niedziela, 29 sierpnia 2010

Single Player #3: wiosna-lato 2010


Jeżeli, a na pewno, denerwuje was już ta Beyoncé, to dobry znak – wraz z nią (od „czwórki” modyfikujemy nagłówek; „tak se wmawiaj”) kończymy podsumowanie pierwszej połowy roku i już przy wydaniu czwórki będziemy, w miarę możliwości, na bieżąco. I tak, będzie wtedy Brodka.

Wiemy, że jaracie się kolejnymi Single Playerami potężnie, dlatego dzisiaj: siedem piosenek zagranicznych, dwie polskie i bonus polsko-zagraniczny poruszający ciężki temat, ważnych, a bagatelizowanych, problemów młodych ludzi (pozycja obowiązkowa). [Piąty Bitels]

Dj Czarny/Tas
Passion, Music, Hip-hop

posłuchaj
6.7


9 lat minęło odkąd Łona (w skądinąd słabym i przecenianym kawałku) próbował przekonać mamę, że raperzy to dobrzy chłopcy, z pasją i że niekoniecznie zaraz biorą w rękę kij i uderzają na miasto. Minęła dekada, miliony matek ciągle nie przekonało się do wizji Adama ze Szczecina, wobec czego Dj Czarny i Tas postanowili nagrać reklamówkę rapu i wyszła im znacznie lepiej niż większość polskich reklam w tym roku. Chociaż po tym kawałku "na pewno nie zorientujesz się, że mam problemy z nietrzymaniem moczu", to i tak ucho cieszy. – 7

Instrumental rap? Spoko, fajne. Znaczy wiem, że zaraz wyskoczy mi jakiś znawca i powie, że to nie isntrumental, ale nie ma tam żywego rapera, więc pozwólcie, że tak sobie to nazwę. Słoneczny teledysk, masa winyli i ładne krajobrazy miejskie. Podoba mi się, faktycznie zrobione z pasją. – 7

Kocham się w Endtroducing....., Since I Left You, Donuts i Rounds, więc – co naturalne – łyknąłem Passion, music, hula-hop jak pelikan. Słodkie turntable, „środowisko-nie-hip-hopowe-friendly” sample i pocztówkowe obrazki zeżarły w tym roku lwią część singli w Polsce. Post scriptum, sam jesteś słaby i przeceniany, jeśli Raperzy są niedobrzy „są niedobrzy”. – 6

Gorillaz
Stylo
Plastic Beach

posłuchaj
4.0


Może to śmieszne, może żałosne, a może po prostu mam rygorystyczną selekcję, ale to bodaj drugi mój kontakt z Gorillaz, specjalnie na potrzeby tego odcineczka i tych paru zdań. Otóż: jak się nie znaliśmy, tak dalej nie mam specjalnie ochoty na zwierzenia i wspólne wieczory, "no sorry". A że Albarn? No spoko, ale przecież geniusz Albarna = wokal w Out of Time, a nie jakieś takie coś. – 4

Najlepszy w tym całym singlu z pewnością jest teledysk z Brucem Willisem. Trochę polepsza sytuację piosenki, która ma za zadanie promować nowe wydawnictwo. Mimo swoich wysiłków wie, że dobry PR to nie wszystko i swoich brzydkich koleżanek nie da rady wypromować. Yes, Chris? - Yes. – 5

„Ale taki Stylo to Damon w szczytowej formie i spokojnie mógłby wejść na Think Tank”. Nie. Jak tu się zgodzić z Substance Only, kiedy najsłabszy (tj. najmniej bardzo dobry) na Think Tanku Crazy Beat niszczy Stylo z przysłowiowym uchem w nucie? Irytujący bassline, o jakim Alex James nawet przez moment nie pomyślałby w kategorii albumowego, jak sądzę. Więc nie. I raczej bez pomysłu ten utwór, i szczerze byłem zawiedziony, kiedy usłyszałem, znaczy: już wtedy wiedziałem, że Plastic Beach mnie nie obchodzi. Superfast Jellyfish już lepsze, a Damon errarum est i nawet geniusze odpoczywają (teledyski też wolałem starsze, sorewicz, Bruce). – 3

Grovesnor
Taxi From the Airport
Soft Return

posłuchaj
7.0


Nie wiem co to soul i nie wiem co to growl, ale podoba mi się i nic na to nie poradzę. – 7

Dr House założył okulary i śpiewa o taksówce z portu lotniczego! Nie no, ale na tej niebieskiej miniaturce, przypomina trochę go. Electro-soul, blabla, electro-funky-christian-classic-rap-gospel-rock. Tak mieszać można bez końca. Nawet jazzowo jest, a dzisiaj w Radiu Szczecin tłumaczyli czemu smooth jazz nie jest jazzem i czemu Stinga wrzuca się do tego pierwszego worka. Byłem na tyle zaspany, że zrozumiałem tylko, że po to, żeby wypromować ten gatunek. Tak samo może być tu, do soulu dodamy przedrostek electronic i już się młodzież zainteresuje. Myślę, że w sumie warto, chociaż ten utwór bardziej powinien trafiać do targetu +30. Spotkanie w kawiarni, bo ciężkim dniu w pracy, wszyscy ubrani w garniaki . O, takie sprawy. – 7

Gonią mnie terminy oddania tekstów, więc klasycznie: dobry dzik. Drive Your Car być może jeszcze lepsze. Boję się słuchać płyty, bo daję nerki, że spuścił z tonu na reszcie materiału. – 7

jj
Let Go
jj n° 3

posłuchaj
4.7


Aż do refrenu było sympatycznie, potem nieco mniej. Tym niemniej, ludzie, mamy 2010 rok i już nawet piłkarze z Azerbejdżanu i skoczkowie narciarscy z Tunezji przestają być sympatyczni, tak to się porobiło. Mamy rok 2010, powtarzam, chcemy muzyki, a nie kotletów; chcemy pizzy z piekarnika, a nie mikrofali. I to smacznej pizzy chcemy, dodajmy. – 5

Słuchając tego, widzę grupkę Indian, stojących na jakimś czerwonym wzgórzu, a nad ich głowami wisi zachodzące słońce. Grają i śpiewają, a obok stoi Polak z keyboardem i gra melodie disco-polo. Do mnie to nie trafia. – 3

Zaskakująco mi się to podoba, choć brzmi jak mash-up Viva Forever z radiowym Stingiem (w refrenie) i w ogóle „to już było”, aczkolwiek, hęhę, bez zbędnych dłużyzn, w najprostszy z możliwych sposobów, jj (ci, którzy na jj n° 2 mieli aż dwie bardzo dobre piosenki) przedstawili szpoko nutę i to na tyle szpoko, że choć jutro byłoby to już pięć, to dzisiaj jeszcze – 6.


Late of the Pier
Best in the Class

posłuchaj
5.0


Wiecie, część singli w każdym zestawieniu dostaje się tu po znajomości; ja jednak jestem przeciwny nepotyzmom, płatnej protekcji i czegoś tam jeszcze, wobec czego apeluję do Pawła, by szukał głębiej i takie zbyt słabe kawałki po prostu stąd wycinał, no bo, Pawle, wycinać należy. Ale ja się nie znam na singlach, ja słucham albumowo. Tak czy siak, "niewiele ci mogę dać" i niewiele daję. – 4

Jeżeli z singla można wywróżyć przyszłość nowej płyty, to nie wróżę jej powtórzenia sukcesu debiutu. Nudny elektroniczny kawałek, próbujący się ratować teledyskiem z masą dziewczyn. Ale to nic, kto mi odpowie po co ten rockowy sprzęt na końcu kawałka? Znani z tego, że świetnie mieszali oba gatunki, teraz postawili je obok siebie i są zadowoleni. – 5

Co wnikliwsi wiedzą, jaka jest moja opinia nt. Fantasy Black Channel, a jest zaskakująco dobra. Ale nikt, a nawet ja sam, chyba nie przypuszczał, że chłopakom pary starczy na więcej niż płytę i prognozy się sprawdzają – Best in the Class pojawia się tu, Marcinku, właśnie dlatego, że jest „zbyt słabe”, bo należy wspominać również o rozczarowaniach, nawet jeśli drobnych i nawet jeśli spodziewanych.

Bo jest to wciąż świetna piosenka, ale tym Late of the Pier różnili się od nie-Late of the Pier, że nagrywali piosenki, których nie nagraliby inni „przedstawiciele sceny”, a Best in the Class można wcisnąć w usta każdemu. To mogła być piosenka Hot Chip, na przykład. A ja nie jestem fanem Hot Chip. – 6

Katie Melua
The Flood
The House

posłuchaj
4.3


Katie Melua jest ładna i sympatyczna, występuje jednak w polskim Tańcu z gwiazdami, więc stosunek co do jej twórczości wśród trónieżalmłodzieży bywa różny; niezależnie jednak jak spojrzeć na kwestię wizerunku Gruzinko-brytyjko-cośtam, to niewątpliwie potrafi ona "robić klimat" i "śpiewać ładnie", tylko że, wiecie, ładnie to można śpiewać nawet w parafialnych zespołach i niekoniecznie skłania to do zakupu płyty, nie? – 4

Na wstępie Egipt, potem już lepiej, z refrenem włącznie, razy dwa. Od drugiej minuty zaczynają jednak dziać się rzeczy dziwne. Katie śpiewa po francusku? Czy tylko udaje akcent żabojadów? Pod koniec powrót do dobrego refrenu, ale za kropkę nad i znowu robi ten Egipt. Brzmi to dla mnie jak połączenie United States of Eurasia, oraz I Belong to You z repertuaru Muse, a komplementem to nie jest. – 4

Obecność Flood w radiach trafiła akurat na powodzie w Polsce (as natural as the rain that falls / becomes the flood again), co było takim czarno-humorzastym zrządzeniem losu, że aż się zainteresowałem. Bardzo fajny refren, Katie też bardzo fajna. – 5

Newest Zealand
Yours Sincerely

posłuchaj
7.3


Wbrew plotkom nie oddałbym życia za muzykę Borysa Dejnarowicza, jednakowoż skłaniam się ku temu coraz bardziej - szczególnie w sytuacji, gdy robi on TAKIE kawałki z TAKIMI ludźmi (z drugiej strony: jak tu nie zrobić TAKIEGO kawałka z TAKIMI ludźmi?). Borys wart jest ripitowania, jak rzekłby jeden z królów francuskich, gdyby żył w naszych czasach - a Yours Sincerely jest tego warte potrójnie, przynajmniej. Tak więc nie dziamać, nie marudzić, nie tworzyć psychoanaliz Dejnarowicza (gdzieś ktoś na poważnie zarzucił tej muzyce, że jest ZBYT AMBITNA i świadczy o PRZEROŚNIĘTYM EGO prezesa honorowego Porcysa, co komentarza chyba nie wymaga). Będzie ciekawe starcie na jesień, jakaś siódma walka stulecia czy coś: Newest Zealand vs Nerwowe Wakacje, ja już mam bilety na pierwszy rząd i chcę, cholera, móc pooglądać ciekawą wymianę ciosów. – 8

Borys-pop jak to mówią. TCIOF-owo, chociaż bardziej chilloutowo. Afro na fallusie, znaczy na klawiszach, Remy Zawadzki na bębnach i Kolektywny zastęp mamy. W ogóle skład mocny, jakby szykowali się na mecz Polscy Muzycy - Repra Polski. Faworyt znany. – 7

Być może As Sure As Sunrise jest bardziej w mojej drużynie, a jest, ale to nie stawia Yours Sincerely na pozycji przegranej. Widać, obok dobrze znanego już przecież piosenkopisarstwa, ogrom pomysłów na aranż, co dobrze rokuje (nienawidzę tego słowa od czasu czerstwej gry słów „rok” – „rock”) na jesień. – 7

Wavves
King of the Beach
King of the Beach

posłuchaj
7.3


Paweł uwielbia podkreślać, jakie hooki są na najnowszym albumie Wavves, więc nie będę mu odbierał tej przyjemności. Lubię ten kawałek, ale też nie klękam; ostatecznie więc pozwalam się napocić panom niżej, a sam stawiam solidną ocenę i czekam czy mnie nie zleją potem. – 6

Za oknem deszcz, Polskę pokryły ciemne chmury, a plaże opustoszały. Nie ma już tam króla i sprawia mi to wielki smutek. Pozostaną już tylko wspomnienia, z takimi jak ten, utworami w tle. – 8

King of the Beach z King of the Beach to wszystko, co chcesz usłyszeć od zespołów gitarowych w roku 2010, ale z reguły ci się nie udaje. Super Soaker też lubię i ten, Post Acid, ale tytułowy najmocniej dmucha kurz ze sceny sensu stricto indie. Słyszę, że Blink-182, ale nie słyszę Blink-182 (a nawet jeśli, to ten jeden utwór niszczy całą ich dyskografię, i to nawet – a może przede wszystkim dlatego, że? – nie miałem odwagi się z nią zapoznać). – 8


Zola Jesus
Night
Stridulum EP

posłuchaj
5.0


Pohajpujmy i przehajpujmy; czytałem niejeden tekst o Zola Jesus w tym roku i dalej nie wiem, dlaczego one powstały. Muzyka jakiej mnóstwo, a do tego irytujące brzmienie wokalu przywodzi mi na myśl równie irytujące zespoły. Jest lato, więc chcę latać, a nie oglądać, gdzie raki zimują, więc weź to wyłącz i daj mi, do cholery, spokój. – 4

Początkowo myślałem, że to znowu jj. Skojarzenia narzucają się same, wokal po raz kolejny ważniejszy od instrumentów, które chowają się po kątach. Gdy utwór się rozkręca, głos wokalistki przypomina mi Bat for Lashes. Znowu bez fajerwerków, ale podoba mi się bardziej niż Let Go. Intro na plus. – 5

Stridulum byłoby EP-ką tego roku, gdyby Diogenes Club i Class Actress w ogóle nie istnieli, a Night to być może najjaśniejszy – no pun intended – punkt Stridulum, od początku do końca właściwie nieruszający się z miejsca, ale po co. Broni się. – 6


MC Mała
Słowami manipuluję (diss na ciocię Asię)

posłuchaj
11.0


Mogę nie pamiętać dobrze, ale Szymon niżej się myli i to ja podesłałem Pawłowi owego singla, nawet chyba ja go przepchnąłem do tego zestawienia. Tak czy siak, wszystko tu słychać: wiem, wkurwiają cię Smarki, Tetris, Zkiwboy, W.E.N.A / masz dosyć VNM-a i tych bitów od Kixnare'a to masz rozwiązanie - MC Mała nawija uniwersalną prawdę o ciotkach, które wkurzały każdą personę świata, sprawiając, że zamiast wywoływać duchy o drugiej w nocy tudzież oglądać filmy, jakich mama oglądać nie pozwala, a ciocia pozwolić powinna - np. z krwią - trzeba było wtulać łeb w poduszkę. Cholera wie, może dlatego nie lubię dziś wakacji, a MC Mała swoimi wersami próbuje terapii zgodnej z najnowszymi trendami psychologii. Nawiasem, chciałbym mieć takie flow jak rzeczona dziesięciolatka, ale niestety wciąż nie trafiam w rytm i przeciągam sylaby. MC Mała ma to już za sobą, odeszło od niej wraz z mlecznymi zębami, jak sądzę. Tak czy siak: nadzieja rapu? He he he. – 11.0

Widzę, że wyprawa Bitelsa do Holandii nie poszła na marne. Oprócz tego, że nachapał się świetnych płyt za bezcen, to jeszcze niczym Franz Smuda, odkrył kolejny polski talent na uchodźstwie. Tematyka faktycznie trudna i trafiająca głęboko do serca. MC Mała zapewne miesiącami czekała na wielką wyprawę do Beneluksu, a jej ciocia Asia tak brutalnie pozbawiła ją całej radości. Więc nie może dziwić reakcja Master of Ceremony, która brutalnie dissuje swoją ciocię. Po to powstała muzyka, żeby dzielić się swoimi uczuciami i chwała jej za to – 11

Racja jednak po stronie Yetiego, choć rzeczywiście mój pobyt w Holandii zbiegł się z – nieco dramatyczniejszym – pobytem MC Małej. Diss, jaki nagrała ona na tajemniczą postać cioci Asi, zmiażdżył Asię i skutecznie odebrał jej mowę – nie doczekaliśmy beefu. Osobiście czuję, że pobiłoby to starcie wschodu z zachodem i właściwie to wszystkie inne starcia też, bo jeśli flow i storytelling ewoluują z wiekiem, to pełnoletnia Mała będzie załatwiała jednym dissem potyczki nie tylko ze złowieszczymi ciotkami, ale i całą sceną: i mainstreamu, i podziemia. MC Mała ain't nuthin' ta f'wit. – 11

2 komentarze:

  1. Best in the Class wyżej, King of the Beach znacznie niżej

    OdpowiedzUsuń
  2. nic dodać, nic ująć. aaa MC mała, zdecydowanie za nisko.

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.