wtorek, 9 lutego 2010

Duże Pe: Z życia na terytorium wroga

Wyobraź sobie, że słuchając swojej ulubionej kapeli, natrafiasz na parę kawałków z gościnnym występem. I że owy tam występujący człowiek radzi sobie nieźle, acz nie zwala z nóg. Wyobraź sobie, że słuchasz nielegala, który Cię wkurza. Masz bowiem świadomość, że jest to dobry rap, na cudownych bitach i ze znakomitym flow, a i teksty są błyskotliwe. Wkurza Cię jednak fakt, że nie możesz się pod nie podpiąć w jakikolwiek sposób, nie czujesz ich. Są fajne, błyskotliwe, acz do Ciebie nie trafiają.

I teraz weź skumaj, że parę lat później dzieje się coś, czegoś byś się nie spodziewał(a). Oto gość z płyty ulubionej kapeli podaje dłoń autorowi bitów z owego nielegala. Powstaje płyta, którą chcesz mieć. Otrzymujesz, słuchasz. No, ja tak miałem.

Z życia na terytorium wroga to kolaboracja znanego z rozwiązłości artystycznej rapera o ksywie Duże Pe oraz uznanego już na krajowym podwórku autora bitów, którym jest Kixnare. Świetna robota tego drugiego daje o sobie znać w niemal każdym kawałku, poczynając na Otwarciu, a na N'euforii kończąc. Bity, dość oldschoolowe, są naprawdę mocne, dając pole do popisu Marcinowi Matuszewskiemu. Kixnare dał radę stonować swymi podkładami krzyczące flow Pe na tyle, by płyta się nie nużyła, a raper mógł się wyszaleć. Czyni to albo przez stonowane partie klawiszy (Więcej), chwile ciszy (Problemy) bądź inne mniej lub bardziej wyszukane zagrywki. Znakomity jest także Kix's Jazz i jego przejście w N'euforię. Słowem: póki co mamy to, czego się spodziewaliśmy, czyli doskonale dopasowane bity na solidnym poziomie.

Duże Pe na tym longplayu jawi mi się przede wszystkim jako mistrz refrenów. Lekkość i przebojowość (Otwarcie, Więcej, Noc taka jak ta, Problemy) to tylko niektóre z ich cech. Dzięki tym zgrabnym, choć zwykle opartym na prostych środkach, fragmentom cały album zdaje się upływać szybko, jednocześnie zostając w głowie i apelując o kolejne odtworzenia. Jeśli chodzi o flow podczas zwrotek, Duże Pe generalnie daje radę, choć jest ono rzadko urozmaicane. W ciągu tych 10 kawałków za dużo jest też zwrotek krzyczanych, co - gdyby nie świenta robota Kixnare'a - mogłoby być sporą wadą krażka.

A teksty? Już w pierwszym kawałku dostajemy solidne zaproszenie w postaci "znów mówię do was: witam na mojej płycie / te słowa i muzyka to wciąż moje życie". I to widać. Matuszewski wyśmiewa więc materializm i zachłanność "Dziś Więcej jest bogiem, a wieczna gonitwa / by mieć jest jak nowoczesna modlitwa / i większość próbuje wytrwać w tej wierze / że wyciąg z banku stał się pacierzem" jednocześnie mając świadomość, że sam bierze w tym udział ("My to tanie tryby maszyny świata / Znaczymy niewiele"), zajmuje się także szczególnie znanym w dzisiejszych czasach lękiem przed utratą pracy (Problemy), na koniec wyrzucając zjawiskowe "Wszystko się sypie jak domek z kart / Nie wiesz co robić przygnieciony beznadzieją / Zastanawiasz się co jesteś wart / A w radiu grają właśnie >>Mniej niż zero<<". Momentami błyskotliwość Pe objawia się też wtrakcie opowiadania historyjek, że podam pierwsze z brzegu "Oni szybko znaleźli wspólny język / wyszli zajarać i popatrzeć na księżyc" czy ostre "Ona byłą dziewica i nie chciała iść na całość / Ale dziewica nie musi dziś być nieśmiałą". Szkoda, że nie utrzymuje on takiej formy przez wszystkie 9 kawałków, bo Noc taka jak ta czy Bela Lugosi zmarł wyraźnie odstają od reszty.

Mimo paru niedociągnięć, Z życia na terytorium wroga prezentuje się znakomicie. Świetne bity połączone z błyskotliwymi tekstami o czymś obdarzone lekkimi, przebojowymi refrenami. Dobra robota Pe. Duża rzecz.

Aha. Czemu większość dobrych wydawnictw z Polandu ma tak koszmarne okładki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.