Siedzę w swetrze. Ta z pozoru nieistotna informacja robi się ważniejsza, kiedy dodam, że słucham Kings of Convenience i chcę coś o nich napisać. A powód jest dość banalny zresztą - zespół owy wydał w tym roku kolejną pozycję w swoim dorobku. Tak, zdecydowanie - sweter odgrywa tu kluczową rolę.
Z całego tego bełkotu, jaki zaprezentowałem w akapicie pierwszym nie mam bynajmniej zamiaru rezygnować w dalszej części tekstu. Declaration of Depandence jest bowiem płytą, którą taki właśnie bełkot opisuje najlepiej. Oznacza to, że jeszcze kilka akapitów i będziecie wiedzieli, o co też mi chodzi z tym nieszczęsnym swetrem.
Ale po kolei. Album nie jest wielkim zaskoczeniem. Dostaliśmy to, czego się w gruncie rzeczy spodziewaliśmy - znaczy trochę delikatnych gitar i równie lekkiego wokalu, w którym ma mieścić się jakaś metafizyka i powodować płacz u osób akurat przeżywających depresję. Mówiąc krócej: mamy poczuć chłód. Och, on przeżywa to samo! itd.
No i cóż. Płyta leci, kawałki są przyjemne, łaskoczą ucho, ale w zasadzie nic wielkiego. Od 24 25 po Riot On An Empty Street nie znajdziemy choćby jednej kompozycji, która naprawdę powali nas na kolana i zmusi nas do błagania Kings of Convenience, aby grali dłużej.
Właśnie. Miałem czuć chłód, ale okazało się, że otwarte okno (a pogoda we Wrocławiu, uwierzcie, nie ma znamion jakiegokolwiek ciepła) i Declaration on Depandence nie jest ku temu wystarczającym powodem. Bitwę z dwoma, wydawałoby się, potężnymi rywalami wygrał bowiem sweter, czego serdecznie mu gratuluję.
A płyta? Niektórzy, zdaję sobie z tego sprawę, będą jednak przy niej płakać; inni zaś orzekną, że jest nudna. Z tym, że łzy popłyną jedynie u osób, które bardzo chcą się tej wydzieliny pozbyć i szukają ku temu każdej okazji, natomiast deklaracje nudy składać będą nieczułe głazy.
Tak czy siak, gratulacje dla swetra, a Kings of Convienience zapewne za rok/dwa wydadzą kolejny album. Wtedy zarządzimy dogrywkę, o ile sweterek nie będzie już leżał gdzieś w zbiorach PCK.
Obejrzyj teledysk do Boat Behind, przewakacyjny *.*
OdpowiedzUsuńNie słyszałem jeszcze ani jednego utworu z albumu, a i tak daję sobie palce uciąć, że jest gorszy, niż tegoroczny Najbardziej Biały Żyjący Człowiek.
OdpowiedzUsuń