść się
przewietrzyć, co linijka to strzał w środek tarczy – i z tarczą, nie na tarczy, powrót
z boju (o mój utwór roku, hihi). „Takich piosenek już się nie pisze”. [Piąty Bitels]
Toro Y Moi
How I Know
[posłuchaj]
Tak, to znowu Toro Y Moi. Jest niczym Sebastian Vettel w Formule 1. Zdominował w ostatnich dwóch latach większość muzycznych rankingów i u nas też nie daje szans konkurencji. Moglibyśmy się wyłamywać, próbować być oryginalnym, ale kogo jak kogo, siebie oszukiwać nie będziemy. Chaz Bundick jest obecnie naszym ulubionym muzykiem. Nie mamy własnego gustu? Jeżeli mój oryginalny i niepowtarzalny gust muzyczny ma być pozbawiony nagrań Toro Y Moi, to już wolę być posądzany o nieposiadanie własnego. 2011 rok był tym, w którym odkryłem większość jego materiału sprzed ery Causers of This i to te piosenki zrobiły mi ten rok. Dwanaście miesięcy bez wyrazu, których za kilka lat prawdopodobnie w ogóle nie będę pamiętał. Ale będę wiedział, że to wtedy zrozumiałem na czym polega fenomen tego sympatycznego Amerykanina. Zapętlałem w nieskończoność Ektelon, My Touch czy Movements, a Master of None uznałem za jeden z najlepszych coverów w historii. Sięgałem po te starocia, ale i tak najczęściej słuchaną piosenką w tamtym roku było How I Know. Dlaczego to jest singiel na 9.3 wytłumaczyliśmy już z Yetim przy okazji Single Player. Dlatego powtarzać się nie będę, tym bardziej, że to już trzeci w dniu dzisiejszym utwór, który wcześniej opisywałem w naszej singlowej rubryce. Powiem tylko tyle, jeżeli nigdy wcześniej nie słyszałeś How I Know, zwróć uwagę na to co się dzieje po 38 sekundzie pierwszej minuty. Więcej wyjaśniać nie trzeba. [SimonS]
[posłuchaj]
Tak, to znowu Toro Y Moi. Jest niczym Sebastian Vettel w Formule 1. Zdominował w ostatnich dwóch latach większość muzycznych rankingów i u nas też nie daje szans konkurencji. Moglibyśmy się wyłamywać, próbować być oryginalnym, ale kogo jak kogo, siebie oszukiwać nie będziemy. Chaz Bundick jest obecnie naszym ulubionym muzykiem. Nie mamy własnego gustu? Jeżeli mój oryginalny i niepowtarzalny gust muzyczny ma być pozbawiony nagrań Toro Y Moi, to już wolę być posądzany o nieposiadanie własnego. 2011 rok był tym, w którym odkryłem większość jego materiału sprzed ery Causers of This i to te piosenki zrobiły mi ten rok. Dwanaście miesięcy bez wyrazu, których za kilka lat prawdopodobnie w ogóle nie będę pamiętał. Ale będę wiedział, że to wtedy zrozumiałem na czym polega fenomen tego sympatycznego Amerykanina. Zapętlałem w nieskończoność Ektelon, My Touch czy Movements, a Master of None uznałem za jeden z najlepszych coverów w historii. Sięgałem po te starocia, ale i tak najczęściej słuchaną piosenką w tamtym roku było How I Know. Dlaczego to jest singiel na 9.3 wytłumaczyliśmy już z Yetim przy okazji Single Player. Dlatego powtarzać się nie będę, tym bardziej, że to już trzeci w dniu dzisiejszym utwór, który wcześniej opisywałem w naszej singlowej rubryce. Powiem tylko tyle, jeżeli nigdy wcześniej nie słyszałeś How I Know, zwróć uwagę na to co się dzieje po 38 sekundzie pierwszej minuty. Więcej wyjaśniać nie trzeba. [SimonS]
05 brzmi trochę jak Rebecca Black ;)
OdpowiedzUsuńRebecca też miała singla w moim top pięćset zeszłego roku: http://www.youtube.com/watch?v=ljbZKQIUZvM
OdpowiedzUsuńcountdown to raczej praca ester dean, a dream robil lepsze rzeczy! :)a teksty wszystkie świetne, dobra forma, tak trzymać, ziomki!
OdpowiedzUsuńNie kojarzę więcej niż trzech artystów, ale The Rapture zacne.
OdpowiedzUsuńHi it's Chaz. What a Porcys!
OdpowiedzUsuńbrak spoudsów wynikiem późnej daty premiery - 22.12 czy jak?
OdpowiedzUsuń