wtorek, 26 maja 2009

Kasabian: West Ryder Pauper Lunatic Asylum

Czym jest dla mnie Kasabian? Jest jednym z najważniejszych zespołów w moim życiu. Mimo tego, że nigdy nie byli mymi ulubieńcami , czasami uważałem, że są po prostu przereklamowani, a zdarzało mi się nawet przez parę miesięcy nie usłyszeć żadnej piosenki kwartetu z Leicester, to i tak im dużo zawdzięczam. Między innymi, dzięki Kasabian słucham na poważnie muzyki. Jak byłem mały, słuchaczem nie byłem, a jak już mi się coś spodobało, to wstyd było się przyznać, bo jeszcze ktoś wyśmieje czy coś. A, że me dzieciństwo przypadło na okres mody na gangsta-rap, metal i nu metal, to przeżyłem go praktycznie bez melodyjnych dźwięków, bo żaden z gatunków mi nie pasował. No ale przyszedł ten moment, że nastała moda na indie-rock, (tak, teraz można mnie nazwać indie-kindie, ale co by nie mówić, temu gatunkowi dużo zawdzięczam.) Tak więc nastał czas na takie granie, co świetnie wykorzystał zespół Kasabian promując piosenkę Club Foot. Kto nie słyszał tego utworu? Pewnie każdy, a połowa się nim zachwycała. Byłem w tej grupie i doszedłem do wniosku, że w końcu mogę się przyznać, że jakaś piosenka mi się podoba. A, ze Internet już miałem, to zacząłem grzeszyć. Nie, nie chodzi mi w tym momencie o strony o wiadomej treści, tylko po prostu dzięki internetowi zacząłem poznawać muzykę. Ale notka nie miała być o moim pierwszym razie z muzyką, tylko o nowej płycie Kasabian...

Tak więc, na płytę czekaliśmy 3 lata i warto było na ten moment czekać. Zespół który był jednym z symboli Indie jest kolejnym wykonawcą, który zdążył uciec z tonącego statku i poszedł swoją drogą (Eh, czy przypadkiem wstęp do Tonight: Franz Ferdinand nie brzmiał tak samo?) Być może, ale oba zespoły różni to, że poszły zupełnie inną drogą. Kwartet Alexa Kapranosa poszedł w elektonikę, a Kasabian? Trudno to jednoznacznie ocenić, bo mimo, że według twórców wydawnictwo jest Koncept Albumem, to każda piosenka ma swój odrębny styl. Longplay można podzielić na dwie części. Na pierwszą składają się piosenki, które mogliśmy już gdzieś wcześniej usłyszeć. Fast Fuse wraz z Thick As Thieves ukazały się dwa lata temu na EP-ce Fast Fuse EP, do Vlad The Impaler oraz Fire ukazały się teledyski, a świetny Underdog reklamuje Sony. Właśnie Underdog jest openerem tego krążka. Jest nowym Club Footem, porównania rzucają się od razu w uszy, obie piosenki podobne w brzmieniu, obie wpadają w ucho, obie wypromowane przez mass media. Underdog jest jak nowy podrasowany Golf. Może to słabe porównanie, bo Golf VI praktycznie niczym się nie różni od V, ale wiecie o co chodzi. Pomysł ten sam, wykonanie na wysokim poziomie, ale jednak nowe jest lepsze, więc ludzie to kupują, chociaż mogli zostać przy starym, Tak więc podsumowując tą pierwszą część, są to piosenki wpadające od razu w ucho, w rytmiczne i z potencjałem na hity. Pozostałość po starym Kasabian.

Drugą grupę tworzą kawałki, które przesłuchując płytę po raz pierwszy, dopiero poznajemy. Są to utwory trudne w odbiorze, ale niesamowite. Pierwszą z nich jest Where Did All The Love Go?, której początek kojarzy nam się ze starymi kawałkami, bym nawet powiedział, żet ymi z debiutanckiego krążka. Można nawet powiedzieć, że ten utwór chyba właśnie nadaje się do pierwszej grupy, bo z tych nowych utworów posiada najbardziej Kasabianowe brzmienie. Ale jako, że usłyszałem ją po raz pierwszy, to niech już zostanie ona tutaj. Piosenkami na które trzeba zwrócić uwagę na pewno są Take Aim, West Rider Silver Bullet, Secret Alphabets oraz dwuminutowy przerywnik o tytulu Swarfiga. Zespół kiedyś informował, że płyta będzie w brzmieniu bałkańskim. Wtedy mnie ta informacja nie ucieszyła, ale gdy zabrzmiały trąbki na początku Take Aim, pożałowałem, że jest to jedyny taki akcent. Druga przeze mnie wymieniona piosenka jak sama nazwa wskazuje, jest w klimatach westernowych, a featuring Rosario Dawson dodaje jej jeszcze dodatkowego klimatu. O Secret Alphabets trudno mi coś powiedzieć specjalnego, ale z pewności tworzy też wspaniałą melodyjną otoczkę. Na płycie usłyszeć także można świetne Ladies And Gentlemen (Roll The Dice) oraz Happines, które zamyka to wydawnictwo. Obie moim zdaniem świetnie sprawdziły by się w amerykańskich filmach/serialach w scenach, gdy główny bohater myśli o swoich życiowych problemach.

Tak więc materiał składa się na dwie zupełnie różne części, które niestety na płycie są wymieszane, co mnie szczerze mówiąc drażni. Bo po odpłynięciu przy takiej piosence jak West Rider Silver Bullet, jestem budzony drażniącymi dźwiękami Vlad The Impaler. Piosenki zresztą bardzo dobrej, ale nie pasującej mi w tym momencie. Może właśnie o to chodziło zespołowi, żeby słuchacz nie zasnął po szcześciu klimatycznych utworach i wciąż jest budzony mocniejszymi brzmieniami. A przecież jak ktoś chce, to może sobie ustawić kolejność płyty jak mu się podoba. Nic na przeszkodzie nie stoi.

Podsumowując. Z Kasabian nudzić się nie można. Każda ich płyta jest inna i każda się czymś wyróżnia. Ale na pewno największym atutem tego zespołu jest to, że się rozwija, że mimo tego, że wiedzieli, że są słynni ze swojej mieszkanki elektroniki i rocka, to na przekór wszystkim uciekli od teraz panującej mody i zabrzmieli w bardziej folkowych rytmach, stosując więcej gitar klasycznych, trąbek i innych instrumentów tworzących świetny klimat. Oni mają pomysł na swoją karierę, więc jestem przekonany, że przez długie lata będą znajdowali dla siebie miejsce w muzyce popularnej. A na razie delektujmy się ich nowym dziełem, bo ta płyta naprawdę ma szansę na tytułów jednej z najlepszych w 2009 roku.

4 komentarze:

  1. Hmmm, no cóż. Kasabian lubiłem. Mógłbym nawet zaryzykować twierdzenie, że wciąż lubię, ale wydaje się, iż już nie to co kiedyś. Nowy krążek przesłuchałem póki co kilkukrotnie i w ucho wpadło mi jedynie "Where Did All The Love Go?" oraz "Fast Fuse", od którego mam zresztą już lekkie mdłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobne zdanie do Seanna, troszkę się zawiodłem tym nowym krążkiem. Brak mi tutaj jakiejś takiej energii, utworów w stylu "Shoot the runner". Takie mdłe to wszystko się wydaje. Moje wyjątki to zdecydowanie najjaśniejszy punkt płyty: "Ladies and Gentelman", zaraz potem "Underdog". Potem może jeszcze "Where Did All The Love Go?" i tyle. Reszta nie wywołuje u mnie żadnych większych emocji, łot utworki. Ale i tak nadal ich lubie :P

    OdpowiedzUsuń
  3. :Yeti mode on: Głusi jesteście, jak was nie wgniata w ziemię Take Aim czy West Rider Silver Bullet. :Yeti mode off: :P Mi ta płyta odpowiada, połowa płyty w starych klimatach, a druga w zupełnie nowych. Dzięki czemu ta płyta się czymś wyróżnia w masie przeciętnego szarpania stunami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasabian nigdy nie lubiłem, tym się chyba odróżniam. Nowej płyty jednak nie słyszałem i chyba nie przesłucham. ;)

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.