piątek, 23 kwietnia 2010

Portugal. The Man: American Ghetto

W poprzednim odcinku...

Paweł postanawia zapoznać się z zespołem Portugal. The Man. Powodem tego poruszania były tagi jakimi został ozdobiony profil tego zespołu na serwisie last.fm. Experimental, Progressive, Blues. To mogło zaciekawić. Sięgnął więc po płytę The Satanic Satanist. Niestety, poszukiwania tych gatunków na owym albumie, skończyły się takim samym efektem jak szukanie Bursztynowej Komnaty. Do dzisiaj nikt jej nie odnalazł. Pawła to bardzo zasmuciło. Obraził się na zespół, użytkowników last.fm, oraz na czas który uciekł bezpowrotnie. Członków zespoły omija wielkim łukiem. Wciąż przebywa wśród lastowiczów, ale patrzy na nich z pogardą. Z czasem nie ma co dyskutować, Ten zawsze jest na wygranej pozycji. Bitles zaczął zapominać o tych trzech problemach, jednak spać nie dawał mu inny problem. Czy na tej płycie na prawdę słyszy kobietę, czy to tylko omamy słuchowe? Czy jest szansa, żeby ktoś mu pomógł?

Odcinek drugi:

Jak wiadomo, Szymon dobrą pamięcią pochwalić się nie może. Kojarzy pewne fakty, nazwy, wydarzenia. Niestety, gdy chodzi o rozwinięcie tematu, często ma z tym problem. Taka sytuacja spotkała go przy okazji zespołu Portugal. The Man. Gdy dotarła do niego informacja, że ukazała się nowa płyta, zaświeciła mu się w głowie lampka. Przecież to ten zespół, który recenzował Piąty Bitles na Uchem w Nutę. Sunset Rubdown, Four Tet, Atlas Sound, Neon Indian, Miike Snow. Tak, większość jego recenzji pomogła mu poznać świetne zespoły. Był przekonany, że teraz też tak będzie i w sumie się nie rozczarował. A to zasługa jego słabej pamięci. Nie pamiętał recenzji The Satanic Satanist oraz oczywiście nie znał tagów na last.fm. Spodobało mu się. Pomyślał, że niezłe. Dopiero wtedy skonfrontował nową płytę z recenzją starej i obejrzał profil tego zespołu na serwisie społecznościowym. Był wstrząśnięty. Postanowił zapoznać się z albumem wydanym w 2009 roku. Odetchnął z ulgą. American Ghetto zdecydowanie brzmi lepiej.

Trudno tu się wciąż doszukać tych eksperymentów, ale powiedzmy, że Szymek słyszał ich więcej. Minutowy przerywnik Break. Można powiedzieć, że trochę wciśnięty na siłę, żeby pokazać - my kombinować umiemy. Jednak bohater nie mógł zaprzeczyć, że jest ładnym intrem 60 Years. Potem po All My People było 1000 Years. Pojawiła się myśl, czy refren jest taki sam jak w 60 latach, czy nie? Jednak inny, ale podobne tytuły mogą zmylić. I tak płyta płynie, usłana miłymi dźwiękami. Krótkie utwory, trwające 3-4 minuty, w których jednak kobiecego głosu nikt nie uświadczył. Występują w nich od czasu do czasu jakieś bardziej skomplikowane, przedłużone riffy, zapętlone wokale, czy inne upiększacze. Ale właśnie, to tylko ozdobniki, które stanowią 5% materiału. Więc kolejny redaktor Ucha w Nutę musiał obalić teorię eksperymentalnego i progresywnego Portugal. The Man. Nie obraził się. Płyta mu się spodobała i wracać do niej będzie, pewnie nie raz. Na listę roku to za mało. Jednak SimonS już zdążył wszystkich przyzwyczaić, że zawsze recenzuje albumy, których potem nie ma w podsumowaniu rocznym.

W następnym odcinku:

Portugal. The Man wydają nową płytę. Czy będą w stanie jeszcze kogokolwiek zainteresować?

1 komentarz:

  1. Nie no, to, że mieli być progresywni, a wyszli nie-progresywni nie umniejsza panom (i pani?), że przyjemnie bimbają.

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.