1. Jak oceniasz postępowanie Kazika?
2. Czy walka z piractwem nie jest walką z wiatrakami?
2. Czy walka z piractwem nie jest walką z wiatrakami?
Piąty Bitels: "Z internautami trzeba się zaprzyjaźnić, bo często to oni "płacą" artyście więcej, niż ci nieściągający"
1. To głupie. Choć staram się go zrozumieć jako artystę, który traci na tym pieniądze, to nie potrafię tego pojąć jako potencjalny fan Kazika, który płytę pobiera, przesłuchuje i kupuje w sklepie. A nawet jeśli nie kupuje, to pójdzie na koncert, a jeśli nie pójdzie na koncert, to kupi jakiś gadżet zespołu i tak dalej, i tak dalej.
2. Jest i Kazik powinien zdać sobie z tego sprawę. To wokół Internetu kręci się biznes muzyczny - takie cuda, jak darmowe próbki na stronach internetowych, napędzają machinę zarobkową, w tym - pisałem to czy jeszcze nie? - koncerty, z których Kazik bierze na pewno więcej, niż ze sprzedanych płyt. Z internautami trzeba się zaprzyjaźnić, bo często to oni "płacą" artyście więcej, niż ci nieściągający. O, dobrze podsumował to Nergal.
seann: "Cóż, ciężko przypuszczać, aby ktoś skakał z radości, gdyby coś mu ukradziono."
1. Cóż, ciężko przypuszczać, aby ktoś skakał z radości, gdyby coś mu ukradziono. Piractwo jest formą kradzieży (przynajmniej teoretycznie) więc niezadowolenie Kazika wydaje się być stosunkowo zrozumiałe. We współczesnym świecie jest to jednak precedens tak rozpowszechniony, iż spowszedniał nam do tego stopnia, że nie zwracamy na niego większej uwagi. Kazik uwagę zwrócił i miał do tego święte prawo. Fakt, być może nie powinien był używać tak agresywnych środków, ale ciężko byłoby mu zaakcentować swoją dezaprobatę dla takie sytuacji mówiąc „Wiesz, nie podoba mi się, że nielegalnie słuchasz moich płyt. Nie mam do Ciebie szacunku.”, dlatego taka reakcja wydaje mi się poniekąd zrozumiała. Inna sprawa, że profesjonalny artysta, za jakiego, jak mniemam, uważa się Kazik, powinien ważyć słowa i traktować swoich fanów nieco ostrożniej.
2. Naturalnie, że jest. Piractwa nie da się zwalczyć, ale można próbować mu zapobiec choćby przez pogodzenie się wykonawców z umieszczaniem swoich nagrań muzycznch za darmo w Internecie, co mogłoby przyczynić się wzrostu ich popularności, a co za tym idzie - wyższej frekwencji na koncertach, czyli wyższych przychodach. Niestety, piractwo muzyczne nie zniknie, jeśli nie zmieni się podejście pewnych osób do tego problemu. Tym bardziej, że jest to głównie ich problem.
SimonS: "Jurek Owsiak z pewnością zrobi sobie zdjęcie gdy stoi przy kasie i płaci za tę płytę"
To, że Kazimierz Staszewski się wkurzył z powodu wycieku jego płyty, nie powinno nikogo dziwić, chociaż styl w jakim to zrobił budzi wiele zastrzeżeń. Nazwanie najwierniejszych fanów zespołu marnymi kurwami na pewno nie pomoże w jego wizerunku, który niestety coraz bardziej przypomina upadającego sfrustrowanego muzyka, a nie jak kiedyś jednego z najzdolniejszych tekściarzy w Polsce. Powinien się cieszyć, że mimo kilku słabych płyt z rzędu wciąż ma grono fanów którzy wciąż z nadzieją czekali na jego nową płytę. Tak, ściągnęli płytę, w tym momencie okradli zespół, ale czy we współczesnym świecie da się kupić płytę w ciemno? Podobno zdarzają się tacy ludzie, ale jest ich coraz mniej. Albo mają stuprocentowe przekonanie do zespołu, albo nie szkoda im, że mogą wyrzucić w błoto 30-60 zł. Ja z pewnością bym nie kupił płyty w ciemno, najpierw muszę ją przesłuchać w internecie, żeby mieć pewność, że jest warta swojej ceny. Zaczynają to rozumieć też niektórzy zagraniczni wykonawcy, którzy próbują iść na kompromis, zamiast walczyć na miecze ze swoimi fanami. Zespół Muse tydzień przed premierą płyty upublicznił ją na swojej oficjalnej stronie, dzięki czemu każdy mógł się przekonać, czy chce swoje pieniądze przekazać na płytę czy nie. Jak każdy wie Radiohead praktycznie za darmo oddał fanom płytę In Rainbows a pewnie i tak wyszli na plus. Więc tak powinien wyglądać dialog pomiędzy artystą a fanem, który ma zamiar przed zakupem przesłuchać płytę, zdecydowanie to lepszy pomysł od wyzywania swoich fanów od pań lekkich obyczajów.
Niestety takich przypadków dzielenia się swoją muzyką jest mało, a większości przypadków stowarzyszenia anty-pirackie na siłę próbują odciąć ludzi od muzyki. Ostatnio trafiłem na artykuł o tym, że stowarzyszenie BMI oraz ASCAP (zrzeszające autorów i wydawców muzyki) uznały, że ostatnie podwyżki cen piosenek dostępnych na iTunes były za małe, dlatego też trzeba wprowadzić opłaty za...30 sekundowe próbki utworów. No po prostu genialny pomysł, do tego po 30 sekundach utworu nie ma możliwości jego oceny, to jeszcze chcą, żeby ludzie za to płacili. To ciekawe jak inaczej człowiek będzie miał poznać muzykę, jak nie przez ściągnięcie jej nielegalnie przez internet? Bo singiel w radiu to za mało, coraz częściej się zdarza, że singiel przerasta zdecydowanie cały album, który do niczego się nie nadaje.
Wracając na polskie podwórko. Po wycieku płyt Kultu, L.U.C-a i Kayah zrobiła się wielka ogólnokrajowa dyskusja, a wszystko zostało zwalone na internautów i nazwane, że to jak zwykle problem tylko polskiego społeczeństwa. Że jesteśmy złodziejami i nie szanujemy pracy innych. Ale prawda jest taka, że to chyba pierwsza sytuacja, żeby w jednym momencie wyciekły trzy tak bardzo oczekiwane płyty. Zresztą rzadko się zdarza, żeby w Polsce wyciekały płyty przed premierą, więc nie róbmy takiego wielkiego halo. Na zachodzie wszystkie płyty wyciekają, płytę Mando Diao słyszałem ponad dwa miesiące przed premierą i to można nazwać skandalem, a gdy płyta Muse wyciekła parę dni przed oficjalną premierą zostało to okrzyknięte wielkim sukcesem. I prawda jest taka, że to wina wytwórni, że płyty wyciekają, bo gdyby bardziej pilnowali materiału, to ten by nie wyciekł. Warner Bros zagwarantował Muse, że przypilnuje, żeby płyta nie wyciekła i ta dostała się do internetu tylko dlatego, że sprzedawcy zaczęli ją za szybko sprzedawać. Więc niech może Kazik zwraca większą uwagę na to u kogo wydaje swój materiał i kto z nim współpracuje, a nie zrzuca winy na ducha winnych fanów, którzy po prostu nie mogli się doczekać na nową płytę. A przy okazji teraz wszyscy rozmawiają o Kaziku, czy to nie świetna reklama dla coraz częściej zapominanego artysty? Genialna, teraz pewnie wszyscy pobiegną do sklepów, żeby kupić płytę Hurra, żeby pan Kazimierz miał co włożyć do garnka, a Jurek Owsiak z pewnością zrobi sobie zdjęcie gdy stoi przy kasie i płaci za tę płytę, dzięki czemu wyląduje na pierwszej stronie gazety Metro.
Yeti: "Czytając wywiad z Kazikiem miałem wrażenie, że oglądam Seksmisję"
No bez jaj. Czytając wywiad z Kazikiem miałem wrażenie, że oglądam Seksmisję. Lider Kultu zachowuje się bowiem zupełnie jakby spał w jakiejś kapsule przez długie lata i nagle obudził się w świecie, gdzie najpopularniejszą formą słuchania muzyki nie jest bynajmniej zasiadanie w komnacie i słuchanie utworów mistrzów jako towarzysza drzemki obiadowej. Mamy XXI wiek. Na przestrzeni lat zmienia się wiele, ale złodzieje i mordercy pozostają i będą pozostawać. Różnica jest jedynie w formie kradzieży. Internet jest do tego świetnym miejscem, co powoduje, że ludzie kradną. I obrażanie się na to nie ma najmniejszego sensu. Równie dobrze bowiem jakiś wielbiciel drewna mógłby się obrazić, że blokowiska są robione z innych materiałów. Owszem, obrazić się może, ale sensu w tym nie widać. No i ostatni aspekt sprawy - cholernie mnie dziwi, że Kazik pluje jadem (heh) dookoła, skoro przecież cały ten akapit jest jakby jego diagnozą. Czymże innym są bowiem pochodzące z Ręce Do Góry! wersy: Minęły długie lata i nie ma już gościńca/ W tym samym teraz miejscu przebiega wzdłuż ulica/ I tylko zbóje dalej, ubrani doskonalej/ Czyhają na ofiarę by złupić ją bezczelniej ?
Jeśli zaś spojrzeć szerzej na problem pirackiej muzyki, to muszę przyznać, że w ogóle nie rozumiem całego szumu. Dziś oficjalne teledyski są już legalnie dostępne na takich serwisach jak YouTube, więc niechaj mi ktoś, do cholery, wyjaśni jaka jest pragmatyczna różnica między ciągłym wchodzeniem na ów portal i puszczania piosenki z danego klipu a odtwarzaniem utworu w postaci pliku .mp3 zapisanego w jakimś folderze? Traci na tym co najwyżej YouTube, ale na pewno nie artysta. Dochodzą do tego wszystkie fakty, takie jak te, że muzycy zarabiają na koncertach, a nie na krążkach. Może się więc paradoksalnie okazać, że dzięki pirackiej obecności danego materiału w Internecie ktoś pójdzie na koncert Kultu, co da Kazikowi profit większy niż w przypadku zachowania status quo. I tak dalej, i tak dalej.
Walka z piratami nie ma sensu. Można ją, owszem, podejmować, ale jest ona skazana na niepowodzenie. Jeśli bowiem wyeliminujemy Rapidshare, ludzie przejdą na Megaupload, a kiedy zrezygnują i z niego, zajmą się torrentami. A mają przecież jeszcze P2P, przesyłanie plików przez GG czy skrzynkę mailową i multum innych możliwości. Dlatego branża muzyczna powinna raczej skupić się na wykorzystaniu możliwości, jakie stoją przed korzystaniem z Internetu. Nie wiem, co dokładnie należy zrobić, jednak trzeba się liczyć także z tym, że płyty CD mogą wkrótce stać się jedynie obiektem kolekcjonerskim. Co wtedy? Jeśli artyści nic nie wymyślą, zostaną na lodzie. Na ich szczęście jednak pierwsze kroki, takie jak In Rainbows, zostały poczynione i należy je uznać za sukces. W którą stronę to wszystko jednak podąży? Nie mam pojęcia. Tak czy siak Kazik albo gra na aferę medialną i podniesienie sprzedaży, albo lubi sobie strzelać w stopę.
Aha. Jestem 'kurwą marną'. Znaczy nie wiem, czy jestem w sumie, bo akurat Kultu jeszcze nie mam, a boss nie sprecyzował czy złodzieje innych płyt też do nich należą. Tak czy inaczej jednak, jakoś nie bardzo się przejmuję słysząc takie słowa z ust samozwańczej prostytutki.
SimonS, nie chwal się, że słyszałeś Mando Diao dwa miesiące przed premierą. Też słyszałem i zawiedziony jestem po dziś dzień.
OdpowiedzUsuń