niedziela, 9 maja 2010

Czesław Śpiewa: Pop

Czesław Śpiewa w ciągu ostatnich bodaj 3 lat stał się idolem tak zwanych dziennikarzy muzycznych w całym kraju. Dopatrują się oni w nim cech niemal mesjańskich i snują wspaniałe tezy o tym, jak to pan Czesław zbawi polską muzykę, wprowadzając w skostniały rynek mnóstwo świeżości, autentyzmu, pasji i innych takich sloganików, które służą recenzentom do podkreślania, jak bardzo lubią daną postać, a których absolutnie nie da się podważyć. Cóż. Generalnie więc obraz prezentuje się tak: Czesław Śpiewa dobrym artystą jest. A dlaczego dobrym artystą jest?

I tu właśnie rodzą się problemy. Doskonale pamiętam pierwszą płytkę tego pana. Debiut był ckliwy, acz melodyjny, z bardzo kretyńskimi tekstami (Żaba w betonie jako pierwszy przykład z brzegu), ale i kapitalnym Mieszko i Dobrawa jako początek Państwa Polskiego. Utwór ów, zdecydowanie jeden z najlepszych w owym czasie na polskiej scenie, miał parę atutów, z których najważniejszymi były czas trwania (1:30 pozwalała nie zmęczyć się manierą Czesława), liczne zmiany tempa oraz dodający swojskości chórek.

Niestety, na swoim drugim albumie Mozil nie poszedł w tym kierunku (inna sprawa, że sam nie jestem przekonany czy płyta z samymi Mieszkami i Dobrawami byłaby dobra - chyba nie). Wręcz przeciwnie - pozbawił swój materiał tej melodyjności, którą miała płytka pierwsza, jednocześnie pozostawiając ckliwość. I się zrobił problem.

Co gorsza, już od pierwszego utworu wiemy, jaka ta płyta będzie. Nie zostawia więc ona żadnego miejsca na zaskoczenie. W zasadzie jedyną niespodzianką może być brzmienie dwóch ostatnich utworów. Przedostatni na płycie Caravan, który brzmi jak połączenie "typowego Czesława" z typowym duetem Lipnicka-Porter. Słowem: wcale nie jestem przekonany, że się cieszę z takiej niespodzianki. Closer Pożegnanie małego wojownika nie zachwyca co prawda, ale zdaje się być fajną nabijką z polskiego komerszjalu, stanowiąc jednocześnie niezłe zakończenie tej płyty.

Ostateczna ocena Czesława zdaje się nam więc krystalizować. Otóż przesadzone są wszelkie opinie dopatrujące się w Mozilu zbawcy polskiej muzyki. Ba, przesadą byłoby nazwanie go artystą z prawdziwego zdarzenia. Człowiek ten obdarzony jest irytującą manierą wokalną oraz skłonnością do niesamowitej infantylizacji wszystkiego, czego się dotknie. I o ile w przypadku pierwszej płyty było to jeszcze trochę-świeże, może nawet dla niektórych trochę-dowcipne i trochę-sympatyczne, to drugi taki krążek jawi się już jako strata czasu. Generalnie jednak chyba wolę, by to Czesław Śpiewa był obwoływany mistrzem świata w Dzień Dobry TVN przez ekspertów od muzyki w stylu Kingi Rusin niż jakaś tam Natalia Kukulska. 

Także: dajcie żyć gościowi, ale nie dajcie puszczać tej płyty w Waszej obecności, bo to strata czasu jest. Trójkowe płyty to i Cerekwickiej się zdarzały.

3 komentarze:

  1. Okładka wszyscy-wiedzą-co-look-alike na plus. Z wad to że zupełnie nie rozumiem sceny rymów częstochowskich (nieformalny gatunek, ale Maria, dajmy na to, Peszek łapie się, wiadomo o co chodzi).

    Maszynkę do świerkania lubię, a co.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam Czesława lubię, ale ta płyta mnie rozśmieszyła lekko bo niemal połowa materiału pochodzi z jego płyty nagranej z zespołem Tesco Value w... 2005 roku. No może zostały lekko zmodyfikowane, niestety na niekorzyść. Dziękuje za odgrzewanie kotleta sprzed 5 lat, straciłem apetyt ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. JEST NIE PRZECIĘTNY NAWET POWIEM DOSKONAŁY I ZABAWNY WCZORAJ BYŁAM NA KONCERCIE I OWACJE MIAŁ NA STOJĄCO Z ROZKOSZĄ I ZACHWYTAM SUCHAM JEGO KAWAŁKI A WCZORAJ KUPIŁAM DWIE OSTATNIE PŁYTY PO I DEBIUT I ANI TROCHE NIE ŻAŁUJE MA MASE FANÓW TAKICH JAK JA .WYPCHAJ SIE TYM SWOIM TEKSTEM POWYŻEJ NIE ZNASZ SIĘ NA ARTYSTACH I TYLE.

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.