poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Kumka Olik: Podobno nie ma już Francji

Wątek pierwszy: "Jak to jest mieć zawsze rację?" - pytanie zadane Monkowi w pierwszym odcinku. "Beznadziejnie" tudzież "Fatalnie" - powiedział Monk, dokładnie nie pamiętam. Ale kumacie, generalnie że nie ma radości, a nawet jest ból.

Wątek drugi: Canal+, bodaj otwarcie poprzedniego sezonu Premier League, mecz Everton VS Arsenal. Do przerwy spokojne, pewne 3:0 dla mych ukochanych The Gunners. Idą reklamy, a ja zakładam na uszy słuchawki, słucham sobie czegoś tam i wgapiam się jak debil jak jakieś babki wcierają w siebie mydło tudzież masują się po włowach, co oczywiście za każdym razem wywołuje zachwyt samej zainteresowanej. Jeszcze tylko jakiś smarkacz pokona Małego Głoda i pojawia się teledysk. 

I tu mała dygresyjka: bardzo lubię Canal+, ale - kurde - puszczanie mi teledysku Dody w przerwie spotkania Chelsea - Manchester United tudzież Gosi Andrzejewicz, gdy wkurzam się na beznadziejną postawę Arsenalu w meczu z The Blues nie jest dla mnie jakimś tam "czasoumilaczem". Działa raczej na zasadach kotła, tj. sprawia, że bardziej się wkurzam i popadam w chęć zniszczenia nie tylko mojego dekodera, dzięki któremu ów kanał odbieram, ale także i ichniejszego studia na magazyny ligowe i inne tego typu rzeczy. Dygresji koniec.

Wracamy więc do Kumki Olik. Otóż właśnie jej to był teledysk i wtedy właśnie zaliczyłem swój debiut. Kumacie, ściągam więc słuchawki i słucham, bo ciekaw byłem, o co tyle zamieszania - skąd te peany, skąd tezy o ratowaniu polskiego rocka (ROTFL), ale również i skąd jakieś tam hejtowanie, dissowanie, zabijanie się, bo Kumki Olik słuchać wstyd.

Wątkowa kumulacja: I tu dochodzimy do moich prywatnych wniosków: otóż nie wiem czy wstydem jest słuchanie Kumki Olik, ale już wtedy zdaje się domyśliłem, że jest to przede wszystkim strata czasu. Taki zespół nie ma prawa wnieść żadnej muzyki do Twojego życia, czytelniku. Bo nie ma muzycznej wartości, zwyczajnie. I spoko.

Ale wydali drugą płytę i teraz właśnie jej słucham, wiesz, bo znowu zrobiło się zamieszanie i wypadałoby coś powiedzieć. Otóż: mija właśnie piąty czy szósty kawałek - Indii - i ciągle nie słyszę różnicy pomiędzy poprzednimi. Wszystko, od Niedojrzałości poczynając grane jest na mniej więcej to samo kopyto, oparte jest na mniej więcej tych samych zagrywkach. Początek Zabierz mnie, zabierz mnie stąd daje nadzieję na jakąś zmianę, ale niestety - refren opiera się znów na tym samym, na czym pięć poprzednich refrenów. No, czasem dodany jakiś zaśpiew, który niczego nie wzbogaca.

Jaka jest tego przyczyna? Prosta i jedna: brak zdolności kompozytorskich. Gitary nie zazębiają się tak, jak powinny; wokale miast piosenkę upiększać, raczej dobijają i tak ledwie dychające twory. Urozmaicenia wchodzą tu na zasadzie "Ej, Janek, weź coś zmień, bo pięć razy tego samego z innym tekstem nagrywał nie będę", "To trochę poimprowizuję", "Ok. Już?", "Skoro nalegasz".

Podsumowując: Kumka Olik - zespół, który straci Twój czas i Cię nie zachwyci, bo słyszałeś już zbyt wiele, żeby zachwycały się kompozycje, jakie zrobiłby nawet Twój kumpel z gimnazjum. Nie chcesz tego słuchać nie dlatego, że jakoś tam nienawidzisz tudzież masz swoje ideologicznie-śmieszne powody. Chodzi o to, że tu nie ma czego słuchać. Nuda, nuda, nuda.

Hm, ktoś powie "A teksty?". Cóż, wypadałoby na sam koniec powiedzieć i coś o nich. Otóż: "Nie, też nie". Dziękuję, fanów Kumki Olik (są tacy?) przepraszam. Nic do Was nie mam. To tylko moje uszy, to tylko mój mózg, to tylko mój gust (LOL).

6 komentarzy:

  1. A ja absolutnie nic nie mam do poniedziałków zaspanych w jakichś tam autobusach.

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Indii' to zrzynka z Vampire Weekend - gdyby nie polski tekst, mógłbym się pomylić, a 'Zabierz mnie...' pachnie Muchami...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kazdy utwor z tej plyty to ewidentna zrzynka, i dziwi mnie ze tak niewielu recenzentow o tym pisze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Płyta mi się podoba! Duzo fajnych pomysłów i świetnie brzmi!

    OdpowiedzUsuń
  5. tzn. zarzut o 'jednokopytność" jest nieco na wyrost, bo już po jednym razie słychać, jak bardzo chłopaki starali się wprowadzić dyferencję między poszczególnymi utworami(stąd mamy taką karykaturę jak "indii").Ogółem, płytka nie wadzi, ale też nic nie wnosi.O, tak sobie zwyczajnie jest.

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.