Kolejna część nadrabiania i nadganiania nieopisanych, a opisanych już wszędzie, singli, jest z pewnych względów słabsza materiałowo niż poprzednia – skoro tytuły wypluwane były z pamięci, a wolę pamiętać rzeczy lepsze, dzisiaj nie będzie już Showgirls, Pinka i Diogenes Club. W zamian, między innymi, Japandroids zwrócą nam pieniądze i punk rock.
„Klasycznie” (tak sobie mów po jednym odcinku), dwie z dziesięciu pozycji będą pozycjami polskimi, z czego aż jedna będzie nieco zaskakująca, bo wybrana z powodów nieznacznie innych niż wartość muzyczna. Co jeszcze, hm, planowana jest część trzecia, „najgorsza”, po której śmiało będziemy mogli powiedzieć o sobie, że nie jesteśmy w tyle. I to tyle. [Piąty Bitels]
Tak, proszę pana, nie tylko własne układamy, ale też cudze pięknie skleimy - mógłby rzec Afrojax. Po 9 latach nieustannego udowadniania kto w tym kraju pancze dzieli i panczami rządzi, wziął się pan Michał za twórczość cudzą i od razu za narodowych wieszczy. Jakim trzeba być geniuszem, by do gola strzelił Murzyn dokleić czarny jak dziś wieczór? Choć tych, co słuchali Czarno widzę dawno przestał już geniusz zadziwiać, zawsze wydaje im się, że Afroków mają już rozpracowanych. Po czymś coś ich rozwala, heh. Nieważne, bo rzeczą niesłychanie ważniejszą jest kwestia teledysku, który tu buja i rządzi. Nigdy jeszcze w historii AK nie było takiej zgodności obrazu z tekstem utworu (oni jednak mentalnie są bardzo blisko / spójrzmy na ich przytomność umysłu), a całość dokonań liryczno-wizualno-muzycznych stanowi zajawkę i świetną reklamę dla bandu wśród znajomych. Dobry strzał, panowie. - 8
Nie no, fajnie. Świetna kolaboracja najlepszych tekstów polskich komentatorów. Po za tym jeszcze zabawniejszy teledysk. Być może najfajniejszy w historii zespołu. Jednak to tylko okolicznościowy kawałek, z okazji mistrzostw, które okazały się najgorsze od momentu kiedy świadomie oglądam futbol. Dlatego odkładam tę piosenkę na bok, a oczekując na nową płytę, wracam do starych utworów. - 6
Niby ani dźwięk mętny, ani teksty do korekty, a jednak nie byłaby to nawet pierwsza dwudziestka moich ulubionych Afro Kolektywów. Cieszy bardziej fakt wydanego singla niż sam singiel, ale. Za fajni są, albo zwyczajnie im się nie opłaca, żeby nagrać coś mniej-niż-bardzo-dobrego. – 6
Człowiek zaraz wyjeżdża w ważnych, służbowych sprawach, a tu takie coś. "I weź coś napisz". No, w ucho wpada i tego... monotonia wokalu dobija, he he he. - 6
Rotfl, mam wrażenie, że słucham męskiej wersji 1 Thing. Serio. Może to jakieś skrzywienie, ale dla mnie to jest identyczne. - 5
Moje najbliższe skojarzenia, z kolei, lądują gdzie indziej i o ile utwór zespołu z antymarketingową nazwą musiał być ratowany gościnnym występem, bo sam w sobie jest ziewogenny, Everything Everything zrobili więcej-niż-Starstrukk. Moja ulubiona partia idzie ze słowami: But infinite and joyless little high fives / are singing praise the lord, bo lubię gołym uchem (w gołą nutę) poznać dobrą melodię. – 7
NIENAWIDZĘ jak utwór zaczyna się od takiej perkusji. Ale spoko, nie ma bólu, i'm still alive, więc mogę pisać: Japandroids? Lubimy Japandroids. Jednakże gości stać na więcej niż to, co tu pokazują, choć to, co tu pokazują, wcale nie jest takie złe. A nawet dobre jest. Z tym, że ciągle stać ich na więcej, chyba. Tak więc to 'dobre' odbieramy jako porażkę? Nie, chyba też nie. W każdym razie: 6.
Po OFF-ie odrzucają mnie rockowe piosenki, których nie znam. Masa gitar, tworzących wielką, ścianę mdłego dźwięku. Tak przez cały koncert. Tu mam takie same odczucia. Sorry, może innym razem. - 4
Here's your money back, here's your punk rock back. Nawet mi głupio, że nie dosłuchałem Post-Nothing, idę nadrabiać zaległości. – 7
Trzeba przyznać, że po totalnie beznadziejnym początku (co to w ogóle jest?) otrzymujemy coś na kształt jakiejś muzyki, co - powiedzmy sobie szczerze - w polskim komerszjalu nie dzieje się zbyt często. Za wcześnie jednak by z uśmiechem i płaczem witać maszerujących zwycięzców, gdyż tak czy siak to w ciąż jest poziom z rejonów niskich. Dla jasności: taki dryblas wśród smerfów. - 3
W pierwszym sezonie 39 i pół był Blog 27, w drugim Afro Gówno (nie mylić z Kolektyw, pozdro Onet), a w trzecim pojawiła się Marina. Rolą serialu była promocja Karolaka, w czasie kryzysu wieku średniego. Poza tym pomagali młodym muzykom, którzy chcieli, a nie mogli. A, że naród zawsze słuchał głosu TVN-u, to i tym razem się posłuchał. Niestety. Ja tu jednak o Marinie miałem. No więc pojawiła się w serialu jakaś urocza Ukrainka i nie śpiewała przez blisko pół sezonu. Myślałem, że to zmiana konceptu , czy co. Minęło kilka miesięcy od zakończenia całej trylogii, aż na pomoc przyszedł mi Plotek. Bo ja w przeciwieństwie do Pawła, czytam agorowe plotki. Okazało się, że panna Łuczenko to też piosenkarka! A to psikus. Nie można jednak zaprzeczyć, że chwyt marketingowy był bardzo udany. Najpierw promocja w najpopularniejszej stacji telewizyjnej, potem jakiś romans z tym wokalistą Afromental, co wcześniej robił za prezentera MTV i już można ogłosić, że Marina w końcu wydaje singla. Tak długo oczekiwanego przez wszystkich tych, którzy uważali ją za aktorkę. A Glam Pop brzmi jak Tik Tok Ke$hy i wciąż nie jestem pewny, czy w radiu wciąż leciała Marina, czy ta obrzydliwa amerykanka. Bo refreny brzmią dla mnie tak samo. Za to zwrotki Ke$hy to zrzynki z Anny-Catherine Hurtley, a Łuczenko chyba jeszcze nie zdążyła jej poznać. Więc kończąc te wywody, wygrywa Uffie. - 3
Na singiel (a później: na teledysk) Mariny Łuczenko „ze względów różnych” czekałem jeszcze ponad pół roku temu i wyjście tego singla – a następnego już nie, co o czymś świadczy – w kręgu moich znajomych obiło się echem głównie dlatego, że Marina jest fajna, bo jest. Ładnie jej z oczu i z nóg patrzy, a wszystko, co do tej pory nagrała, rzeczywiście ma potencjał na śmiganie w rozgłośniach, tyle, że – choć szum medialny zrobił się tak czy siak: jak ktoś czyta Pudelka, a ja czytam, to wie – i tak wszyscy wolimy ją oglądać niż słuchać. – 3 (<3)
Nic mnie w tym roku tak nie wkurzało jak fani Massive Attack jadący na Openera i wyrażający wszędzie swój zachwyt nad płytą. Sorry, MA, ale wasz beznadziejny, nudny singielek wcale mi humoru nie złagodził. Jest kiepsko, jest źle, nie chcę tego słuchać, mam dość Massive Attack, NO ŻESZ. - 2
Heligoland jest na prawdę słabe, a mi na serio podoba się Paradise Cirus. Odstawmy na bok teledysk, bo ich i tak już nikt nie ogląda. Ważna jest muzyka, a tutaj dostaję to, czego oczekuję od Massive Attack, Przyjemny damski głos, fajne klawisze i skrzypce na końcu utworu. Szkoda, że to taki jedyny wyjątek na tej płycie. - 7
„W dobrym guście” jest zjechać post-mezzaninowe Massive Attack i chociaż nie musiałem słuchać nawet całego Heligolandu, żeby doznać jego słabości, portisheadowy (to jest: mazzy-starowy w duchu Portishead) featuring Hope Sandoval na Paradise Circus jest całkiem niedaleki muśnięcia gościnnych występów Liz Fraser z zespołu wiadomego na albumie wiadomym. Głupio lubić? Warto lubić. – 7
Kylie, Kylie.. jak mogłaś? Nijakość, miałkość, drętwość, kiepskość. - 4
Nigdy nie miałem takiego podejścia do Kylie, jak Yeti, więc mogę na to spojrzeć z boku. Ani mnie ten utwór nie grzeje, ani mnie nie ziębi. Myślę, że aż tak źle nie jest, jak twierdzi przedmówca. Powiem nawet, że jest lepiej, niż gorzej. - 6
Mój ulubiony hit lata, właściwie, nawet przed Waką Waką i California Gurls – i choć zauważalnie odstaje od „mojego” Get Outta My Way, to broni się – tak czy siak – bardzo szóstkowo. „Nijakość, miałkość, drętwość, kiepskość” to nieustanne narzekanie, że Kylie nie nagrała drugi raz Fever, a takie głosy słyszę już równie często, co: „teraz już nie ma takiej muzyki, kiedyś był Rysiek Riedel i Freddie Mercury, a teraz tylko techno w MTV” (Yeti zezgredział / techno w MTV, swoją drogą, „do want”). Odnotujmy świetny klawisz. – 6
Chcecie wiedzieć, co sądzę o MGMT? Dzielcie opinie Pawełka na dwa, przynajmniej. - 3
Do Oracular Spectacular długo się przekonywałem, ale próbowałem, bo przeczuwałem, że warto. Poza tym po jakimś czasie znudziło mi się sprzeczanie ze wszystkimi, że MGMT jednak nie jest takie fajne i spasowałem. Teraz nie odpuszczę i twardo będę twierdził, że gratulację się nie należą. Trudne to pewnie nie będzie, bo zwolenników nowej płyty nie widzę. Flash Delirium? Na tle reszty materiału się wyróżnia, ale gdyby go dali na poprzedni krążek, to nawet byście nie wiedzieli o jego istnieniu. - 5
Słyszałem, że nowe Bohemian Rhapsody i nawet na serio zacząłem się bać (nic, co nazwane jest nowym Bohemian Rhapsody, nie może być dobre – śmieszniejsze mogłoby być tylko, no nie wiem, nowe A Day in the Life), ale szybko okazało się, że nie ma czego, bo to tylko próba zmieszczenia całego Satanic Panic w jednym utworze. Nieudana, bo gdyby wyszła, mielibyśmy singiel dekady, ALE. Flash Delirium jest bardzo-bardzo-piosenką z nie-bardzo-bardzo-albumu, co zresztą w tym wydaniu trafia się też przy okazji Massive Attack, i podobnie jak u Massive Attack – jest to 7.
Żeby Paweł mnie nie pobił powiem, że tym razem zgadzam się z jego opinią co do Robyn (choć póki co znam tylko jego ocenę, rozumiecie). A tak ogólnie to motyw przewodni SP#2, czyli N U D A. Ale tym razem trochę mniej. - 5
Będąc w Szwecji u rodziny, miałem okazję przy śniadaniu czy obiedzie posłuchać ichniejszego radia. Była to stacja Rix FM, odpowiednik naszej Zetki, czy RMF FM. Dokładniej, to było to samo, tylko, że nie było Dody i De Mono. Właśnie, zamiast pani Rabczewskiej, była pani Robin Carlsson i był to zawsze najprzyjemniejszy momenty posiłku. Może ta szwedzka wokalistka ma w swoim dorobku lepsze kawałki, ale na prawdę z wielką radością przyjąłbym ten kawałek na playliście Radia Zet. - 7
„Fajnie bimba”, ale to nieistotne, bo nowa Robyn to przede wszystkim uroczyste wejście Explosion w kręgi niezal. „Fajny refren, kochanie”. – 5
Ja? Ja się nie znam na muzyce i w ogóle jej nie słucham, może i. Ale i tak mam wrażenie, że ktoś się nie zna BARDZIEJ i BARDZIEJ nie słucha. Konkretnie ten ktoś odpowiada za kompozycje Surfer Blood. Znowu się nudzę, Paweł! A Warszawa wzywa. - 5
Słuchalem Astro Coast na początku roku i powiem wam, że nawet kojarzę Swim. Jednak czy nie wydaje się wam, że w ostatnim czasie za dużo pojawiło się tych surfersko-plażowych klimatów? Jak nie MGMT, to Wavves, a tutaj jeszcze Surfer Blood. Do tego te dwa ostatnie grają podobną muzykę. Opisywany zespół wydał płytę wcześniej, ale przecież wszyscy wiemy, że król jest tylko jeden. - 6
Super Soaker = King of the Beach > reszta Wavvesa > Swim > reszta Astro Coast, ale ja przepraszam, ja nie wiedziałem. O Wavvesie jeszcze będzie, bo musi być, będzie też pewnie o jego pannie, jej kocie i ich płytach, ale to nie przeszkadza Swimowi być bardzo dobrym utworem. – 6
"Uffie umiała już liczyć i sznurować buciki". Niestety, wciąż nie nauczyła się ani śpiewać, ani rapować. W niczym to jednak nie przeszkodziło w wypuszczeniu wraz z debiutem kilku kawałków masakrujących po całości i apelujących do wystawienia w jakimś wyścigu na utwór roku. - 9
No ładnie wkomponowali sampel z Rock and Roll. A tak w ogóle, jest to singlem? Nic mi o tym nie wiadomo. Nie przeszkadza to jednak w napisaniu, że to dobry kawałek i jeżeli będzie mógł wystartować, to w podsumowaniu rocznym może ładnie namieszać. - 8
Nie jest stricte singlem, ale jest ponad prawem, już nawet nie dlatego, że właśnie dostaje bodaj najwyższą średnią w historii („historii”, hehe) Single Playera, ale dlatego, że w nadrabianiu zaległości chodzi o ocenienie najgłośniejszych, najczęściej opisywanych etc. utworów, a ten niewątpliwie taki jest. I słusznie. Marilyn Monroe is turning in her grave / our world is truly far from saved, słodkie. It's our youth, we've seen it all. Indeed, but we haven't seen this before. – 8
widzę, że już nawet przez was jestem cytowany. czuję się celebrytą, Piąty Bitelsie
OdpowiedzUsuńOj, Hani, i tak obaj wiemy, że Congratulations na całym świecie najbardziej podoba się tobie.
OdpowiedzUsuńNie żebym się czepiał, ale jesteście niekonsekwentni. ;P Jak poprzednio średnia wynosiła .3333... po przecinku to zaokrąglaliście do .4 (?!), a teraz zaokrąglacie do .3. ;P To nieuczciwe traktowanie singli, nie sądzicie? Teraz np. taki "Bittersweet" Sophie Ellis-Bextor ma 5.4, a "All the Lovers" Kylie 5.3, mimo iż suma waszych ocen u obu utworów wynosi 16. ;P I niby ten pierwszy jest lepszy od tego drugiego, jakby to zestawiać razem.
OdpowiedzUsuńA Yeti nadal nie poprawił błędu w komentarzu pod wpisem "10 najlepszych polskich płyt 2009" - "neutral century classic"! Nie przystoi to poważnym dziennikarzom muzycznym!
Doznałem olśnienia, już wszędzie jest .3, jak trzeba.
OdpowiedzUsuńa, i zapomniałem. nie rozumiem fenomenu Uffie, ta kobieta jojczy tak potwornie, że Thom Yorke przy niej wydaje się mieć anioła głos. jej nowy album jest, jakby to określił piczfork, "horribly mediocre".
OdpowiedzUsuńRobyn była na playliście którejś z /dużych/ stacji.
OdpowiedzUsuń