niedziela, 13 marca 2011

Yuck: Yuck

Trudno nie zauważyć obecnej mody na amerykańskie niezal-rockowe granie z lat dziewięćdziesiątych. Zespoły z tamtego okresu reaktywują się, ruszają w trasę, po latach ponownie zostają headlinerami największych festiwali i nagrywają nowe płyty. Warto dodać, że w większości świeży materiał jest na równie wysokim poziomie, co ten sprzed piętnastu lat. Nie mogło to umknąć młodym muzykom i oto przed wami jeden z takich przykładów.

Nie wiem, czy zespół Yuck przypadkowo wcelował się w tę modę, czy wszystko zostało zaplanowane, ale na pewno był to strzał w dziesiątkę. Na płycie udowadniają, że grać umieją, a jeśli obecny powrót niezal-rocka można porównać do morskiej fali, to muzycy tego zespołu mają wystarczające umiejętności by niczym dobrzy surferzy wykorzystać ją na swoją korzyść. Co ciekawe, nie są Oni Amerykanami, a Brytyjczykami. Tak więc jeżeli kiedyś The Killers byli nazywani najbardziej brytyjskim zespołem wśród amerykańskich, to teraz mamy na to wyspiarską odpowiedź. Znacznie lepszą, ale to pewnie dlatego, że jankeski indie rock był lepszy od tego z Imperium Brytyjskiego.

Potencjalnie mieli spory obszar, na którym mogli zdobyć fanów, w praktyce mogło jednak nie być tak kolorowo. Bo niby rodzinny kraj oraz całe Stany, ale jak Anglicy zareagują na takie granie? Jeżeli wierzyć Rate Your Music, to popularności w Anglii nie zdobyli, co w sumie nie dziwi. Młodzi ludzie wychowani na Franz Ferdinand, Arctic Monkeys, a następnie ich pochodnych zmieszanych z elektroniką, poza tym co będą brać od swoich braci kolonialistów, jak mają własną znakomitą muzykę. Oczywiście według ich mniemania. 

W USA za to problemem mogło być to, że tam takiej muzyki jest masę i nie oszukujmy się, znacznie lepszej. Bo Yuck nie wprowadza nic innowacyjnego, ani odświeżającego. Odgrywa patenty które zadziałały dwie dekady temu i jeżeli znowu oprzeć się na statystykach RYM, to znowu to działa. W Stanach Zjednoczonych o nich usłyszeli i są zapewne dumni, że Angole tak od nich zgapiają. A, że nic od siebie nie dodają? To dobrze, wyobraźcie sobie jaka by była burza, gdyby dołożyli do tego syntezatory. 

Patrząc po innych polskich serwisach muzycznych, do naszego kraju też dotarła muzyka tego angielskiego zespołu i wszyscy zgodnie twierdzą, że brytyjska adaptacja wyszła dobrze. Pytanie tylko co dalej. Co się stanie, jeżeli niezal-rock znowu przejdzie do lamusa, a następnych płyt Yuck nikt nie będzie chciał słuchać, kwitując to, że tak już się nie gra. Ale to problem na przyszłość, w czasie nieokreślony, więc po co się martwić na zapas. Amerykański indie rock jest tak dobry, że jeszcze latami będziemy go słuchać z uśmiechem na twarzy i tego się trzymajmy.

4 komentarze:

  1. sformułowanie "niezal-rock" jest niemal tak drażniące jak "dwa-jedenasty" ministra Grabarczyka.

    OdpowiedzUsuń
  2. no nie przesadzajcie z tym brakiem popularności w uk,ostatnio ich widziałem na mtv rocks(kiedyś znanym jako two).po tej szansa na trafienie czegoś innego niż emo dla nastolatek jest tak mała jak częstotliwość gry polskich zespołów w lidze mistrzów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałem "jeżeli wierzyć RYM", więc opierałem się jedynie na ich statystykach, z których by wynikało, że są popularni jedynie w USA. Więc wierzyć tym statystykom do końca nie można. Bo jeżeli zrobił się o nich szum w Polsce, to i w rodzimym kraju na pewno zostali zauważeni. Chociaż MTV Rocks pewnie też nie jest żadnych wyznacznikiem popularności w kraju. ;)

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.