OCENA: 6.5 |
Z muzyką czasami bywa tak, że musi się nałożyć na siebie kilka czynników, żeby można było ją docenić w pełni. Taka właśnie reakcja nastąpiła, gdy po raz pierwszy słuchałem płyty Days. Pogoda w tym roku cały czas sobie z nas drwi, więc nic dziwnego nie było w tym, że 2 października było bezchmurnie, a termometr pokazywał ponad 20 stopni. Pomyślałem więc, że czemu by tego nie wykorzystać i w tak piękny dzień nie zamknąć sezonu rowerowego. Wrzuciłem więc na komórkę płytę zespołu Real Estate i wyruszyłem w trasę.
Wyprawy rowerowe to wspaniała sprawa, jednak gdy w pewnym momencie orientujesz się, że zdążyłeś już zwiedzić wszystko co było w zasięgu powiedzmy 25 km od Twojego domu, zapał spada. Za rok mogę znowu odwiedzić te nierzadko przepiękne miejsca, ale odwiedzać je raz na miesiąc? Bez sensu. Więc mimo, że wrzesień rozpieszczał nas słońcem, to chęci na przejażdżkę było coraz mniej. Jednak 1 października uświadomiłem sobie, że przecież za Drogą Krajową nr 10, przy której notabene mieszkam, znajduje się osiedle Dąbie. Od 1948 roku szczecińskie osiedle, bo wcześniej było osobnym miastem. Jest to odczuwalne, szczególnie w starszych fragmentach tej dzielnicy, niestety spora ilość zwyczajnych bloków, czy przeciętnych współczesnych mieszkaniówek niweluje ten klimat. Jesteśmy już coraz bliżej środowiska naturalnego Real Estate, jednak jeszcze muszę minąć tą i tamtą ulice i w końcu uda mi się uciec od tej zgrai ludzi i samochodów.
Udało się. Trafiłem, powiedzmy, że na zaplecze Dąbia. Tam za mną szum samochodów, a przede mną osiedle domków jednorodzinnych i wielorodzinnych. Cisza i spokój. Co ciekawe, od razu trafiłem na drogę rowerową i to jaką! Takiej jeszcze w Szczecinie nie widziałem. Asfaltowa, oznakowana, mająca kilka dobrych kilometrów. Będąc szczerym, nie wiem jaki jest sens drogi rowerowej w tak spokojnym fragmencie miasta, gdzie jadący samochód jest rzadkością, ale była tak piękna, że nie mam zamiaru jej negować. Wyruszając w lewo znalazłem się nad Jeziorem Dąbie i poczułem się jak jeden z bohaterów książek o latach sześćdziesiątych. W sumie nie wiem czy ważna jest dokładna dekada, ale w książkach o Szwedach czy Irlandczykach już się spotkałem z takimi rowerowymi wyprawami nad jezioro. Więc stąd te skojarzenie. Potem powróciłem w prawą stronę, a trasa doprowadziła mnie do końca osiedla. Po drodze mijałem wielu rowerzystów, było ich chyba nawet więcej niż pieszych. Pewnie spowodowane to było tym, że chodnik był w fatalnych stanie i fajne to nie jest, ale cieszy, że coraz więcej ludzi jeździ rowerami. Niezależnie od wieku.
Może mogłem sobie to wszystko darować, ale wiecie, próbuję stworzyć klimat. Gdy skończył się asfalt, zjechałem na polną drogę, która po raz kolejny doprowadziła mnie nad samo jezioro. Tylko z drugiej strony, tej dzikiej. To właśnie tu dosłyszałem wszystkie atuty płyty Days. Po mojej prawej hektary pól, a po lewej olbrzymie jezioro. Na nim łódki, jachty i inne maszyny które mogą się na nim poruszać. Na drugim brzegu poniemieckie magazyny. Być może na zboże, nie wiem. Piękne, z charakterem i klasą. A przecież to tylko magazyny. Oczywiście niezadbane, jak to u nas. W oddali kontury miasta. Stoczniowe suwnice, dźwigi, katedra, siedziba Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego oraz wieżowiec Pazim.
Przez całą podróż towarzyszył mi zespół Real Estate. Miałem te piękne widoki, czyste powietrze i słoneczne niebo. A w uszach akustyczne gitary, lekki wokal i skromne wstawki elektroniczne. Jeżeli nie jesteście sobie w stanie tego wyobrazić, to obejrzyjcie teledysk do It's Real. W pewnym sensie ukazuje klimat tej wycieczki. To płyta na teraz, na złotą jesień. Na niedzielne spacery, w świetle coraz niżej świecącego słońca. Nie zabieraj jej w poniedziałek do porannego autobusu, bo nie ukaże swoich atutów. Ona potrzebuje spokoju i natury. Pomoże Ci zapomnieć o zgiełku miasta i dniu codziennym. Real Estate w taką październikową niedzielę jak wtedy - rewelacja!
dobra, kiedy recka Galvina?
OdpowiedzUsuń