niedziela, 28 marca 2010

Płyty dekady: Polska 30-21

Rozumiecie to? Kazali mi napisać wstęp. A dokładniej kazał. Tak nam się naczelny rozleniwił, że aż popsuł swój komputer. Następnie dał za zadanie Bitelsowi tworzenie szkieletów każdego nowego posta (kto uważny, ten zauważył zmianę. Wcześniej zawsze autorem był Yeti, od trzech dni jest nim Piąty Bitels. Który z tym podsumowaniem ma tyle wspólnego, że stworzył grafikę). A teraz nastał ten historyczny moment, że to ja jestem narratorem tego cudownego dzieła. Ale koniec tych kuchennych sensacji. Zapraszamy na trzecią dziesiątkę. [SimonS]


30
The Car Is on Fire
The Car Is on Fire
[EMI Music Poland; 2005]


Facepalm. Debiut TCIOF dopiero na 30 miejscu. Minęło od tamtego czasu zaledwie 5 lat, a ile się w tym czasie na Świecie zmieniło. Pamiętam, że w 2005 roku na VIVA Polska (sic!) oglądałem wywiad z tym młodym zespołem, a następnie pojawił się ich teledysk. Jechali jakiś fajnym samochodem, poczekajcie, zaraz sprawdzę co to za teledysk i jaki to samochód. Dobrze pamiętałem, autko jest czerwone, ale nie mam pojęcia co to za model. A trochę wstyd, bo kiedyś się motoryzacją interesowałem. Może ktoś z Was wie? Przynajmniej będziecie mieli pretekst, żeby w końcu napisać komentarz. Żeby było łatwiej, była to piosenka Miniskirt. [SimonS]

29
Kobiety
Pozwól sobie
[Biodro; 2004]


Kobiety wydały jedną płytę kapitalną, o której jeszcze pewnie poczytacie, ale i drugi album ułomkiem nie jest. Znaczy: Pozwól sobie zaczyna się na podobnie rewelacyjnym poziomie jak self-tittled. (Inna sprawa, że nie mogę ogarnąć w sumie, dlaczego zawsze najlepszy utwór na płycie Kobiet opatrzony jest numerkiem jeden. Oni startują w jakimś konkursie TVP w stylu NAGRAJ NAJLEPSZEGO OPENERA, A WYGRASZ SKODĘ A DŁOŃ PODA CI WŁODEK SZARANOWICZ - wtf?) Potem niby nie ma poetyki debiutu, tak mówią. Ale cholera, Dziewczyna z Gdyni czy mój osobisty faworyt z Kobiet w ogóle - Doskonale tracę czas nie mają tego czegoś? No jak nie, panie Janku/Tomku/Franku. Mamy też chwilę zapomnienia w trakcie gitarowego łojenia (Czarny prezydent) oraz wspaniałą Pustą Polskę. Tak więc ogłaszam: to nieprawda. Jest tu czego słuchać. [Yeti]

28
O.S.T.R.
Ja tu tylko sprzątam
[Asfalt Records; 2008]


Spośród obszernej dyskografii pana Adama (idzie luty, idzie album) nie było łatwo wyłonić albumu, który mógłby symbolizować to, jak bardzo Ostrowski wymiata. I nie chodzi wcale o to, że to pierwsza polska płyta z rapem, co się znalazła na szczycie listy OLiS. To nieistotne pierdoły. Chodzi o to, że to na tym krążku Adaś zamieścił 1980; to tu mamy przekrój przez niemal wszystko, czego możesz szukać w rapie; to tu 76:20 nie dłuży się wcale, stanowiąc dynamiczną całość. Ostrowski ogólnie nie wydaje albumów słabych, ale to Ja tu tylko sprzątam jest najlepszym z najlepszych. Chyba. Choć w sumie jutro już mogę mówić co innego, taki kozak z tego Adasia z Łodzi. [Yeti]

27
Ścianka
Pan Planeta
[
Ampersand; 2006]


Czwarta według chronologii i czwarta według jakości. Boję się zasnąć, boję się wrócić do domu sprawia wrażenie, że oni znowu to zrobili, ale już chwilę później jest gorzej i przychodzi refleksja, że nie. Nie będzie to czwarta z rzędu płyta, która zmieni kanon obowiązkowych albumów dla każdego, kto chce się poruszać po polskiej muzyce. Ale spoko. Bez spinki. To wciąż jest mocarny materiał, to wciąż jest mocarny zespół. [Yeti]


26
Plastic
P.O.P.
[Universal; 2009]
recenzja [Yeti]


Kolejna z płyt o której zdążyliśmy już napisać encyklopedię. Zespół który kiedyś wyląduje u nas w Galerii Sław. A jak już się dorobimy szmalu za naszą ciężką pracę, to wyślemy im w nagrodę statuetkę złotego Ucha w nucie (ktoś chętny do stworzenia projektu?) za najlepszą płytę 2009 roku. Ale to dopiero za rok, jak wygramy główną nagrodę w konkursie na najlepszego bloga. Dzięki czemu przeprowadzą ze mną wywiad w TVN24, na tle Zamku Książąt Pomorskich. Yeti zostanie jurorem w Śpiewaj i Płacz. A Bitels wystąpi w Tylko nas dwoje i udowodni, że nie wystarczy ładnie pisać o muzyce, by równie dobrze śpiewać. [SimonS]

25
Drivealone
The Letitout (EP)
[-; 2007]


Piotr Maciejewski twórczym człowiekiem jest, to każdy chyba już wie. Jako Drivealone wydał dwa albumy w internecie, jeden w kompakcie i do tego dołożył jeszcze EP-kę w mp3. I o to ten mini-album okazał się najlepszą produkcją pana Piotra. Pięć piosenek które tworzą piękną całość i pozostawiają taki przyjemny niedosyt. Jak po de volaille z frytkami w dobrej restauracji. A przy albumach długogrających człowiek zaczyna mieć wyrzuty sumienia, jak po zjedzeniu całego pudełka paluszków rybnych. A przecież napisali, że porcja dla całej rodziny. [SimonS]

24
Jazzpospolita
Jazzpospolita (EP)
[
self-released; 2009]


Sorry wszystkim, ale gdybym dziś układał swoje listy 2009, wyglądałyby one zupełnie inaczej. Znaczy powiedzmy sobie tak: tamten ranking to z mojej strony raczej diagnoza 'czym się jarałem w 2009' niż 'najlepsze albumy 2009', kumacie. Nie mam jednak do siebie pretensji, bo oto mogę się w pełni zrehabilitować i oddać cesarzowi... no, wiadomo. Jazzpospolita to jedyny zespół, który docenił nas na tyle, by objawić się w komentarzach do naszych rankingów - dzięki Wam wielkie, ale to za mało na pierwsze miejsce, kumacie, he he he. Dobra, kończmy to: Jazzpospolita to zespół, na który czekałem. To zespół, który bez spinki nagrał cudną epkę, którą lubię i cenię, ostatecznie przekonując mnie, by kiedyś jednak pożyczyć od ojca te skrzynki z kolekcjami jazzowych massive-album. Póki co jednak pozostaję w blokach, bo tu przyjemnie, bo mi tu tak fajnie wiaterek wieje prosto w twarz i sobie słucham epki Jazzpospolitej. Najlepsza polska płyta jazz w latach zerowych. Cholera, co będzie, jak dowalą longplaya? [Yeti]

23
Muchy
Galanteria (Demo)
[-; 2005]


Miał to być debiut Much. Niestety, wszyscy wiemy w jakim kraju żyjemy. Nikt tego nie chciał wydać! Trzeba było jeszcze czekać dwa lata, jak na pomoc przyszło Polskie Radio. Nie wiemy jak by się potoczyła historia, gdyby jednak ktoś był chętny na wydanie Galanterii. Czy powstałby świetny Terroromans? Czy zespół miałby w tym momencie dwie płyty, a może trzy? Nie ma co gdybać. Pewne jest to, że mimo kolejnej kompromitacji polskiej fonografii, dostaliśmy tutaj kilka dobrych kawałków. Trzy z nich znalazły się później na Terrormansie (Galanteria, Górny Taras i Najważniejszy Dzień), a Kołobrzeg-Świnoujście został odświeżony na Notorycznych Debiutantach. Poza tym dostaliśmy aż cztery anglojęzyczne kawałki, które naprawdę elegancko wyszły. Jednak nie żałuję, że przy pełnowymiarowych płytach zespół zrezygnował z tego języka. W końcu polskie teksty to jedna z silniejszych stron poznańskiego zespołu. Pojawiły się też na tym demie takie mocne kawałki jak Nie mów, Dzwonię i Jane Fonda. A ja wciąż się zastanawiam, czemu nikt tego nie wydał. [SimonS]

22
Lech Janerka
Fiu Fiu
[Sony BMG; 2002]


Lech Janerka to taki smok polskiego podwórka, że wybaczyć mu należy nawet wizyty w Videotece Dorosłego Człowieka czy czymś takim. Gość ma same plusy: od wydania albumu-dzieła-którego-do-końca-jeszcze-nie-doznałem przez wrocławskie pochodzenie po coś tam. Nie czuję się kompetentny w pisaniu o tak zasłużonej postaci. Kiedy on był już uznanym artystą, ja miałem parę lat na minusie. To naprawdę epickie, że kilkanaście lat później Pan Lech wciąż jest w stanie wydać płytę, która będzie wymiatać. I to bardzo, bardzo. A co tam, epickie. Poetyckie. [Yeti]

21
Nosowska
Sushi
[Universal; 2000]



Tak jak wczoraj wspominałem. Nosowska w trip-hop też się bawiła. Na pewno to najbardziej słychać na Sushi. A pomógł jej Andrzej Smolik. Płyta w sumie składa się z dwóch części, a dokładniej wyróżnia się środkiem, który wyraźnie różni się od początku i końca. Od P.Jer do WeejteWelVogel występują piosenki w których raczej nie ma normalnych tekstów, a słowa są wymyślone przez autorkę. Ten fragment płyty jest zdecydowanie wizytówką tego wydawnictwa. A album jest najlepszym w solowej dyskografii pani Kasi. [SimonS]


50-41 | 40-31 | 30-21 | 20-11 | 10-01

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.