sobota, 21 stycznia 2012

10 najlepszych płyt 2011: Polska



Jeśli to całe pieprzenie o plagach egipskich latach chudych, latach tłustych i innych tam dziwactwach ma w sobie coś z prawdy, to przyszło nam żyć w urodzajnych muzycznie czasach. Przynajmniej na gruncie polskim. Rok 2011 obrodził nad Wisłą w produkty tak dobrej jakości, że aż zastanawiałem się przez moment nad wydłużeniem redakcyjnej listy do 20 pozycji. Ostatecznie wybraliśmy jednak stały system 10+4, zaś po resztę odsyłamy do list indywidualnych. Szczególnie tej naczelnego. Znaczy mojej. [Yeti]


Honorable mention:


Warszafski Deszcz
Prawdę powiedziafszy
nominował: Yeti




Nie no kurwa ja wszystko rozumiem, ale te inteligenciki jebane to już przeginają. Łona mógłby nasrać i narzygać, a i tak będzie miał miejsce na liście, bo nagrywa rap kurwa dla studentów. POSRAŁO? Webber coś tam pierdnie, jakiś typ zrobi filmik na JUTUBIE i sobie będziemy puszczać z ajpodów w taksówkach po ostrych melanżach w dobrych klubach, o ile piwo nie jest kurwa po osiem złotych, bo studenci są biedni. I CO MOŻE JESZCZE COMĘ?! Spoko. Możecie mi pluć w twarz dalej, ale hiphop Tedego nigdy nie zginie. Jebać hejterów. Jebać Rysia Peję, puciu-puciu. Idę oglądać TVN Turbo. 


Piętnastka
Dalia
nominował: SimonS




Piętnastka to instrumentalny projekt Piotra Kurka, w którym On sam gra m.in na organach, syntezatorach i akordeonie. Za to Dalia to kaseta, która przenosi nas w świat baśni i fantazy. Z pierwszego gatunku już dawno temu wyrosłem, a drugi tak naprawdę mnie nigdy nie zainteresował. Chociaż w czasach gimnazjum tak nie wypadało, bo każdy wokół czytał Sapkowskiego czy Tolkiena. Mimo jednak moich uprzedzeń nie warto było pomijać tego materiału na naszych łamach, bo był on jednym z najciekawszych w zeszłorocznej polskiej muzyce. Jest psychodelicznie a zarazem radośnie, więc jako soundtrack do Piszczałki to by się raczej nie nadał. Ale przecież baśnie zazwyczaj są pozytywne, a u Hobbitów w wiosce też było wesoło, więc coś by się znalazło. Jednak powinno być to coś naszego, słowiańskiego, bo to swojska muzyka. Propozycje?  


Galus
Futura
nominował: Piąty Bitels




Galus nie-anonim to pierwszorzędny sampelkradziej. Na Futurze małe, duże (przeważnie małe) wprawki instrumental-hip-hopowe faktycznie grzęzną w gruncie, na którym „ktoś kiedyś” postawił Endtroducing....., ale jeśli to przywara, to co nią nie jest? Pejzaże solidne, więcej niż solidne – no i tytułowy, na razie najpoważniejsze świadectwo możliwości producenta. Obserwuję.


Kyst
Waterworks 
nominował: Dzieciak




Może są nieco egzaltowani. Może są wrażliwsi niż ostatnie jesienne liście na drzewach, które jeszcze nie zdążyły pospadać. I w końcu: może nie odkrywają Ameryki. No bo musimy jasno sobie powiedzieć – niczego nowego na Waterworks nie usłyszałem (oczywiście w kontekście muzyki ogółem). Ale musimy też sobie powiedzieć jasno o innej sprawie – od czasu do czasu trochę wrażliwości nikomu nie zaszkodziło, prawda? A że jest miejscami nieco topornie? Jak wiemy tylko hejterom to przeszkadza, a dla mnie ważniejsza jest w tym szczerość. A co!


Top 10:


10
Muzyka Końca Lata 
PKP Anielina
recenzja [Yeti]



Pamiętacie złote myśli? „Masz sympatię? Jeśli tak – podaj inicjały”, później: „masz komputer?”. Ulubiony zespół, potrawa, film. Aktor, aktorka. Albo taki trzepak – pierwszy przyrząd gimnastyczny i pierwszy portal społecznościowy. Frugo kiedyś nie było za słodkie, bo teraz to jest. „Wieczorami chłopcy wychodzili na ulice”. PKP Anielina jest udaną próbą otworzenia pamiętników starszego rodzeństwa motywami-śrubokrętami, które łatwo hejtować, by za chwilę szukać podobnych, zagranicznych na Pitchforku. Indie pop nigdy stop. [Piąty Bitels]


09
Łona i Webber
Cztery i pół
recenzja [Yeti]



Na hip hopie znam się jak kot na kwaśnym mleku. A może i jeszcze mniej. Oczywiście korzenie znam, miejscami nawet lubię (doskonale pamiętam czasy, kiedy królował Kaliber 44, a beef pomiędzy Liroyem i Nagłym Atakiem Spawacza był szeroko komentowany ‘na murku’), ale mimo wszystko nie traktowałem do niedawna hh jako pełnowartościowego produktu muzycznego. Nie jestem pewien czy to wina upływających lat czy może podświadoma forma mojego koniunkturalizmu, czy – co wydaje się dla mnie najlepszą opcją – jakość produktu muzycznego znanego jako hh jest coraz lepsza.

Dlatego nie czuję się w żaden sposób upoważniony do jakiejś szerszej oceny Cztery i pół w innej formie niż podoba mi się/nie podoba. I nawet pomimo głosów o domniemanej „lewicowości” (której tak naprawdę nie dostrzegłem) i co za tym idzie „upolitycznieniu” w jakimś sensie, ten krążek zajebiście mi się podoba. I ten diss na hipokryzję „oburzonych” w Nie pytaj nas podparty dusznym bitem, i opowiastka o stoicyzmie w To nic nie znaczy, i moralizatorski Patrz szerzej. Ale i tak najbardziej zapamiętałem: „Jesteśmy w kontakcie.. eh!” [Dzieciak]


08
Trupa Trupa
LP
recenzja [Piąty Bitels]



I jeszcze raz: jak to „lata 60. i 70.”, kiedy w Good Days Are Gone po głowie łazi Fugazi. Od Doorsów do post-hardkorsów mknie Trupa dokładnie tak, jak opisywałem ją w czerwcu (bardzo dobrze się mnie czyta, polecam się). Wady: rozgłos niemiarodajny i miejsce u nas za niskie. [Piąty Bitels]


07
The Kurws
Dziura w Getcie




„Biedna młodzież gra punk rocka, niech się z tego cieszy” – te słowa doskonale pokazują, kim są The Kurws. Bo młodzież, która gra punk rocka, przypomina raczej małpy wypuszczone z klatki do gaju, skaczące z gałęzi na gałąź i szczerzące zęby dookoła. Jakby dać jeszcze tym małpom trąbki to nam wyjdzie reggae. I niejako w opozycji stoją The Kurws, fundujący hipnotyczny trans i energiczny jazgot, który od razu pokazuje, że mamy do czynienia z muzykami najwyższej próby. Już Lech Wałęsa uświadomił mi, że ta kaseta znajdzie się w moim rocznym zestawieniu. Niech się młodzież cieszy, bo póki co, mogą grać jedynie na uczniowskich spędach. Nawet Pink Freud nie dali mi ostatnimi czasy tyle radości co ci tutaj. [dzieciak]


06
kIRk
Msza Święta w Brąswałdzie
recenzja [Piąty Bitels]



Czy to znak od Boga? Najpierw na studiach musiałem przygotować prezentację o Gościu Niedzielnym. Następnie napisać referat na temat stosunków obyczajowo-religijnych jako zjawisku globalizacji. Teraz za to zostałem wysłany na Mszę Świętą w Brąswałdzie. Te ostatnie zadanie jest zdecydowanie najprzyjemniejsze, a poza tym żaden utwór z tej płyty raczej nie zostanie Piosenką tygodnia w Radiu Maryja. Wyobrażacie sobie, żeby ksiądz prowadzący zapowiedział na łamach katolickiej stacji Prawdziwe piekło albo Ortodoks? Pierwszego nawet nie trzeba tłumaczyć. Przy okazji drugiego rozdzwoniłyby się telefony, że jak to możliwe, że jedyna prawdziwa polska stacja radiowa krzewi kulturę żydowską. Zresztą nie muszą znać tytułów, wystarczy że usłyszą te mroczne i ciężkie dźwięki, by dojść do wniosku, że za tym wszystkim musi stać Nergal. Nic z tych rzeczy. Kirk nie propaguje tutaj ani mszy kościelnych, ani tym bardziej czarnych. Nie ma czego się obawiać, jest to płyta dla każdego. Chociaż odradzałbym słuchania jej  po zmroku lub w zamglonej wiosce. A nuż przed naszymi oczami pojawi się dziewczynka z okładki. [SimonS]  


05
Plum
Hoax
recenzja [dzieciak]



Przebywając wśród znanych sobie ludzi, mniej więcej wiemy, czego się możemy po nich spodziewać. Plum znamy od dawna. Mniej więcej spodziewaliśmy się tego, że będzie ostro. Jednak Hoax przeszło moje oczekiwania i śmiało mogę przyznać, że się tego nie spodziewałem. Tym lepiej, prawda? I serio – jedyne co mi przychodzi do głowy mając w głowie muzykę z Hoax to: moc, energia, kop i pierdolnięcie. [Dzieciak]


04
Microexpressions
Lie in Wait (EP)
recenzja [Yeti]



Co tu dużo mówić. Microexpressions został po raz drugi z rzędu najlepszym zespołem rockowym w Polsce. Kolejna znakomita EP-ka. Życzę zespołowi, jak i nam wszystkim, żeby rokrocznie wydawali po takim minialbumie. Bo zastanówmy się, czy jest nam potrzebny longplay od Microexpressions? Czy chcemy czekać 2-3 lata na długograja? Kamp! w 2009 roku wydał EP-kę i zapowiedział album długogrający. Po wydaniu singla Heats byliśmy przekonani, że to już, kwestia miesięcy. Jednak rok 2010 minął, a płyty nadal nie było. Nastał 2011, pojawił się singiel Cairo i to musiał być ten rok! Mamy już jednak 2012, a jej wciąż z nami nie ma. Dlatego nawet nie chce mi się gdybać czy pojawi się w tym roku. Zresztą żyjemy w czasach, w których longplay ma coraz mniejszą rację bytu. Muzyki coraz więcej, czasu coraz mniej, a debiutanci chwaleni za EP-ki zazwyczaj zawodzą na pełnoprawnych debiutach.  Bo pięć kawałków ciekawych, a pozostałe sześć okazuje się zwykłymi zapychaczami. Na minialbumie nie ma na to miejsca, ostają się najlepsi. Dlatego z Lie in Wait polecam: Man on the Wire, Land Can Be, Fake Miracles, All Like Comets i Giant in the Forest. W szczególności rekomenduję All Like Comets (ten riff w 2:17!). Ulubionym momentem naczelnego jest cały rozwój Land Can Be, gdzie Radiohead spotyka się z Sigur Rós i Jazzpospolitą. Najukochańszym utworem Piątego Bitelsa z pewnością jest Man on the Wire, a Dzieciak zasłuchuje się w Giant in the Forest. Słyszałem Czytelniku, że za to Ty uwielbiasz Fake Miracles. Elitarna piątka. [SimonS] 


03
Ten Typ Mes
Kandydaci Na Szaleńców
recenzja [Yeti]



Dziewiątkowy album? Na lajcie!
(Ratuję się obrazkiem, bo nie do końca czuję się kompetentny do pisania o ścisłym topie polskiego rapu ever.) [Yeti]


02
Iza Lach
Krzyk
recenzja [Yeti]



Ujęcie pierwsze:
– Tym razem przyjdzie nam się zmierzyć ze świeżym przekonaniem. Jamie, spotkałeś się może z historiami o Izie Lach? Mit mówi, że brak jej tożsamości artystycznej i talentu, jej kariera jest wykalkulowana, maniera wokalna sztuczna i irytująca, a piosenki banalne.
– Tak, Adam, słyszałem. I z Brodki ściąga!

Reklamy:
Trochę minęło od Już czas i już czas – oddać cesarzowi, co cesarskie. Chcielibyście w tym wieku pisać Ty i ja albo Zanim znikniesz. Iza wraca po trzech latach, z nowym, względnie bezpiecznym materiałem – tak, brak jej utworom dopaminy vs. nie, nie jest to problem. W tym niewesołym, osobistym pop-poletku Iza jest sobie sterem, żeglarzem, okrętem – tekściarzem, wokalistką, producentem.

Ujęcie drugie:
Odsłuch płyty.

Reklamy:
I sobie radzi. Wkuwa w kompozycje zarażające / zażerające motywy, motywiki: pędzące Nic więcej, a – z drugiej strony – rozedrgany klawisz sypialnianego, deszczowo-śnieżnego Tylko mój. Mało na Krzyku krzyku, a więcej kruchego prawie-szeptu, ale mnie ta wrażliwość przekonuje, choć wcale nie musiałaby, bo piosenki bronią się same.

Ujęcie końcowe:
Mit obalony.


[Piąty Bitels]


01
Nerwowe Wakacje
Polish Rock
recenzja [Yeti]



Pierwszy album, o jakim pogawędziłbym z Dougiem Martschem, gdybym miał z nim gawędzić o albumach. Geneza: galaktyk błysnęła moc, komety zmieniły tor, wyłonił się wszechświat nowych znaczeń. A potem już recenzje: u nas pozytywne na tyle, że węszono kumoterstwo i spisek. Nic się nie zmienia – płyta, która była mi wiosną zeszłej wiosny wciąż jest mi serca biciem i choć „czasem chciałbym móc wyłączyć słuch”, to odsłuch Polish Rock przywraca wiarę już nawet nie w instytucję słuchu, ale w ludzkość. Serce na sznurku i serce na talerzu. Powiedziano już wszystko.

Z ostatniej chwili: superman nie jest dead. [Piąty Bitels]


1 komentarz:

  1. "Bo młodzież, która gra punk rocka, przypomina raczej małpy wypuszczone z klatki do gaju, skaczące z gałęzi na gałąź i szczerzące zęby dookoła."
    Cóż, jesli tak to wyglada to raczej nie grają punk rocka.
    wojtek

    OdpowiedzUsuń

Redakcja apeluje: nie gryź, a jeśli już musisz, to inteligentnie. Zastrzegamy sobie prawo do wycięcia Twojego komentarza, szczególnie jeśli będzie zawierał bluzgi. Prosimy, nie pisz jako Anonimowy, jakoś się podpisz. Miłego dnia.