poniedziałek, 7 grudnia 2009

Animal Collective: Fall Be Kind (EP)

Rok dzieli się na cztery pory. Pierwsza jego połowa to zazwyczaj czas płyt radosnych, druga - stawiających na smutek. W pierwszej pojawia się więcej hitów, w drugiej - piosenek pięknych, smutnych, ballad. Oczywiście nie jest to regułą i oczywiście bywa też zupełnie odwrotnie. Zależy od roku. Ale na potrzeby tego wstępu przyjąłem takie założenie, bo jakieś przyjąć musiałem. Sorry.

Poza wymienionymi połowami, rok ma jeszcze dwie pory, zaliczające się do obu połówek, ale jednocześnie będące trochę obok. Końcówka roku to czas, gdy redaktorzy muzyczni portali, blogów, gazet, radiostacji i programów telewizyjnych zaczynają układać listy roczne. Najlepsze płyty, najlepsze albumy, etc. Początek roku to z kolei okres, gdy wszyscy dowiadują się - najczęściej z list innych redaktorów innych portali, gazet, blogów, radiostacji i programów muzycznych - o płytach, których nie uwzględnili i bardzo tego żałują.

W roku 2009 jego końcówka zamieniła się z początkiem 2010, wraz z tradycyjną epką Animali, którą Panda i Avey zwykli wydawać wkrótce po swoim longplayu (nomen omen - też na owej liście jest).

Bo tu wszystko jest piękne. Cudowne Graze wyłania się jak promienie ostatniego słońca o poranku zza drzew ze złotymi liśćmi. Chwilę później leniwy głos oznajmia nie spiesz się, to nasz poranek, by za chwilę w dość jednak sielankowej scenerii muzycznej uspokojać siebie samego, że generalnie to wszystko jest ok, chociaż podświadomie wiemy, że nie jest. Wspaniale, nie?

Ok, o ile jakoś tam nieudolnie opisałem Graze, to z What Would I Want? Sky mi się nie uda. Piękno walące po uszach i ryjące niejeden mózg, połączone z perfekcją od strony czysto muzycznej, technicznej itd. Cisną mi się na usta różne powiedzonka mające oddawać jakikolwiek geniusz. Każde jest za słabe. Gra głosów w tym dziele, ilość warstw przeróżnych dźwięków... amazing. Zresztą, co ja będę mówił, sami posłuchajcie i niechaj Was prześladuje powtarzany w kółko tytuł utworu przewijający się w tle oraz geniusz zaśpiewu old glasses clinking. A jeśli Was nie będzie prześladował, to spoko. Nie mamy o czym rozmawiać.

Relatywnie krótkie, acz wymowne Bleeding opiera się na dialogu dwóch głosów. W warstwie lirycznej jest to rzecz bardzo prosta, o czym przekonuje szczególnie I swore/ Good friend / I feel/ Shameful. W zestawieniu jednak z powolnym, pełnym bólu podkładem i rozłożone na dwa głosy stanowi 3:28 sekund, w których słuchacz skłania się do nagłej pokuty. Przytłaczające.

On A Higway to bardzo mocna rzecz. Przemyślenia kierowcy jadącego autostradą. Mija długi czas, dopada go zmęczenie. Coraz bardziej mu tęskno. Przedstawione są chyba wszystkie możliwe problemy takiego człowieka: od nagłej potrzeby fizjologicznej po samotność, kwitowane ostatecznie I can't wait / to find home. Naprawdę mocne.

Ostatnie dziełko Animali z tej epki, I Think I Can to trochę jakby połączenie wszystkich poprzednich utworów. 7 minut i 10 sekund, podczas których dzieje się. I dzieje się naprawdę wiele: tradycyjne już zabawy z wokalem, podlegająca nieustannym zmianom warstwa muzyczna, przemiany klimatów, a przede wszystkim cudwone klawisze spinające to w całość. Trzyma poziom.

Nagły koniec tego mini albumu przychodzi stanowczo zbyt wcześnie i w zasadzie nie mam pomysłu na zamknięcie tej niby recenzji czymś, co by Cię, Czytelniku, przekonało, że warto. Ten jeden pomysł zawiera dwa słowa i one w zasadzie mówią wszystko, co chciałbym Ci powiedzieć. Więcej nie jestem w stanie.

Animal Collective.

3 komentarze:

  1. zdecydowanie warto przesłuchać, coś pięknego.
    a recenzja też fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. w końcu będę musiał posłuchać tego Animal Collective. Pamietam, że kiedyś M. Cieślak ich mocno rekomendował razem z takimi zespołami jak Storm&Stress i Anal Cunt. Czyli jazda bez trzymanki ;) Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. no i właściwie mozna zamknąć ten muzyczny rok. AC go otwarli, a na końcu pozamiatali

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.