niedziela, 12 czerwca 2011

FM Belfast: Don't Want to Sleep

OCENA: 4
FM Belfast był jednym z najsympatyczniejszych zespołów jakie poznałem w ubiegłym roku. Debiutancka płyta posiadająca takie utwory jak Frequency, Underwear czy President, była pełna pozytywnej energii. Album był na tyle fajna, że nawet chciałem go zrecenzować, ale że był z 2009 roku, a nam zdarzają się bieżące zaległości, to sobie odpuściłem. Zespół wystąpił również na zeszłorocznej edycji OFF-a, a koncert był najlepszym z możliwych otwarciem drugiego dnia festiwalu. Była to godzina zabawy, skakania i tańca. Teraz wracają z nową płytą, która była promowana singlem z poprzedniego krążka. Chociaż wiedząc teraz na jakim poziomie jest obecny materiał, nie powinno to tak dziwić.

Nowa płyta brzmi jak jedenaście odrzutów z poprzedniego albumu. Słyszymy tę samą elektronikę, te same wstawki oraz te same wokale. Chociaż śpiewających w zespole jest aż czterech, więc przy takim urozmaiceniu nie powinni nudzić, to nudzą. Gdyby to chociaż posiadało przebojowość na poziomie Underwear, to można by było przymknąć oko na to, że znowu nagrali to samo. Ale nie posiada, nie ma najważniejszego składnika, więc zamiast tej bezpiecznej piątki maksymalnie mogę postawić czwórkę. Jedyną piosenką która posiada singlowe brzmienie jest utwór I Don't Want To Go To Sleep Either, co nie oznacza, że brzmi dobrze. Zresztą, jak na utwór promujący ma za długą nazwę. Co dziwi, bo reszta tytułów na płycie nie przekracza dwóch słów. Tak wiem, nie mam się już o co czepiać. Więc na koniec tego akapitu mogę za coś pochwalić. Jeżeli już muszę, to powiem, że po tym potencjalnym singlu z 2-3 piosenki brzmią trochę lepiej od początkowych indeksów. W Vertigo wokal pobrzmiewa MGMT i nawet jakaś trąbka jest, a In Line przy dobrym nagłośnieniu może pobujać na koncercie. 

Nie wątpię, że na koncertach FM Belfast wciąż panuje tak świetna zabawa, jak rok temu w Katowicach. Nowy materiał pewnie nie zmienia tego na gorsze, bo i mało kto się zorientuje, że jest grane coś nowego. Chociaż proponuję nowy materiał wciskać gdzieś do środka, gdy publika już rozgrzana i nie skupia się już tak na piosenkach. Więc na koncerty - tak, do głośników i słuchawek - nie, a na imprezę? Chyba też nie, chociaż po alkoholu to może brzmi lepiej, a bardziej prawdopodobne, że zwracać uwagi nikt nie będzie. Podsumowując: nie traćcie na to czasu, bo ja straciłem na cztery odsłuchy i na napisanie tej recenzji. Na koncerty FM Belfast jednak zapraszam, bo ci Islandczycy naprawdę są sympatyczni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.